Feministyczna powieść o dziewczyńskiej przyjaźni nie spodobała się teologowi i historykowi Arturowi Góreckiemu z Ordo Iuris. Bo wyparła Jana Pawła II i „Zawłaszcza myślenie młodych ludzi”.
Powstaje kolejna, trzecia już lista lektur do języka polskiego. Po naszym artykule z zespołu, który ją poprawiał, wypadła koordynująca jego prace dr Wioletta Kozak. MEN planowało zatuszować swoje potknięcie z zaangażowaniem tej urzędniczki do zmian programowych.
Dr Kozak była twarzą reformy programowej za PiS, kiedy listę poszerzano i dorzucano na nią m.in. bogoojczyźniane pozycje. Po wyborach ministra Barbara Nowacka podjęła zaskakującą decyzję – powierzyła tej samej dr Kozak misję przeciwną, czyli oczyszczenia i skrócenia listy lektur.
Za PiS dr Kozak dopisywała z przekonaniem kolejne tomy Sienkiewicza i bardów smoleńskich, dlaczego teraz miałaby się ich wyrzec? To tak, jakby od niej oczekiwać autocenzury. Teraz powstaje już trzecia lista. I już bez dr Kozak. A MEN udaje, że nic się nie stało.
Bardziej tu o politykę chodzi
O sprawie napisałam 29 kwietnia. Ujawniłam, że Ordo Iuris nawet w rządzie Koalicji Obywatelskiej mebluje edukację. Poinformowały mnie o tym dwie osoby biorące udział w pracach ośmioosobowego zespołu do spraw zmian podstawy programowej z języka polskiego. Z ich relacji wynikało, że dwie ekspertki opuściły finalne posiedzenie zespołu. Z powodu różnicy zdań, ale przede wszystkim – z powodu postawy koordynującej pracami dr Wioletty Kozak.
Wstępny projekt cięć w podstawie programowej MEN poddało w lutym prekonsultacjom. Trwały zaledwie tydzień, ale nadeszło aż 50 tys. uwag. W tym – 11 tys. 92 uwagi dotyczące listy lektur i nauczania j. polskiego. Według polonistek większość z tych uwag pochodziła z tego samego źródła – ultrakonserwatywnej organizacji Ordo Iuris. Te same uwagi przesyłały do MEN inne organizacje i pojedyncze osoby, na zasadzie: „kopiuj/wklej”.
– Ta sama treść, te same wnioski. Zorganizowana akcja – mówiły polonistki.
Zobaczyłam niektóre z tych zgłoszeń: Fundacja Mamy i Taty, Stowarzyszenie Nauczycieli dla Wolności – w ich wniosku widnieją postulaty identyczne z tymi, które przysłali do MEN eksperci z Ordo Iuris. Po prostu – przeklejone.
Według polonistek, takich uwag były tysiące. – Musimy słuchać większości – miała zdecydować dr Kozak. I lista lektur się prawie nie zmniejszyła.
– Z uwagami od Ordo Iuris w ręku dr Kozak uodporniła się na wszelkie argumenty. Nie było już o niczym mowy, miała decydować matematyka – mówią mi polonistki.
– Bardziej tam o politykę chodzi niż o uczniów – skomentowała jedna z nich.
Sama zrezygnowała
Tydzień po naszym artykule MEN przyznało, że z zespołu do spraw zmian podstawy programowej z języka polskiego wypadła dr Wioletta Kozak. Według oficjalnej wersji sama zrezygnowała z dalszego koordynowania pracami zespołu. Nieoficjalnie jednak dowiedziałam się, że decyzja o tym zapadła już 29 kwietnia po południu, a MEN planowało zatuszować swoje potknięcie z zaangażowaniem tej urzędniczki do zmian programowych.
Dotąd MEN nie reagowało i nie komentowało artykułów, które ujawniały, że dr Kozak, koordynuje skróty m.in. na liście lektur, którą firmowała za Anny Zalewskiej i Przemysława Czarnka. Pisaliśmy o tym w lutym, pisały inne media, alarmowali nauczyciele z Protestu z Wykrzyknikiem. MEN milczało. Aż do ujawnionej przez „Newsweek” afery z Ordo Iuris w tle.
W czwartek w Radiu TOK Fm wiceministra Katarzyna Lubnauer odpowiadała na pytanie Karoliny Lewickiej: – Jakim cudem osoba, która była odpowiedzialna za realizację koncepcji z 2017 r. znalazła się na czele zespołu do spraw zmiany podstaw programowych resortu teraz?
– To jest akurat dość proste do wyjaśnienia – powiedziała wiceministra.
Tłumaczyła, że w każdej niemal grupie przedmiotowej, pracowali przedstawiciele CKE. Mieli pilnować, aby zmiany w podstawie programowej nie weszły w konflikt z wymaganiami egzaminacyjnymi. Większość zespołów przedmiotowych, pracowała więc w takim składzie, jak za ministra Czarnka. Poza tymi, które musiały zmierzyć się z czyszczeniem nasyconych prawicowo-konserwatną ideologią treści. Zupełnie nowy zespół skracał więc np. podstawę programową do historii. Do języka polskiego MEN również zaangażowało cztery „świeże” polonistki. I dr Kozak.
– Doszliśmy do wniosku, że musimy zachować pewną ciągłość – tłumaczyła Lubnauer w Radiu TOK FM. Mówiła też, że dr Kozak była „w dużym konflikcie z resztą zespołu” – tego za ministra Czarnka. Ponoć optowała za dużymi skrótami.
Sprawdźmy.
W 2017 r. dr Kozak pochwala powrót na listę książek Sienkiewicza i np. Kamieni na Szaniec. – Młodzi ludzie wbrew pozorom potrzebują autorytetów – mówi w programie Telewizji wpolsce.pl. W rozmowie z PAP podkreśla, że w podstawie programowej są duże braki. „Pierwsza sprawa dotyczy kodu kulturowego, który został zerwany, choćby z tego względu, że uczeń do tej pory w świetle dotychczasowej podstawy programowej czyta niewiele lektur, bo niewiele z nich jest obowiązkowych”.
Ścinamy, nie ścinamy?
Ministra Barbara Nowacka obiecała ściąć programy szkolne. Pod ministerialny topór miało iść ok. 20 proc. zagadnień z większości szkolnych przedmiotów. To była odpowiedź rządu na przedwyborcze apele rodziców o ulżenie doli uczniów, przeciążonych nauką i z coraz gorszym samopoczuciem. Jedną z wyborczych obietnic stał się zakaz prac domowych, kolejną – zmniejszenie podstaw programowych. Tak, żeby w szkole był czas na naukę, a nie pęd przez przeładowany materiał.
W lutym MEN przedstawiło do społecznych konsultacji pierwszy projekt rozporządzenia. Już wtedy padały zarzuty o to, że skrótów jest tak naprawdę zbyt mało. Na przykład z historii wypadł punkt o chrzcie Polski. Ale i tak go omawiano przy tym o Mieszku I i Dobrawie. Materiału było więc tyle samo, odchudzono wyłącznie urzędowy dokument. To jednak i tak dało pretekst, aby konserwatywne środowiska zaczęły krzyczeć o wynarodowieniu Polaków. MEN w wielu punktach uległo. Projekty cięć, które MEN pokazało w kwietniu po prekonsultacjach, były już bardziej zachowawcze.
To, co wiecznotrwałe
Podczas gdy zadanie, jakie przed sobą postawiło MEN pod Nowacką, można ująć w jednym, żołnierskim słowie: „skracamy”, to uwagi Ordo Iuris zmierzały w dokładnie przeciwnym kierunku. Wśród wniosków występują kolejno: przywrócić, przywrócić lub dodać, pozostawić, koniecznie przywrócić (to np. o Reducie Ordona) lub: rekomendujemy dodanie.
Miało już nie być kucia „Reduty Ordona”, ale wróciła; wydawało się, że MEN oszczędzi uczniom „poety smoleńskiego” – a jednak Jarosław Marek Rymkiewicz, który w 2010 r. napisał wiersz do Jarosława Kaczyńskiego, zajmuje na liście lektur miejsce tuż obok Czesława Miłosza. Wróciły „Pamięci i tożsamość” Jana Pawła II oraz „Przed sklepem jubilera” Karola Wojtyły. Według ekspertek Ordo Iuris „zarówno Jan Paweł II, jak i kardynał Wyszyński to nie tylko przedstawiciele Kościoła, ale przede wszystkim polscy patrioci, mężowie stanu i wielkie umysły”.
W podstawówce zostało Quo Vadis, bo książka „została przetłumaczona na 57 języków (…) i doczekała się kilku ekranizacji”, w związku z tym jej „fenomen można porównać do obecnego trendu oglądania seriali” .
Uwagi dotyczące zmian w podstawie programowej z polskiej dla Ordo Iuris przygotowało dziewięcioro ekspertów. Wśród nich dr Artur Górecki, fanatyczny teolog i historyk, pełnomocnik ministra Przemysława Czarnka ds. podstaw programowych i podręczników.
Jedyna propozycja skrótu pochodzi właśnie z jego rekomendacji. Dotyczy „Strużek” Marii Halber – współczesnej opowieści o dziewczyńskiej przyjaźni. Została umieszczona na liście lektur uzupełniających, czyli do wyboru, w ramach propozycji literatury współczesnej bliskiej nastolatkom.
Nie spodobała się dr Góreckiemu. Po pierwsze dlatego, że według niego wyparła „Pamięć i tożsamość” Jana Pawła II. Po drugie dlatego że „autorka deklaruje się jako zadeklarowana feministka, chce zmieniać »kolektywną wyobraźnię«, mówi »jestem zaangażowana politycznie« i używa formy »osoby autorskie«. Jest przykładem zawłaszczania myślenia młodych ludzi i zagospodarowywania go nie tym, co wiecznotrwałe, ale politycznie poprawne”.
I tak z kwietniowej propozycji MEN „Strużki” zniknęły. Wróciła „Pamięć i tożsamość” – choć we fragmentach.
Zaimpregnowani
MEN zamiata sprawę pod dywan. Pytana o wpływy Ordo Iuris na nową podstawę programową w czwartek w TVP Info ministra Barbara Nowacka zapewniała, że „mało kto jest tak impregnowany na pomysły Ordo Iuris”, jak MEN pod jej kierownictwem. – Proszę nie wierzyć w takie opowieści, że wiele wysłanych maili ze strony fundamentalistycznej organizacji może cokolwiek zmienić w planach, jakie ma MEN – zbywała problem śmiechem ministra edukacji.
Z kolei wiceministra Lubnauer w Radiu TOK FM powiedziała: – Muszę powiedzieć dość śmiało, że to, co stworzył „Newsweek” na temat prac (zespołu ds lektur –red.) jest całkowita bzdurą.
„Już nie mogę dłużej słuchać kolejnych pań ministerek z MEN tłumaczących się z bałaganu jaki zrobiły z tzw »reformą« i zmianami w podstawach programowych oraz najpierw zatrzymaniem, a potem powierzeniem przeprowadzenia tych zmian osobom, które niszczyły polską edukację w czasach Zalewskiej i PiS” – zareagował na Facebooku ksiądz Kazimierz Sowa, duchowny rzymskokatolicki i publicysta.
– To nie tylko nieudolność. To rodzaj przekonania o swojej nieomylności i samozadowolenie z bycia „nie–Czarnkiem”. Ale tak zawsze się kończą wszystkie „reformy”, kiedy do zaproponowania ma się co najwyżej likwidację prac domowych i najchętniej słucha się tych, co kiwają głowami – skomentował.
Bo jednak ministry edukacji pożegnały dr Wiolettę Kozak, na jej miejsce mianowały nową koordynatorkę – jedną z pracujących w zespole polonistek. Dr Kinga Białek kształci młodych nauczycieli polskiego w Szkole Edukacji Polsko–Amerykańskiej Fundacji Wolności oraz wykłada na Uniwersytecie Warszawskim. Na pytanie, co teraz wypadnie lub wpadnie na listę lektur dr Białek nie chce odpowiadać.
– Będziemy skracać. Odpowiedzialnie i merytorycznie – mówi tylko. Choć przyznaje, że osobiście optuje za znacznym skróceniem listy lektur.
Zaważą argumenty
Prace nad kolejnym projektem podstawy programowej z polskiego mają trwać do końca tygodnia.
W tym czasie MEN będzie się jeszcze konsultowało z nauczycielami. W minionym tygodniu byli w ministerstwie wykładowcy z polonistyki na UJ z prof. Krzysztofem Biedrzyckim. W ten wtorek mają się spotkać w MEN nauczyciele, którzy oprotestowali dotychczasowe projekty. Grupa polonistów z m.in. Dariuszem Martynowiczem i Katarzyną Włodkowską, zebrała ponad 4 tys. podpisów pod manifestem „Grzeczni już byliśmy” w sprawie zmian w podstawie programowej. Do dziś ich petycję podpisało ją ponad 4 tys. osób. „Proponowane »cięcia« w podstawie programowej z języka polskiego są pozorne (…) praktycznie niewidoczne, sprzeczne zarówno z oczekiwaniami środowiska polonistycznego, jak i potrzebami współczesnych uczniów” – napisali poloniści. Żądają większego ograniczenia lektur obowiązkowych.
Pytam dr Białek, czy nadal obowiązuje kryterium matematyczne i czy poloniści autorzy –manifestu muszą licytować się na liczbę podpisów z Ordo Iuris?
– Nie trzeba się licytować, zaważą argumenty – odpowiada dr Białek.
Zadanie nie jest proste. Nie da się przecież zrealizować każdego społecznego postulatu z konsultacji, bo one często wzajemnie się wykluczają. Czym powinna się kierować jako koordynatorka prac?
– Podczas prac zespołu decydowała matematyka – mówiły mi polonistki.
– Zapowiadając prekonsultacje, motywowane prawdopodobnie chęcią zamanifestowania otwartości (…) W obliczu tysięcy napływających wniosków (…) trudno było – pozostając w zgodzie z deklaracją ministry – ich nie uwzględnić – komentował zamieszanie z uwagami Ordo Iuris Jarosław Pytlak, dyrektor szkół Społecznego Towarzystwa Oświatowego na warszawskim Bemowie i edukacyjny publicysta.
– Konsultacje to nie wybory ani plebiscyt, aby kierować się wyłącznie głosem większości – przypomina jednak społeczna aktywistka Alina Czyżewska.
Z tzw. 7 zasad konsultacji, opracowanych przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji można wyczytać tyle, że „ostateczne decyzje podejmowane w wyniku przeprowadzonych konsultacji powinny reprezentować interes publiczny i dobro ogólne”. Liczy się przy tym „przejrzystość” i „responsywność” – co oznacza, że uczestnicy konsultacji powinni uzyskać jasny komunikat, dlaczego jakieś wnioski zostały uwzględnione a inne nie.
***
W aktualnym projekcie mamy 18 lektur obowiązkowych dla liceum i technikum, plus 14 utworów krótkich lub we fragmentach oraz 11 punktów z nazwiskami poetów. Do tego ok. 70 tytułów na liście lektur uzupełniających (do wyboru). Według badań, na które powoływała się wiceministra Lubnauer w Radiu TOK FM – już w 2014 r. do czytania lektur szkolnych przyznawało się zaledwie 7 proc. polskich uczniów. Dziś wielu z nich nie czyta nawet streszczeń, bo są zbyt obszerne. Sięgają po omówienia głównych motywów.