Nowa władza bierze na cel przyjaciółkę Andrzeja Dudy. To będzie bolesny cios dla nich obojga.
Sąsiedzi Małgorzaty Manowskiej doskonale wiedzą, kiedy odwiedza ją prezydent. Pod jej dom podjeżdża wówczas kordon czarnych limuzyn powożonych przez smutnych panów.
Sama prezeska Sądu Najwyższego przyznaje zresztą, że biesiaduje i z Dudą, i z Dudową. „Byłam u pana prezydenta i pani prezydentowej w Krakowie, para prezydencka bywa u mnie. Przyjaciele? Można tak powiedzieć”.
Nowa władza wie, że Duda przyjeżdża do Manowskiej przede wszystkim na korepetycje – to ona dyktuje mu, co ma robić w kwestii sądów. Apolityczna Manowska była wiceministrem u Zbigniewa Ziobry za pierwszych rządów PiS, tam też spotkała Andrzeja Dudę, który także był zastępcą Ziobry.
Nowa władza właśnie ogłosiła, że się za Manowską bierze. Premier wraz z ministrem sprawiedliwości przedstawili projekt zmian w sądach, przeoranych i pokaleczonych po rządach PiS. Rząd bierze na cel około 500 neosędziów, którzy za rządów PiS stali się sądową arystokracją, dzieląc stanowiska i pieniądze. Ceną było wydawanie jedynie słusznych orzeczeń i szykanowanie tych prawników, którym nie po drodze było z PiS.
Kaczyński miał obsesję rozwalenia wymiaru sprawiedliwości, Ziobro chciał w nim poutykać jak najwięcej swoich ludzi, ale to Manowska miała największy wpływ na wprowadzane za rządów PiS zmiany, bo zarządzała długopisem Dudy.
To Manowska miała największy wpływ na wprowadzane za rządów PiS zmiany, bo zarządzała długopisem Dudy. Rozprawa z nią ma być symbolem zmian
Dlatego w całej pięćsetce to ona będzie nosić numer 001.
Oświadczenia Manowskiej brzmią dziś niczym tragifarsa. „Brutalny atak na niezawisłość sędziowską” oraz „haniebne propozycje prześladowań i upokarzania sędziów”, które stanowią „pogwałcenie zarówno zasady podziału władz, jak i gwarancji niezależności sądów i niezawisłości sędziów” i „kojarzą się z okresem stalinowskiego terroru”.
Sędziów przed prześladowaniami broni ta, która milczała, gdy u boku Ziobry ministerialni hejterzy organizowali na nich internetowe nagonki. Niezależności sądów broni ta, która zacierała ręce, gdy PiS tworzyło składającą się z zaufanych prokuratorów Izbę Dyscyplinarną w Sądzie Najwyższym, żeby niepokornych sędziów niszczyć. Trójpodziału władzy broni ta, która w przerwach między pijaniem drinków z Dudą, wydaje mu dyspozycje.
Żaden poprzedni I prezes SN nie był tak umoczony politycznie. Bo prawda jest taka, że Manowska jest karierowiczką. I to dzięki politycznym koneksjom zrobiła za rządów PiS błyskotliwą karierę.
To dzięki znajomości z Ziobrą w 2016 r. została dyrektorką w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. To za jej rządów doszło tam do wycieku prywatnych danych 50 tys. prokuratorów i sędziów, a kilka tysięcy z nich dostało pogróżki. Nie poniosła za to żadnych konsekwencji. Co więcej, procesowała się z państwem o niemal 400 tys. zł pensji za kierowanie tą uczelnią. Bezczelny „stary” sędzia odmówił jej tej kasy.
W normalnych warunkach nigdy nie zostałaby najważniejszym polskim sędzią. Udało się jej to tylko dzięki proceduralnym trikom polityków PiS, którzy przejęli kontrolę nad wyborami i spacyfikowali większość sędziów Sądu Najwyższego, która nie chciała Manowskiej.
Tusk i Bodnar chcą zadośćuczynić tym sędziom, do których krzywdy Manowska latami się przyczyniła. Zapowiadają, że za rok – gdy jej wychowanka Dudy nie będzie już w pałacu prezydenckim – wprowadzą przepisy, które pozbawią ją stanowiska i cofną na szeregowe stanowisko sędziowskie do sądu niższej instancji. Ale to dopiero początek. Bo Manowską czeka postępowanie dyscyplinarne i grozi jej całkowite usunięcie z sądownictwa.
Tusk już skierował na nią doniesienie do prokuratury, bo walcząc z rządem, próbuje obsadzić neosędziami ostatnie kluczowe stanowiska w Sądzie Najwyższym. Prokuratura już ma ją na celowniku za to, że blokuje zwołanie Trybunału Stanu, którym kieruje. A premier ma przecież dalekosiężne plany co do użycia tego sądu wobec nominatów PiS, wciąż okupujących państwowe posady, takich jak prezes NBP Adam Glapiński (którego ta zapowiedź zdecydowanie uspokoiła) czy przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski (który dodatkowo się nakręcił).
Rozprawa z Manowską ma być symbolem zmian. Projekt weryfikacji neosędziów ma wiele luk i raf, ale władza wie, że liczą się właśnie symbole. Manowska, odkrycie towarzyskie prezesa Julia Przyłębska, herszt ministerialnych hejterów Łukasz Piebiak, Dagmara Pawełczyk-Woicka, kumpela Ziobry, szefowa budzącej zażenowanie głupotą swych działań KRS, czy „rzeźnicy” dyscyplinarni Schab, Radzik i Lasota – to jest czołówka rozliczeń. Czołówka tych, którym nowa władza nie daruje, bo darować nie może. Jagodno nigdy by tego nie wybaczyło.