PiS wsadziło Karola Nawrockiego na minę, przyznają to nawet członkowie partii. Swoje pierwsze przemówienie prezes IPN musiał czytać z kartek, a nie z promptera. Wygłaszać z głowy jeszcze nie potrafi. Ale na Nowogrodzkiej już są tworzone zespoły, które mają go szkolić.
— Na początek będzie musiał się nauczyć, jak się zachowywać wobec dziennikarzy, którzy za nim ganiają — mówi z uśmiechem jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości, który sam jest zaangażowany w kampanię prezydencką Karola Nawrockiego.
Dużo pracy przed Nawrockim
Wszyscy widzą, że przed kandydatem określanym jako obywatelski, ale popieranym i finansowanym przez Prawo i Sprawiedliwość, bardzo długa droga. A przede wszystkim szybki trening i nauka, jeśli ma być poważnym pretendentem do Pałacu Prezydenckiego. Wybory mają się odbyć w maju 2025 r.
Nawrocki został wskazany przez Nowogrodzką jako kandydat popierany przez PiS po ponad roku poszukiwań. Tak — po ponad roku.
Karol Nawrocki
Foto: AA/ABACA / Abaca Press / Forum / Forum
Jego start ogłoszono w minioną niedzielę w hali „Sokoła” w Krakowie. W czasie przemówienia deklarował, że chce zakończyć wojnę polsko-polską. W PiS wszyscy pamiętają jednak głównie to, że Nawrocki czytał z kartki, co wyglądało bardzo sztucznie.
— Wsadzili go nasi na tę minę, bo bez kartek nie potrafi jeszcze przemawiać, a nie dali mu też promptera — mówi „Newsweekowi” jeden z parlamentarzystów PiS. Z promptera też byłyby zapewne żarty, ale mniej rzucałoby się w oczy to, że Nawrockiemu brakuje jeszcze swobody w występach publicznych i niezbyt sprawnie porusza się po tematyce dotychczas mu obcej.
Karol Nawrocki
Foto: Filip Radwański / Forum
— Karol dobrze brzmiał, ale źle wyglądał. To czytanie z kartki miało kiepski wpływ na odbiór — dodaje polityk PiS. — Jest jeszcze bardzo dużo pracy do wykonania. Cały czas trwają działania, aby go przygotowywać — mówi kolejny człowiek z PiS.
Modelowanie kandydata na prezydenta
W PiS zawiązał się już sztab wyborczy. Szefuje mu Paweł Szefernaker, poseł PiS młodszego pokolenia, bardzo blisko związany z europosłem Joachimem Brudzińskim, politykiem PiS zaprawionym w kampaniach. Swoją drogą, to Brudziński jest jednym z ojców kandydatury Nawrockiego, bo na spotkaniu ścisłych władz PiS głośno protestował przeciwko kandydaturze Przemysława Czarnka.
Przy sztabie na Nowogrodzkiej tworzone są już kilkuosobowe zespoły, które mają szkolić Nawrockiego w konkretnych działkach, np. z obronności, spraw społecznych, zagranicznych itd. Polityką historyczną Nawrocki sam się od lat zajmował jako szef Muzeum II wojny światowej, a teraz jako prezes Instytutu Pamięci Narodowej, ale inne tematy są dla niego zagadką.
Wyglądać i mówić
Praca nad formą wygłaszania przemówień, a nie tylko nad ich treścią, to jeden z punktów, w których Nawrocki ma być intensywnie szkolony. W środowisku PiS można usłyszeć, że prezes IPN-u — nawet jeśli to wygląda na błahostkę — licho się ubiera, ale dobrze, że gładko się goli. Widać też, co jest dostrzegane powszechnie, że Nawrocki jest gotów gryźć trawę i jest pracowity.
— Po tej minie w „Sokole”, to zaskakująco dobrze wszedł w kampanię. Jest lekko pozytywne zaskoczenie — słyszymy w szeregach PiS. Inny rozmówca sięga po bokserski żargon: — Na razie Karol Nawrocki ustał. Ataki przeciwników skoncentrowały się na nim. Tego się spodziewaliśmy. Były obawy, że Nawrockiego łatwo uda się wyprowadzić z równowagi. Ale na razie sobie radzi i nie dał się sprowokować.
Widać, że prezes IPN czuje się nieswojo w konfrontacji z dziennikarzami, którzy zarzucają go pytaniami, a on stara się nie powiedzieć czegoś niemądrego, więc robi uniki.
— Karol musi się przyzwyczaić do tego, że dziennikarze będą za nim ganiać i pytać o najróżniejsze rzeczy. Będzie musiał się nauczyć, jak się zachowywać wobec nich. Na spotkaniach z ludźmi wypada dobrze i wtedy sobie radzi — ocenia nasz rozmówca z PiS.