W czwartek 25 stycznia na sejmowych korytarzach Jarosław Kaczyński oświadczył, że prawomocnie skazani i osadzeni w więzieniu Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik byli tam torturowani. Co więcej, prezes zarzucił marszałkowi Szymonowi Hołowni, że „uczestniczy w akcji siłowej zmiany ustroju państwa”, a także zasugerował, że powinno dojść do przedterminowych wyborów, a wcześniej władzę powinien przejąć „nowy rząd”. Dzień wcześniej Kaczyński zwołał konferencję przed siedzibą Prokuratury Krajowej, podczas której stwierdził, że w Polsce dochodzi do „pełzającego zamachu stanu”. Zaapelował także do prezydenta o podjęcie działań, „o których nie będzie mówił”.
Politycy PiS muszą tłumaczyć się ze słów Kaczyńskiego. „Wywołuje ferment”
Ostatnie słowa i zachowania prezesa PiS wywołały szereg dyskusji. Nikt bowiem nie rozumie, co Kaczyński ma na myśli i jaki jest cel jego działań. Nie rozumieją tego nawet członkowie partii, którzy dystansują się od słów swojego lidera. Wśród nich znalazł się między innymi poseł Krzysztof Szczucki, który w rozmowie z Wirtualną Polską stwierdził, że nie zna wypowiedzi Kaczyńskiego o potrzebie „nowych wyborów”. Janusz Cieszyński, były minister w rządzie PiS oświadczył z kolei, że „nie siedzi w głowie prezesa”. Od słów lidera opozycji zdystansował się także poseł Marek Ast. – Nowe wybory? Nie jestem rzecznikiem partii, nie będę odpowiadał na pytania o tę sprawę. Dzisiaj nic mi nie wiadomo, byśmy zmierzali w tę stronę – oświadczył.
Zarzuty w kierunku prezesa padają także w nieoficjalnych rozmowach polityków PiS. Zdaniem jednego z członków partii „mówienie o przyspieszonych wyborach jest absurdalne” – podała WP. Politycy argumentują, że nie tylko nie ma przesłanek do ich przeprowadzenia, ale taki scenariusz wykluczył także prezydent. Co więcej, w takich wyborach PiS mogłoby osiągnąć gorszy wynik niż w październikowych wyborach parlamentarnych.
– Nie rozumiem takiego gadania. To tylko wywołuje ferment i temat, który w naszych wewnętrznych rozmowach nie istnieje. Jakie wybory, o czym my mówimy? Ja nie zamierzam tego tłumaczyć, bo powiem dwa słowa za dużo i będzie kłopot. Serio, nie znam intencji prezesa. Nie jestem też entuzjastą wszystkich tych korytarzowych utarczek z dziennikarzami – oświadczył anonimowy polityk w rozmowie z portalem. Inny działacz podkreślił, że przez zachowanie Kaczyńskiego media otrzymują „zastępcze tematy”. – Przykrywamy niepotrzebnymi wypowiedziami to, co robi Tusk. A dziennikarze, zamiast pytać o Tuska, pytają o prezesa – stwierdził.
Niezrozumiały apel Kaczyńskiego do prezydenta Dudy
Politycy PiS nie są w stanie powiedzieć, o co chodziło prezesowi w apelu skierowanym do prezydenta Andrzeja Dudy. Domyślają się jednak, że może chodzić o wywarcie presji na rząd Donalda Tuska w sprwie zmian w Prokuraturze Krajowej i mediach publicznych. Można także usłyszeć opinie polityków, że Duda jest zbyt bierny w tych sprawach. Jak nieoficjalnie dowiedziała się WP, prezydent nie planuje zwoływania Rady Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie, o której mówił Jarosław Kaczyński. – Pan prezydent doskonale wie, co ma robić i jeżeli uzna za stosowne zwołać RBN, zrobi to. Jeżeli nie – to nie – powiedział w rozmowie z portalem doradca Andrzeja Dudy Łukasz Rzepecki.