Piszę tu sobie o różnych sprawach, na ogół szukając inspiracji w koronkowej złożoności otaczającego mnie świata. Napotykam na swojej drodze tematy trudne, czasem trafiają się lżejsze, takie, z których wypada się pośmiać.
Zdarza się, że jak ostatnio, potrzebuję powagi i poczucia, że w obliczu katastrofy, ukojenie przyniosą mi mądrzy, szlachetni ludzie dzierżący stery władzy. Włączam więc z nadzieją transmisję z poświęconego analizie sytuacji powodziowej posiedzenia Sejmu i co znajduję? Nudę. Bezbrzeżną, nieograniczoną, połykającą wielkimi ziewnięciami, wysysającą poczucie sensu nudę.
Z jednej strony mamy tragedię, której rozmiary tak naprawdę poznamy dopiero wtedy, kiedy wody opadną i straty zostaną oszacowane. Z drugiej zaś, słyszymy do bólu przewidywalne polityczne komentarze, festiwale oskarżeń oświetlane fajerwerkami pomówień. Można oczywiście całkiem nieźle się pobawić, przewidując, co kto powie z sejmowej mównicy. Można posłuchać Mateusza Morawieckiego i odpowiedzieć sobie na pytania, czy mi go brakowało, czy też w mniejszych niż premierowskie dawkach wypada ciekawiej (odpowiedź na oba pytania, napiszę to jednak na wszelki wypadek, brzmi „nie”). Można liczyć, ile razy opozycja powtórzy dość topornie wyrwane z kontekstu zdanie premiera Donalda Tuska o prognozach. Jednak w tyle głowy cały czas pobrzmiewają echa pytania „serio?”. Naprawdę na nic więcej państwa nie stać?
Potrzebujemy polityki, która zacznie się wreszcie opierać na myśleniu w kategoriach długiego trwania, a nie aktualnostek zmieniających się jak w pokręconym kalejdoskopie
Czy w tej sytuacji rzeczywiście najważniejsze jest wypinanie rachitycznych piersi do orderów i zastanawianie się nad tym, kto wybudował zbiornik Racibórz Dolny? Już by państwo lepiej sobie poczytali listy dziękczynne, jakie do tego obiektu piszą ludzie na Google Maps: „Ufam temu zbiornikowi bardziej, niż niektórzy ufają swojej żonie” albo „Pod ochronę twoich wałów się udajemy”. Są tam też takie wpisy jak ten od ekipy EkstraMisja: „Droga Zaporo Przeciwpowodziowa, chcielibyśmy złożyć serdeczne podziękowania za to, że potrafiłaś »trzymać wodę« lepiej, niż my trzymamy nasze noworoczne postanowienia. Twoja nieustępliwość wobec żywiołów jest imponująca – żadna fala nie ma z Tobą szans! Dzięki Tobie możemy spać spokojnie, bez myśli o nagłym przypływie w salonie. Jesteś prawdziwym mistrzem w dziedzinie »nawadniania na dystans« – blisko, ale jednak daleko! Takich wałów w Polsce nam trzeba. Tak trzymaj i nie pękaj!”.
Internautki i internauci nie mają problemu z wdzięcznością wobec wszystkich, dzięki którym obiekt powstał, włączając w to także ludzi, którzy zostali przesiedleni z terenów, na których został zbudowany. Można, serio, da się. Tak samo jak można było bez spania, przez wiele długich dni, napełniać piaskiem worki i wzmacniać przeciwpowodziowe wały bez sprawdzania, kto ma jaki napis na koszulce.
Konia z rzędem temu, kto będzie mieć odwagę wyrwać się z dynamiki koalicja-opozycja na tyle, by wypowiedzieć własne zdanie, wychodzące poza doraźne polityczne bredzenie. To się robi konieczne, bo naprawdę potrzebujemy takiej polityki, która zacznie się wreszcie opierać na myśleniu w kategoriach długiego trwania, a nie aktualnostek zmieniających się ciągle jak w pokręconym kalejdoskopie, w którym ktoś wcisnął guzik „fast forward”. Tym bardziej mnie niepokoi, rozczarowuje, a nawet obrzydza to, że poza nudną przewidywalność nieistniejącego dialogu (w którym, kiedy jedni mówią, drudzy opuszczają salę, bo tylko do swoich warto mówić, tylko swoi są warci uwagi, tylko swoim się bije brawo) wychodzą jedynie ekstremiści, którzy jak posłowie Jakubiak czy Mentzen, za najważniejsze uznali natychmiastowe powołanie komisji śledczej do spraw zbadania wpływów niemieckich w polskiej polityce.
Z napięciem obserwuję zresztą ewolucję tej koncepcji, bo zaczęło się od ulubionego hasła Konfederacji, że „oni wszystko zepsuli, a myśmy jeszcze nie rządzili” i jeszcze we wtorek proponowano powołanie komisji śledczej, która miałaby zbadać wszystkie zaniedbania, jakich na przestrzeni ostatnich niemal 30 lat dopuściły się kolejne rządy, nie dbając o zapewnienie Polkom i Polakom bezpieczeństwa w razie powodzi. Pomysł jednak jakoś się nie przebił, postanowiono więc zaostrzyć plany i zaproponować zbadanie sprawy w wariancie rozszerzonym, czyli znaleźć niemieckich agentów. Nie powinno nam to nastręczyć wielu trudności, bo poseł Mentzen wskazał, iż kryją się oni w organizacjach ekologicznych i wzywają do ochrony klimatu. Przewrotny naród, ci Niemcy – jak tak dalej pójdzie, zaczną sprawdzać, czy naprawdę segregujemy śmieci, będą nam gasić światło i zakręcać wodę. Hańba.