-
Nowe badania dowodzą, że czarna śmierć w XIV-wiecznej Europie mogła być spowodowana przez zmiany klimatu wywołane erupcjami wulkanicznymi.
-
Chłodne lata i nieurodzaj zmusiły państwa włoskie do importu zboża z regionu Morza Czarnego, przyczyniając się do przeniesienia bakterii Yersinia pestis.
-
Dotychczasowy pogląd, że epidemia wybuchła przez broń biologiczną i szczury, został zakwestionowany na rzecz teorii o handlu zbożem napędzanym przez katastrofę klimatyczną.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Choroby i epidemie podobne do dżumy pojawiały się w Europie już wcześniej, ale nie jest to jasne. Szczątki ludzi sprzed 5 tysięcy lat znalezione na terenie Rosji zawierały w sobie ślady pałeczek Yersinia, zatem bakteryjnego patogenu wywołującego tę chorobę.
Dżuma mogła być obecna na azjatyckich stepach już wtedy. Jak pisaliśmy w Zielonej Interii, Europejskie Stowarzyszenie Paleopatologii potwierdziło, że w egipskie mumii przechowywanej w Museo Egizio w Turynie znaleziono ślady działalności pałeczki dżumy, a mumia ta pochodzi z Drufiego Okresu Przejściowego, czyli mniej więcej lat 1786-1567 p.n.e., czyli czasów rządów XIII dynastii. Według naukowców, próbki DNA znalezione w treści jelitowej i tkanki kostnej zmumifikowanej osoby zawierało ślady bakterii Yersinia pestis, co oznacza, że ofiara przeszła zaawansowane stadium dżumy przed śmiercią.
Niezależnie od tego, czy w dawnych wiekach pojawiała się dżuma albo choroby z nią utożsamiane, to „czarna śmierć” jest kojarzona zwłaszcza z XIV wieku, kiedy to w 1346 r. wybuchła wielka epidemia dżumy, trwająca do ok. 1353 r. Największa i najbardziej niszczycielska, jaką znamy. Wielka epidemia dżumy z połowy XIV wieku zabiła od jednej trzeciej do nawet ponad połowy mieszkańców kontynentu, atakowała także Polskę. To wtedy uciekający przed epidemią Giovanni Boccaccio stworzył „Dekameron”, czyli zbiór opowieści dziesięciorga mieszkańców Florencji schowanych w kryjówce w obawie przed dżumą.
Za miejsce wybuchu epidemii uważano Teodozję i Krym
Utożsamiany ją z inwazją nowych szczurów wędrownych na Europę, które przynieść miały zainfekowane pałeczkami dżumy pchły. Często początek tej epidemii wiąże się z wydarzeniami na Krymie w 1346-1347 r., kiedy to wojska tatarskie oblegały Kaffę, czyli Teodozję. Była to krymska placówka handlowa Genueńczyków nad Morzem Czarnym to podczas oblężenia Tatarzy pod dowództwem Dżany-bega mieli zastosować broń biologiczną. Katapultami wrzucali za mury miasta ciała zakażonych dżumą. Doprowadzić to miało nie tylko do kapitulacji Teodozji, ale i do rozwleczenia choroby na resztę Europy przez uciekających z Krymu genueńskich kolonizatorów.
Tak się miało zacząć, w kolejnych latach dżuma opanowywała kolejne fragmenty Europy. W październiku 1347 r. zarzewie choroby pojawiło się na Sycylii, dokąd dotarły statki genueńskie. Potem objęła Sardynię, południowe Włochy, Imperium Otomańskie i Bałkany, dalej Półwysep Iberyjski, Francję i wreszcie dotarła aż na Wyspy Brytyjskie, do Niemiec, Polski i Skandynawii. Wszędzie siała mordercze spustoszenie, a ludzie długo nie wiedzieli, czym dżuma jest, jak się rozprzestrzenia i jak ją zwalczać. Wiemy to dopiero od XIX wieku, a przez kilkaset lat choroba wielokrotnie demolowała zwłaszcza miasta Europy, w tym Polski, gdzie mocno doświadczyła zwłaszcza Gdańsk, Poznań czy Kraków.
Czyżby za wybuch epidemii dżumy odpowiadał wulkan?
Wulkanów raczej nie łączylibyśmy z epidemią tej strasznej choroby, ale okazuje się, że źródło problemu tkwi właśnie w kraterach. Dowiedli tego naukowcy z Uniwersytetu Cambridge i Instytutu Leibniza Historii i Kultury Europy Wschodniej w Lipsku. Ich badania wskazują na to, że aktywność wulkaniczna albo jednego, albo wielu wulkanów około 1345 r. spowodowała poważne problemy klimatyczne na kuli ziemskiej. Jednym z problemów spadek temperatur w kolejnych latach z powodu opadu popiołu wulkanicznego i gazów.

Wiadomo, że w XIV wieku mieliśmy do czynienia z potężnymi atakami mrozu, zwanymi nawet niekiedy „małą epoką lodowcową”. Ona miała zacząć się w XIV wieku po okresie ocieplenia we wcześniejszym średniowieczu. Zwłaszcza w XIV wieku symptomem ochłodzenia miały być ciężkie zimy, to wtedy powstawały mity o karczmach stojących na zamarzniętym Bałtyku i podobne historie.
Było zimno, a ochłodzenie mogło być pokłosiem erupcji wulkanicznej w którymś miejscu świata. To z kolei doprowadziło do nieurodzaju w całym regionie Morza Śródziemnego. Aby uniknąć zamieszek i głodu, włoskie miasta-państwa takie jak Genua czy Wenecja wykorzystywały swoje powiązania do handlu z producentami zboża z regionu Morza Czarnego. Jak podaje „Communications Earth & Environment”, to pierwsze w dziejach powiązanie zmiany klimatu i handlu oraz rolnictwa z wybuchem wielkiej epidemii dżumy.
Wraz ze zbożem z Azji do Europy miały dotrzeć bowiem pałeczki choroby. Jak czytamy: „Chociaż przyjmuje się, że bakteria Yersinia pestis, będąca przyczyną tej choroby, pochodziła od populacji gryzoni z Azji Środkowej i dotarła do Europy przez wybrzeża Morza Czarnego, początki czarnej śmierci są nadal przedmiotem debaty. Wedle nowych badań powulkaniczna zmiana klimatu i głód obejmujący kraje śródziemnomorskie w latach 1345-1347 zmusiły włoskie republiki morskie: Wenecję, Genuę i Pizę do uruchomienia dobrze rozwiniętej sieci dostaw i importu zboża od Mongołów ze Złotej Ordy wokół Morza Azowskiego.
Ta spowodowana klimatem zmiana w dalekosiężnym handlu zbożem nie tylko zapobiegła głodowi w dużych częściach Włoch, ale także wprowadziła bakterię dżumy do portów śródziemnomorskich i przyspieszyła jej szybkie rozprzestrzenianie się w dużej części Europy”.
Rezerwuar dżumy tkwił w ciałach gryzoni na stepach Azji
Z tego wynika, że to nie broń biologiczna i ciała zakażonych wrzucanych za mury Teodozji i nie podstęp tatarski, ale świadomy handel Europy z Mongołami doprowadził do epidemii dżumy, której obecność na stepach środkowej Azji stwierdzono w pierwszej połowie XIV wieku dzięki analizie nagrobków na terenie Kirgistanu. Statki przewożące zboże znad Morza Czarnego najprawdopodobniej przewoziły również pchły zakażone Yersinia pestis, piszą naukowcy. Nadal nie wiadomo dokładnie, skąd pochodzi ta śmiercionośna bakteria, ale jej DNA sugeruje, że gdzieś w Azji Środkowej mógł istnieć jej naturalny rezerwuar u myszoskoczków albo bobaków mieszkających na stepach azjatyckich.
Te badania łączą kropki. Analizy słojów drzew z Hiszpanii wskazują np. na to, że w latach 1345, 1346 i 1347 mieliśmy chłodne, co za tym idzie nieurodzajne lata w dużej części południowej Europy. Jedno zimne lato to nic nadzwyczajnego, ale tutaj były całe ich serie. „Wiele miast, nawet dużych, takich jak Mediolan i Rzym, najprawdopodobniej nie zostało dotkniętych epidemią najwyraźniej dlatego, że nie musiały importować zboża po 1345 r.” – konkluduje Martin Bach z Instytutu Leibniza Historii i Kultury Europy Wschodniej w Lipsku.


