Praca seksualna daje mi pieniądze, niezależność i większą pewność siebie — mówiła pięć lat temu na łamach „Newsweeka”. Teraz przyznaje, że ta profesja okazała się dla niej pułapką i potrzebowała pomocy, by się z niej wydostać. – Mój chłopak okazał mi mnóstwo wyrozumiałości, zmienił nawet pracę, żeby zarabiać więcej, żebym nie musiała pracować seksualnie – mówi dziś.

Święta Ladacznica (to pseudonim naszej rozmówczyni): W październiku 2019 r.

– Nie. Wtedy już byłam wypalona, wiedziałam, że nie chce mi się jeździć do klientów, ale nie spodziewałam się, że podczas tego spotkania będzie tak tragicznie. To był zupełnie normalny klient, sympatyczny starszy pan, jakich wielu było w mojej historii. Spotkaliśmy się w eleganckim hotelu.

– Nagle uderzyła mnie myśl, że już dłużej nie mogę tak pracować. Leżałam w łóżku obok tego klienta i byłam tak wściekła, że myślałam, że zaraz zamorduję któreś z nas. Dopadły mnie wszystkie emocje, które długo tłumiłam. Po wszystkim wróciłam do domu, jeszcze starałam się trzymać. Tak naprawdę załamałam się dopiero wieczorem. Wisiałam na telefonie z przyjaciółmi, mówiłam, że więcej nie dam rady. Ale nie bardzo miałam pomysł, jak sobie poradzić z życiem, skoro nie będę zarabiać w pracy seksualnej.

– Jeden z nich przypomniał, że przecież pożyczył ode mnie pieniądze i obiecał, że zacznie mi je zwracać w ratach. Wszyscy mówili, że zawsze będę mogła do nich zadzwonić, wygadać się. Mój chłopak okazał mi mnóstwo wyrozumiałości, zmienił nawet pracę, żeby zarabiać więcej, żebym nie musiała pracować seksualnie. Motywował mnie do zapisania się na NFZ w kolejce na darmową terapię, pilnował, żebym chodziła na terapię fundowaną przez miasto dla osób, które doświadczyły przemocy w rodzinie. A kiedy pandemia przerwała te spotkania, wygrzebał pieniądze na płatną terapię traum. To dzięki nim wszystkim tamto spotkanie w hotelu to faktycznie był mój ostatni raz. Nigdy więcej nie pojechałam do klienta.

– Ciężkie, bo mój standard życia bardzo się obniżył, a ja przywykłam do nieprzejmowania się wydatkami. Wiedziałam, że pieniądze zawsze zarobię. I nagle musiałam zacząć oszczędzać. Nauczyłam się robić zakupy z listą, gotować tanie, sezonowe potrawy. A zdarzały się chwile, kiedy myślałam: ojej, poszłabym do restauracji, ale nie mam za co. Poza tym nie czułam się pewnie w życiu zawodowym, a zaczęłam rozkręcać działalność gospodarczą.

– Niestety, nie mogę powiedzieć. W każdym razie w głowie miałam wbite przekonanie, że skoro pracowałam seksualnie, to nie mam kompetencji, które mogłabym zaoferować klientom z innej branży. I jeszcze jedno: na początku kontaktowałam się z koleżankami z grupy dla pracownic seksualnych, ale źle znosiłam ich wpisy i zdjęcia z makijażem, w seksownej bieliźnie. Przypominały mi o kontaktach z klientami.

– Przestałyśmy się rozumieć, poczucie braku przynależności pojawiło się później. Pamiętam, jak koleżanki otwierały Fetish Chateau, ekskluzywny klub BDSM, i zaprosiły wszystkie dziewczyny z tej grupy. Nie byłam w stanie przebrnąć przez wymagany na imprezie dress code.

– Bo musiałabym założyć dokładnie te same rzeczy, które zakładałam do pracy seksualnej. Miałam do tego taką awersję, że nie tylko nie poszłam, ale jeszcze zrobiłam koleżankom dramę, że wymagają ode mnie dostosowywania się do nich.

– Robienie się na bóstwo było dla mnie przez dłuższy czas bardzo nieprzyjemne, unikałam tego. Brakowało mi natomiast stylu życia, który towarzyszył pracy seksualnej i, szczerze mówiąc, nadal brakuje. Fajnie było jeździć w różne ciekawe miejsca, chodzić do opery, testować restauracje, nie patrzeć na ceny i od czasu do czasu zaszaleć w galerii handlowej. Ale to wszystko nie było warte ceny, jaką zapłaciłam. Ani tego, że przeszłość się za mną ciągnie. Nadal, jadąc przez miasto, przypominam sobie: O! W tym bloku mieszka klient, który mnie obrażał podczas spotkania. Dopiero po kilku miesiącach zdałam sobie sprawę, że mam typowe potraumatyczne flashbacki. Wcześniej nie docierało do mnie, że praca seksualna aż tak mnie psychicznie przeorała.

Byłam odcięta od emocji. Mój chłopak na jednym z naszych pierwszych spotkań zapytał, czy się nie boję jeździć do obcych ludzi, przyjmować ich w mieszkaniu. A ja wtedy podobno się uśmiechnęłam i wzruszyłam ramionami. Bardzo go to ruszyło. To się czasem przydaje, bo gdy mam przemocowego klienta, mogę nie odczuwać strachu. Bardzo charakterystycznym znakiem jest to, że jak jestem odcięta od emocji, to się uśmiecham w taki sztuczny, promienny sposób.

– Po prostu nie miałam ochoty na seks. To trwało prawie dwa lata. Nie zrezygnowaliśmy ze współżycia, ale nigdy nie inicjowałam seksu. Kiedy mój chłopak to robił, nie do końca wiedziałam, czy mam ochotę, czy nie. Musiałam się zastanawiać, czy chcę zaprotestować, czy to kolejna sytuacja, kiedy w trakcie pieszczot zacznę reagować podnieceniem. Nigdy nie było ono intensywne, nie do końca czułam, że naprawdę go pragnę.

– Mniej więcej po półtora roku. W naszej relacji powoli się poprawiało i zaczęłam sobie zdawać sprawę ze wszystkiego, co przeszłam. Zrozumiałam, o co chodzi feministkom, które są przeciwne pracy seksualnej. Czytałam ich teksty i odnajdowałam w nich siebie. Dysocjacja, flashbacki, zanik libido, problemy w relacjach intymnych – wszystko to znałam. Miałam też spory problem ze zrozumieniem, że mój chłopak nie jest kolejnym mężczyzną, takim jak klienci. Mogę mu odmówić seksu, kiedy nie mam ochoty, i on to uszanuje. Musiałam się tego nauczyć.

– Nigdy tego nie ukrywałam. Uważałam, że ma prawo wiedzieć, bo może wolałby się nie zaangażować?

– Bał się o mnie. Że coś mi się wydarzy.

– Właściwie nieczęsto. Pamiętam klienta, który był na początku bardzo sympatyczny i dobrze nam się rozmawiało, więc przedłużyłam spotkanie o kolejne trzy godziny, za które zapłacił. Niestety, tak się upił, że musiałam powiedzieć: słuchaj, przepraszam cię, ale robisz się brutalny, ja się ciebie boję. Strasznie się przejął, pozwolił mi wyjść. Była też próba gwałtu analnego. Innym razem pojechałam do klienta, który ewidentnie cierpiał na jakieś zaburzenie psychiczne. Jego mieszkanie było brudne i zaniedbane, on sam też. W sumie bardziej było mi przykro z powodu jego stanu, niż czułam zagrożenie. Poza tym kilka razy zdarzyli się klienci zdejmujący prezerwatywy i domagający się seksu bez zabezpieczenia.

– Wychodziłam.

– Zazwyczaj byli zbyt pijani. Pamiętam też sytuację, gdy klient dolał mi wódki do drinka i straciłam kontrolę. Ostatkiem sił pilnowałam, żeby nie było stosunku bez prezerwatywy, żebym na pewno wzięła pieniądze, torebkę i żeby ten mężczyzna się nie zorientował, że jestem w bardzo złej formie. Wróciłam do domu i urwał mi się film.

– Miałam świadomość, że mogło mi się coś stać, ale przeszłam nad tym do porządku dziennego. Nie stało się, czyli jest OK, poradziłam sobie. Gdybym poświęcała uwagę zagrożeniom, to nie mogłabym pracować. Musiałabym znieczulać się używkami.

– Nie.

– Tyle tylko, że to była pułapka. Moje dobre samopoczucie było uzależnione od tych komplementów. Zaczęłam wtedy brać leki, od których przytyłam. Ponieważ pracowałam seksualnie i musiałam wyglądać szczupło, byłam przejęta każdym dodatkowym kilogramem. Patrzyłam na siebie z niechęcią. Dopiero po zakończeniu pracy seksualnej zdałam sobie sprawę, że mogę czuć się dobrze w swoim ciele bez względu na to, jak ono wygląda. Wcale nie musi się podobać jakiemuś obcemu panu, którego nigdy więcej nie zobaczę.

– Dużo lepiej negocjuję stawki w biznesie, ale musiałam się nauczyć na nowo rzeczy związanych z intymnymi granicami. Wcześniej po prostu miałam w głowie listę rzeczy, na które zgadzałam się na spotkaniu z klientami.

– Na seks analny, nie oferowałam też dominacji, bo kompletnie tego nie czułam. I oczywiście nie zgadzałam się na seks waginalny bez zabezpieczenia, ale już na seks oralny oczywiście tak. To nie powinno być oczywiste, bo jest ryzykowne, ale gdybym się nie zgadzała na taki seks, tobym nie zarabiała tyle, ile zarabiałam.

– Od 4 do kilkunastu tysięcy.

– Tak, nie miałam za co żyć. Dosłownie, nie byłam w stanie kupić jedzenia, zapłacić czynszu i rachunków, nie mówiąc już o czesnym za studia.

– Tak, na zwykłym portalu randkowym. Umówiliśmy się na spotkanie i on mnie przywitał w pokoju hotelowym, stojąc nago z wyprężonym penisem. Zażądał seksu oralnego. A ja nie miałam zielonego pojęcia, że to jest duże naruszenie, więc się zgodziłam.

– Wtedy byłam bardzo podekscytowana tym, że mam w portfelu pieniądze na dwa tygodnie jedzenia dla całej rodziny. Teraz jednak pamiętam też, że w trakcie spotkania z tym klientem kompletnie nic nie czułam. Miałam później przyjemne spotkania z klientami, ale zawsze starałam się kontrolować sytuację i nigdy się nie zapominałam.

– Nie do końca. Przez rok spotkałam się zaledwie z kilkoma klientami. Nie umiałam ich znaleźć, byłam kompletnie zielona. Doszło do tego, że raz się spotkałam na darmowy seks próbny, bo byłam przekonana, że klient będzie zadowolony i następnym razem mi zapłaci. Oczywiście nigdy się nie odezwał. Kilka lat później przypomniałam sobie o pracy seksualnej, kiedy znowu byłam w złej sytuacji finansowej. Wtedy już byłam zdecydowana: wchodzę w to.

– Przeważnie niezależnymi specjalistami, pracownikami korporacji, właścicielami firm, menedżerami. Przez jakiś czas prowadziłam notatki o klientach. Oni często interesowali się moim życiem, pytali, co studiuję, jakie mam plany i zapamiętywali te szczegóły. Więc chciałam, żeby mieli poczucie, że ja też wszystko pamiętam. Potem te notatki podarłam i wyrzuciłam, bo klientów było wielu i nie wracali, więc nie musiałam się przygotowywać do spotkań.

– Nie pytałam, bo uważałam to za wścibstwo. Starałam się spełniać ich oczekiwania, ich motywacje mnie nie interesowały. Teraz myślę, że kupowali seks dlatego, że to łatwe. To część ich stylu życia, a im samym brak refleksji nad etycznością kupowania seksu czy zdradzania stałej partnerki z seksworkerką.

– Jeżeli deklarują, że widzą siebie wyłącznie w pracy seksualnej, ale nie są świadome, że z wiekiem ich atrakcyjność spadnie i będą zarabiać coraz mniej, a jednocześnie będą coraz bardziej wypalone, to się o nie martwię. Jestem zaniepokojona tym, co się stanie z młodymi kobietami, które myślą, że praca seksualna to idealna kariera na całe życie. Pamiętam, jak trudno było się z tego wydostać. Udało mi się głównie dzięki wsparciu bliskich. I dlatego że cały czas pamiętałam, że to ma być praca na jakiś czas, rozwijałam inne kompetencje. Gdybym w niej utknęła, byłabym w tej samej sytuacji co kilka lat wcześniej, kiedy zaczynałam, ale z dużą luką w CV, którą ciężko wytłumaczyć.

– Teraz jest to dużo bardziej skomplikowane, bo ta praca sprawiła, że poznałam różne fajne osoby, które nadal są w moim życiu, przyjaźnimy się. Fajnie byłoby, gdybym mogła pokierować życiem inaczej i poznać tych samych ludzi w innych okolicznościach.

– Tak, jednak tak. Ale nie wiem, jak bym sobie poradziła przez te kilka lat. Nigdy nie wymyśliłam alternatywnego rozwiązania. Jestem świadoma, że teraz jest dużo więcej osób zainteresowanych pracą seksualną. Ja się bardzo bałam stygmatyzacji, zepchnięcia na margines społeczeństwa. A teraz jest bardzo dużo takich obrazków, jakie sama roztaczałam: że to jest fajne, glamour. Po prostu duże, łatwe pieniądze.

– A teraz wydaję duże pieniądze na psychoterapię.

– Przedstawiłabym jej długofalowe konsekwencje tego wyboru. Głównie na własnym przykładzie, żeby to było autentyczne. Byłabym tą starszą, straszącą koleżanką, która mówi: nie idź w to, ponieważ to się wiąże z tym i tamtym, możesz być w takiej i takiej sytuacji. I to na pewno nie jest to rozwiązanie problemów finansowych. To puszka Pandory.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version