Północnokoreańscy żołnierze wysłani do Kurska, aby walczyć z siłami Moskwy przeciwko Ukrainie, są dobrze wyszkoleni, ale na razie nie są wysyłani do walki. Tak wynika z doniesień rosyjskiego blogera wojskowego.
Moskwa milczy na temat obecności wojsk wysłanych przez Pjongjang do pomocy w operacji wyparcia wojsk ukraińskich w rosyjskim regionie, gdzie 6 sierpnia dokonały one inwazji. „Newsweek” skontaktował się mailowo z rosyjskim Ministerstwem Obrony w celu uzyskania komentarza.
Podczas gdy rosyjskie media państwowe podają oficjalnie zatwierdzone szczegóły dotyczące wojny przeciwko Ukrainie, rosyjskie kanały na Telegramie przekazują bardziej wiarygodne relacje na temat tego, co dzieje się na linii frontu, często krytykując decyzje dowództwa i straty terytorialne.
W filmie opublikowanym w środę bloger Romanov Light opisał wizytę na froncie w Kursku, gdzie ponoć „wszyscy mówią o (północnych) Koreańczykach”.
— Oni tam są, widziałem ich na własne oczy — powiedział Romanov, opisując ich jako „wysoce wyszkolonych i zmotywowanych” oraz zdolnych do pracy z dowolną bronią.
— Jeśli im coś dasz, w tym broń ciężką, wiedzą już, jak tego używać — powiedział. Dodał też, że żołnierze Kim Dzong Una, póki co „nie są używani bezpośrednio w walce”.
Ukraina poinformowała, że ponad 11 tys. północnokoreańskich żołnierzy zostało rozmieszczonych w Kursku, gdzie Kijów toczy zaciętą walkę o utrzymanie terytorium zdobytego podczas niespodziewanej sierpniowej ofensywy.
Istnieją doniesienia, że północnokoreański personel był już wśród rannych w działaniach wojennych. 8 listopada ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że północnokoreańscy żołnierze zostali zabici na polu bitwy.
Ukraiński urzędnik cytowany we wtorek przez brytyjską gazetę Financial Times powiedział, że w ataku rakietowym na rosyjskie centrum dowodzenia, zginął generał i kilku oficerów wysłanych przez Pjongjang.
Romanov powiedział jednak, że Koreańczycy z Północy są trzymani z dala od linii frontu. — Cała ta rozmowa o starciach z Koreańczykami ze strony wroga to nonsens, oni tam są, ale nie biorą udziału w walce — dodał.
Kiedy Korea Południowa po raz pierwszy poinformowała, że Północ wysłała wojska, co zostało później potwierdzone przez USA, pojawiły się wątpliwości, co do ich skuteczności, ze względu na brak doświadczenia wojennego i nieznajomość języka rosyjskiego.
Lee Woong-Gil, były północnokoreański żołnierz, który uciekł na południe w 2007 r., powiedział Associated Press, że żołnierze wysłani przez Pjongjang „uznają to za zaszczyt, że zostali wybrani”, dodając, że „większość z nich prawdopodobnie nie wróci do domu żywa”.
Tekst opublikowany w amerykańskim „Newsweeku”. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji „Newsweek Polska”.