Biegam regularnie, niezależnie od pogody, bo to mój ulubiony sposób na utrzymanie formy i zastrzyk endorfin, zwłaszcza w ciemne, zimowe miesiące. Ty też masz w rodzinie kobietę, która uwielbia biegać? Oto kilka podpowiedzi prezentów, które mogą ją zachwycić i wspomóc w treningach. Nic nie stoi też na przeszkodzie, żeby zrobić taki prezent samej sobie.

  • Więcej ciekawych historii przeczytasz na stronie głównej „Newsweeka”

Zegarek o wybitnie sportowym looku i świetnych funkcjach jest przeznaczony dla biegaczy amatorów, bo dla profesjonalistów czy „ultrasów” fińska firma Suunto ma bardziej zaawansowane propozycje. Do moich przygotowań do pierwszego w życiu wiosennego półmaratonu jest w zupełności wystarczający. Umożliwia tworzenie własnych treningów, np. interwałowych w aplikacji Suunto i przenoszenie ich do zegarka, a tryby sportowe ukierunkowane są na różne biegi — lekkoatletyczny, interwałowy, Ghost Runner (monitorowanie tempa biegu). Jeśli biegniemy maraton, zegarek będzie na bieżąco wyliczał czas, w jakim dobiegniemy do mety. Suunto Run kosztuje 1049 zł, jest leciutki, a tekstylny pasek zapinany na rzep okazał się bardzo wygodny. Najbardziej zachwyciła mnie jednak żywotność baterii — to aż 12 dni pracy przy codziennym użytkowaniu oraz 20 godzin monitorowania biegów przy najwyższej dokładności GPS.

Dwie bardzo dobrze znane wśród biegaczy marki i dwa typy butów, które każda fanka biegania powinna mieć w szafie — na asfalt i w teren. Pierwsze z nich — japońskie Asics Gel-Nimbus 27 (899 zł) to buty o najwyższej ze wszystkich butów Asics amortyzacji, dzięki wykonanym z zaawansowanych materiałów piankowo-żelowym podeszwom. To buty przeznaczone do biegania po asfalcie, odciążające stawy — co ma niebagatelne znaczenie dla biegaczek długodystansowych lub tych, których stawy dźwigają parę nadprogramowych kilogramów. W Nimbusach biega się niczym na miękkich poduszeczkach, ale w żaden sposób nie zmniejsza to poczucia, że but jest stabilny i dobrze trzyma stopę.

Speedgoat 6 Gore-tex (799 zł) to kolejna wersja legendarnych już butów kalifornijskiej marki Hoka do biegów terenowych. Nieprzemakalne, wyposażone w podeszwę Vibram Megagrip, idealnie sprawdzą się na polnych drogach, leśnych ścieżkach, podobno są też niezastąpione w biegach górskich. Zarówno Asics, jak i Hoka mają zaniżoną rozmiarówkę — wybieramy buty o rozmiar większe od tych, które nosimy na co dzień albo kierujemy się długością wkładki.

Cóż, przy naszych zimach kupowanie takich butów to loteria, ale w tym roku już w listopadzie mogłam odkurzyć moje paroletnie już buty firmy Icebug — szwedzkich specjalistów od biegania po śniegu i lodzie. To buty, których podeszwy wyposażone są w kolce zapobiegające poślizgnięciu się nawet w najtrudniejszych warunkach atmosferycznych. Dla biegających w górach czy po prostu nie chcących przerywać treningów z powodu zalegającego śniegu czy lodu będą jak znalazł. Icebug ma sporo nowości, np. Järv Gaiter BUGrip GTX (239 euro), wodoodporne i z podwyższaną cholewką, zapobiegającą nasypywaniu się śniegu do buta. Buty można zamawiać bezpośrednio na stronie producenta www.icebug.com

Leciutkie i wygodne słuchawki z przewodnictwem kostnym, czyli takie które pozwalają jednocześnie słuchać muzyki i mieć uszy otwarte na to, co dzieje się na zewnątrz. Shokz Openrun Pro 2 (719 zł) szczególnie docenią osoby, które biegają po drogach, gdzie jeżdżą samochody albo po chodnikach zdominowanych przez rowery i hulajnogi — w tych słuchawkach zawsze usłyszymy sygnał ostrzegawczy. Ja cenię sobie ten typ słuchawek ze względu na to, że bardzo często biegam z psem. Pozwalają mi na słuchanie muzyki, która napędza mnie do biegania, a jednocześnie pozostawanie w kontakcie ze zwierzakiem. Problemem w okresie jesienno-zimowym może być bieganie w czapce — te słuchawki nie są wówczas najwygodniejszym rozwiązaniem, choć luźna czapka czy kaptur powinny rozwiązać problem. A jeśli nie, to Shokz ma do zaproponowania wersję pośrednią między słuchawkami typu open ear a dousznymi — OpenFit 2+ (679 zł), które oferują zdecydowanie lepszy dźwięk w technologii Dolby Audio niż słuchawki z przewodnictwem kostnym, ale jednak trochę bardziej „odcinające” od otoczenia.

Wszechstronny zegarek sportowy o eleganckim wyglądzie i czytelnym wyświetlaczu. Ma wszystkie niezbędne funkcje monitorowania codziennej aktywności i snu, a do tego pamięć na muzykę, możliwość wgrania treningów z aplikacji Garmin Connect oraz ponad 80 aplikacji sportowych do uprawiania najróżniejszych typów aktywności fizycznej. Zegarek ma też przydatną funkcję „Body Battery”, pokazującą, czy organizm jest wyczerpany i potrzebuje odpocząć, czy przeciwnie — można ruszać do przodu bez obaw. Kobietom bardzo przyda się też funkcja monitorowania faz cyklu miesiączkowego oraz czasu trwania ciąży. Smartwatch od Garmina kosztuje 1200 zł.

Leciutka, świetnie skrojona kurtka, chroniąca przed deszczem i wiatrem oraz doskonale odprowadzająca wilgoć z ciała. Te supermoce kurtka zawdzięcza opracowanemu w Japonii zaawansowanemu materiałowi, z którego została uszyta — wodoszczelnej i oddychającej membranie Dermizax. Bardzo staranne wykonanie z podklejanymi szwami i ochronną plisą pod suwakiem, a także otworami na kciuki w dole rękawów, pomagającymi utrzymać w cieple również dłonie. Droga rzecz — kosztuje aż 890 zł, ale do biegania w szarobure, wilgotne zimowe czy wiosenne miesiące znakomita. W temperaturze powyżej 10 stopni C może być już w niej zbyt gorąco.

Must have każdej kobiety biegającej po zmroku. Nie tylko po terenach, gdzie nie ma oświetlenia ulicznego, ale również po chodnikach czy trasach w mieście. Ta leciutka latarka czołowa (ok. 180 zł) jest niemal niewyczuwalna na czole, ale nie tylko oświetli nam drogę w ciemniejszych miejscach, ale także ostrzeże o naszej obecności rowerzystów, miłośników hulajnóg czy kierowców samochodów, gdy biegamy poboczami dróg. Silva Smini Fly waży zaledwie 38,5 grama i wyposażona jest w baterię, którą ładuje się za pomocą kabla USB-C (starcza na 1,5, 2,5 lub 20 godzin pracy odpowiednio w trybie najsilniejszego, średniego i najsłabszego świecenia).

I na koniec dwie propozycje zegarków uniwersalnych i całkiem wystarczających dla osób biegających rekreacyjnie. Galaxy Watch 8 (1319 zł) i Pixel Watch 4 (1699 zł) mają podobne funkcje monitorowania zdrowia i aktywności. Biegaczkom przyda się oczywiście monitorowanie stref tętna w czasie biegu, różne tryby treningu oraz funkcje tworzenia spersonalizowanych treningów biegowych czy podpowiedzi wirtualnego trenera. Oba zegarki w wersji LTE umożliwiają korzystanie z funkcji e-sim i odbieranie rozmów bezpośrednio z zegarka. Dzięki temu na czas treningu telefon można zostawić w domu.

Trudno mi zdecydować, który z tych dwóch smartwatchy jest ładniejszy, oba mają świetny, choć bardzo różny design. Galaxy Watch 8 wyróżnia się płaską, kwadratową kopertą z zaokrąglonymi rogami, oraz dużym, czytelnym wyświetlaczem. Pixel Watch 4 jest okrągły, z oryginalnym, wypukłym wyświetlaczem, a obsługę bardzo ułatwia tzw. koronka, czyli pokrętło na kopercie. Niestety, oba mają jeden istotny minus — krótki czas działania na baterii. To niecałe dwie doby, a przy intensywnym użytkowaniu, np. do monitorowania długodystansowego biegu z wykorzystaniem GPS jeszcze mniej.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version