Wszystko odbyło się zgodnie z prawem – śmiertelną dawkę barbituranów podali im dwaj różni lekarze, tak aby małżonkowie odeszli w tym samym czasie. Umarli, trzymając się za ręce.
To wciąż rzadkość, ale w Holandii coraz więcej par decyduje się na wspólną eutanazję. Kolejną debatę na ten temat śmierć byłego premiera w lutym tego roku.
Dries van Agt, prawnik, pasjonat jazdy na rowerze, słynął z liberalnych poglądów i staroświeckiego języka. Premierem Holandii był w latach 1977-1982, a wcześniej przez sześć lat – ministrem sprawiedliwości. Już na początku kariery pokazał, że ma własne zdanie – chciał uniewinnić trzech Niemców odsiadujących w holenderskim więzieniu dożywocie za zbrodnie wojenne z czasów II wojny światowej. Argumentował, że są już starzy, nie stanowią zagrożenia. Sprawa wywołała ogromne kontrowersje, van Agt się wycofał, ale osiem lat później dwóch ze skazanych zostało uniewinnionych.
Był nestorem holenderskiej chadecji, pierwszym liderem partii, która współtworzyła wiele rządów – Apelu Chrześcijańsko-Demokratycznego (CDA). Jednak wycofał się z polityki rozczarowany tym, jak zmieniała się jego partia. Postawa van Agta budziła zawsze spore emocje – były lider chadeków Willem Aantjes nazwał go „jezuickim dziwolągiem”, inny z polityków opisał go jako „mistyka, który zmierza nie wiadomo dokąd”. Odszedł w równie niekonwencjonalny sposób, jak żył – na początku lutego poddał się eutanazji razem z żoną w rodzinnym Nijmegen.
Trzymali się za ręce
Małżonkowie dożyli 93 lat. Mieli troje dzieci i siedmioro wnuków. Byli nieuleczalnie chorzy. Van Agt nigdy nie doszedł do siebie po udarze, którego doznał w czerwcu 2019 r. podczas uroczystości w Hadze poświęconej Nakbie, czyli katastrofie narodowej Palestyńczyków z 1948 r. Gerard Jonkman, prezes fundacji Forum Praw założonej przez van Agta, przyznał niedawno, że to wtedy po raz pierwszy były premier powiedział mu, iż „rozważa eutanazję, jeśli życie i cierpienie staną się nie do zniesienia”. W międzyczasie poważnie rozchorowała się Eugenie. Zgodę na eutanazję we dwoje otrzymali po przejściu żmudnej procedury. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem – śmiertelną dawkę barbituranów podali im dwaj różni lekarze, tak aby małżonkowie odeszli w tym samym czasie. Umarli, trzymając się za ręce.
Śmierć państwa van Agt wywołała w kraju kolejną debatę na temat różnych form eutanazji. – Sprawa budziła duże zainteresowanie mediów, więc myślę, że w przyszłości będzie więcej wniosków o podwójną eutanazję. Chciałbym jednak podkreślić, że każdy wniosek jest oceniany osobno. Zawsze jest tak, że jeden lekarz leczy pacjenta, a drugi sprawdza, czy wniosek jest zgodny z prawem – mówi „Newsweekowi” Sander de Hosson, specjalista od chorób płuc, autor książek o opiece paliatywnej, związany z zajmującym się taką opieką centrum Carend, w którym również przeprowadzane są eutanazje.
Na przestrzeni dwóch lat liczba podwójnych eutanazji wrosła w Holandii ponad dwukrotnie – z 26 w 2020 r. do 58 w 2022 r., z którego pochodzą ostatnie dostępne dane. Fransien van ter Beek, szefowa Holenderskiego Stowarzyszenia na rzecz Dobrowolnego Zakończenia Życia (NVVE), potwierdza, że coraz więcej osób chciałoby poddać się eutanazji razem z partnerami. Zastrzega jednak, że takie przypadki są wciąż rzadkie – w 2020 r. eutanazji poddało się w kraju w sumie 6938 osób, zaś w roku 2022 – 8720. – Nie ma łatwej ścieżki do podwójnej eutanazji. Lekarze traktują oboje pacjentów jako oddzielne przypadki, dopełnione muszą być wszystkie wymogi prawne – tłumaczyła w jednym z wywiadów van ter Beek.
Wzrost zainteresowania podwójną eutanazją potwierdza Elke Swart, rzeczniczka Expertisecentrum Euthanasie, do którego zwracają się terminalnie chorzy, którym nie mogą albo nie chcą pomóc lekarze rodzinni. Problem polega na tym, że istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, by dwoje ludzi znalazło się w tym samym czasie w równie beznadziejnym stanie, który umożliwiałby im odejście razem zgodnie z prawem. Jednym z fundamentów holenderskiego prawa umożliwiającego eutanazję jest wymóg, aby pacjent podejmował decyzję o śmierci sam, świadomie i bez presji kogokolwiek, nawet współmałżonka.
– Tak, liczby rosną, ale nadal podwójna eutanazja stanowi naprawdę niewielką część wszystkich przypadków eutanazji – podkreśla de Hosson. Kiedy pytam, przed jakimi dylematami etycznymi stają lekarze, którzy decydują o eutanazji we dwoje, ekspert wyjaśnia: – Lekarze analizujący przypadek muszą powstrzymać się od wzajemnego wpływania na siebie. Ważną kwestią jest właściwa ocena, czy cierpienie jest rzeczywiste, a nie chodzi o obawy o przyszłość. W sytuacji, gdy twój współmałżonek chce umrzeć w wyniku eutanazji, myśl o tym, że w przyszłości staniesz się dla innych ciężarem, nie może być argumentem za przeprowadzeniem procedury.
Apel zza grobu
Dries van Agt nie był jedynym politykiem, który poddał się w Holandii podwójnej eutanazji. Niecałe osiem lat przed nim zrobił to jego partyjny kolega, również niepokorny katolik. Frans Jozef van der Heijden miał 78 lat, kiedy umarł w Rotterdamie wraz z 76-letnią żoną Gonnie. Syn van der Heijdenów, Joroen, o ich planach dowiedział się na rok przed śmiercią rodziców, w dniu rocznicy ich ślubu. – Na początku byłem zły. Zastanawiałem się, dlaczego wybrali śmierć, a nie mnie. Później pomyślałem, że to coś w rodzaju odwróconego małżeństwa. Najpierw powiedzieli sobie „tak” i „dopóki śmierć nas nie rozłączy”, teraz powiedzą „tak” wspólnej śmierci – opowiadał w rozmowie z telewizją NOS.
Frans Jozef i Gonnie przeżyli razem 53 lata. Zostawili apel o rozszerzenie prawa do eutanazji na pary, które chciałyby odejść razem bez względu na to, czy oboje spełniają wszystkie ustawowe wymogi. Napisali własny nekrolog-manifest, który ukazał się kilka dni po ich śmierci na łamach dziennika „Algemeen Dagblad”. Zwracali w nim uwagę, że w debacie na temat eutanazji pomija się kwestię wspólnego życia: „Tak jakby w naszym przypadku 53 lata życia na dobre i złe, ale przede wszystkim w miłości i szczęściu nie miało żadnego znaczenia w kwestii uzyskania zgody na wspólne zakończenie życia”.
Ten apel nie wpłynął jednak na debatę w sprawie eutanazji. – Ten nekrolog nie będzie miał wpływu na zmianę stanowiska partii – oświadczył przewodniczący CDA Sybrand Buma. Inny polityk CDA i znajomy van der Heijdena, Sjaak van der Tak, zwracał uwagę na niepokorny umysł przyjaciela: „Frans Jozef był katolikiem z urodzenia, ale prowadził bardzo otwarte życie, nie chodził utartymi ścieżkami”.
Paweł Gużyński, dominikanin, który od 2020 r. zajmuje się formacją zakonników i przygotowaniem ich do posługi kapłańskiej w Rotterdamie, zwraca uwagę, że obaj politycy mentalnie należeli do tzw. pokolenia ’68, ukształtował ich duch tamtych czasów – do końca życia byli swoistymi reliktami buntowniczej świadomości skierowanej przeciw tradycjonalistycznemu społeczeństwu. – Dotyczyło to także ich postawy wobec faktu ludzkiej śmierci. Oswoić go, zneutralizować albo co najmniej osłabić tragizm śmierci przez jej trywializowanie lub romantyzowanie. Zjawiska te nie są obce współczesnemu społeczeństwu holenderskiemu, ale także innym społeczeństwom. Sposób, w jaki holenderskie media zareagowały na odejście van Agta, to potwierdzają, ponieważ nikt głośno nie krytykował faktu, że zmarł razem ze swoją żoną w wybranym przez siebie czasie – mówi „Newsweekowi” Gużyński.
Jego zdaniem, również reakcja wielu katolików na to, co się stało, była typowo holenderska – swoje myśleli, ale tego nie ujawniali, bo na zewnątrz starają się zachować pozór tolerancyjności. – Od tej strony poznałem Holendrów niemal jak zły szeląg. Nawet jeśli z powodów światopoglądowych nie akceptują pewnych rzeczy, to raczej je przemilczą w imię nienaruszania spokoju społecznego. Na tym polega holenderska kultura kompromisu – dla nich ważniejsze jest, aby był spokój niż publiczne wywoływanie dyskusji czy spór o prawdę. Pod tym względem Polska przy wszystkich swoich mankamentach, jeśli chodzi o dyskurs publiczny i wolność słowa, jest dużo bardziej swobodna niż liberalna Holandia. Tu działa pewna wyuczona autocenzura, o pewnych rzeczach się po prostu publicznie nie mówi.
– Eutanazja jest grzechem jak samobójstwo? – pytam zakonnika. – Zdecydowanie tak, tu nie ma pola np. na romantyzujące manewry, szczególnie gdy bogaci i syci życia decydują się z nim rozstać. Samobójstwo z wyboru należy do grzechów śmiertelnych, co zawsze należy opatrzyć jednym ważnym przypisem – to nie my, ludzie Kościoła, rozstrzygamy, czy ktoś, kto odbiera sobie życie, będzie zbawiony, czy też nie. Nie wiemy bowiem, co się dzieje w duszy człowieka, więc nie możemy go osądzać – słyszę.
Gużyński uważa, że eutanazja byłego premiera katolika nie wpłynie zasadniczo na zmianę poglądów katolików w Holandii. – Kościół w tym kraju bardzo się zmienia, na nowo odkrywa swoją tożsamość, także dlatego, że stracił tu swoją pozycję, liczebność i siłę. Młodzi braci dominikanie, których wychowaniem się zajmowałem, nie mają wątpliwości w sprawie eutanazji. Wiedzą, że ich zadaniem jest pomagać ludziom umierać po ludzku, czyli niezmiennie afirmować życie wobec tragizmu śmierci. A oznacza to także, że należy oszczędzać ludziom cierpienia, któremu możemy zapobiec, nie odbierając innym życia – mówi dominikanin.
Precyzyjne procedury
Eutanazja i wspomagane samobójstwo są w Holandii legalne od 2002 r. Dozwolone są w sytuacji, w której pacjent doświadcza nieznośnego bólu i nie ma perspektyw na poprawę jego stanu zdrowia. Wniosek o eutanazję musi być zgłoszony przez samego pacjenta. Każdy przypadek jest później badany przez komisję składającą się z lekarzy, prawników i etyków. Ocenia ona działanie lekarza, który dokonał eutanazji.
System długo się docierał, wszystko jest precyzyjnie ustalone, więc rzadko zdarzają się nadużycia. Na 91 565 przypadków eutanazji i wspomaganego samobójstwa przebadanych przez ostatnie 22 lata tylko 133 zostały zakwestionowane jako niespełniające kryteriów. Prawo do eutanazji stopniowo rozszerzano – w 2023 r. resort zdrowia wydał rozporządzenie, na mocy którego lekarze za zgodą rodziców i po spełnieniu wielu szczegółowych warunków będą mogli zakończyć cierpienia dzieci do 12. roku życia.
Eksperci szacują, że takich przypadków będzie niewiele – do pięciu rocznie. Na eutanazję chorych od 12. do 16. roku muszą wyrazić zgodę rodzice bądź opiekunowie prawni, zaś osoby od 16. do 18. roku mogą same poprosić o zakończenie życia, ale lekarze muszą się skonsultować z ich rodzicami. Od 2005 r. w Holandii obowiązuje Protokół z Groningen. To zbiór procedur opracowany przez naukowców ze szpitala uniwersyteckiego w Groningen, który pozwala na eutanazję niemowląt cierpiących na bardzo rzadkie i nieuleczalne choroby, np. rozszczep kręgosłupa.