Przypomnijmy, iż w piątek 7 kwietnia 2023 roku weszły w życie nowe regulacje Kodeksu pracy dotyczące wykonywania obowiązków na odległość. Nowelizacja uchyliła przepisy o telepracy. Zamiast nich w kodeksie pojawiła się praca zdalna. Jest nią całkowite lub częściowe wykonywanie obowiązków w miejscu wskazanym przez pracownika i każdorazowo uzgodnionym z pracodawcą, w tym pod adresem zamieszkania, m.in. z wykorzystaniem środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość.
Wśród firm pojawiły się wątpliwości, czy świadczenie pracy zdalnej na podstawie znowelizowanego kodeksu pracy nie wyklucza odliczania podwyższonych kosztów przysługujących pracownikom dojeżdżającym z innej miejscowości.
Jak przypomina na łamach “Rzeczpospolitej” Przemysław Wojtasik, zgodnie z ustawą o PIT zwykłe koszty przysługujące pracownikowi (które pomniejszają jego przychód, dzięki czemu płaci niższy podatek) wynoszą 250 zł miesięcznie (3 tys. zł rocznie). Jeśli miejsce jego stałego lub czasowego zamieszkania położone jest poza miejscowością, w której znajduje się zakład pracy (i nie dostaje dodatku za rozłąkę), ma prawo do 300 zł miesięcznie (3,6 tys. zł rocznie).
W interpretacji skarbówka zgodziła się, że firma może odliczać wyższe koszty uzyskania przychodu pracownikowi z innej miejscowości, jeśli pracuje w trybie zdalnym. Przypomniała, że w już czasie epidemii koronawirusa pozwalała na ulgę osobom pracującym w domu. Także teraz, gdy nie ma już epidemii, a do kodeksu pracy zostały wprowadzone (od 7 kwietnia) zasady home office, pracownicy zamiejscowi wykonujący pracę zdalną mają prawo do wyższych kosztów (interpretacja nr 0113-KDIPT2-3.4011.433.2023.2.SJ).
– To bardzo korzystne dla podatników stanowisko. Przecież wyższe koszty uzyskania przychodu zostały wprowadzone po to, aby zrekompensować wydatki na dojazdy do biura. Choć pracownik zdalny takich wydatków nie ponosi, fiskus zgadza się na ulgę – mówi “Rzeczpospolitej” Jarosław Sekita, doradca podatkowy w kancelarii Meritum.