70-letni Jerzy Ziobro został przyjęty do kliniki kardiologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie w czerwcu 2006 roku po tym, jak zgłosił się na badania. Lekarze skierowali go na zabieg koronarografii, przeprowadzili także angioplastykę wieńcową i wszczepili stenty. 1 lipca stan Jerzego Ziobry zaczął się pogarszać. Ojciec byłego ministra sprawiedliwości zmar³ w nocy z powodu niewydolności serca i obrzęku płuc w wyniku nieodwracalnego uszkodzenia serca. To zapoczątkowało kilkuletnią batalię sądową przeciwko medykom. – Byłem w szoku. Trzeba mieć grubą skórę. Ja niestety takiej nie mam. Odczuwam zarzuty bardzo boleśnie. Ich oskarżenie brzmi, jakbym był mordercą – tak o działaniach śledczych i sądów mówił jeden z lekarzy, który operował Ziobrę, prof. Jacek Dubiel w rozmowie z portalem goniec.pl.
Prof. Jacek Dubiel: Zbigniewowi Ziobro pomagali „usłużni przyjaciele”
W wywiadzie opublikowanym w niedzielę 26 maja kardiolog wspominał postępowanie prokuratury i akt oskarżenia, który przeciwko niemu i innym lekarzom, którzy operowali ojca Zbigniewa Ziobry, rodzina zmarłego wniosła do sądu. – Są przekonani o słuszności swoich działań. To przekonanie jest podsycane jeszcze prawdopodobnie z innych źródeł. Ta sprawa stała się to dla nich pożywką, ale to chora pożywka. A przecież tę truciznę powinno się pewnego dnia odciąć – ocenił prof. Dubiel.
Według lekarza byłemu ministrowi sprawiedliwości pomagali „usłużni przyjaciele”, którzy „pojawili się w jego życiu jako tzw. pomagierzy”. – I utrzymywali w przekonaniu, że pan Jerzy był tak naprawdę zdrowym człowiekiem, który poszedł do szpitala tylko na badanie diagnostyczne – stwierdził lekarz. Zapewnił, że jego zespół, który operował Jerzego Ziobrę, był w tamtym czasie jednym z najlepszych w całej Polsce.
Więcej na temat sprawy śmierci Jerzego Ziobry i postępowania wobec lekarzy z Krakowa piszemy w poniższym tekście:
Lekarz, który operował ojca Zbigniewa Ziobry, zabiera głos. „Ta sprawa odebrała mi kilka lat życia”
Prof. Dubiel podkreślił, że ze swojego doświadczenia może powiedzieć, że „aparat państwa potrafi każdego zmiażdżyć”. – Ta sprawa odebrała mi kilka lat życia. Trwa to tak długo, że mój pełnomocnik już zdążył umrzeć – powiedział kardiolog. W rozmowie z dziennikarzem Gońca przyznał, że zgodnie z jego wiedzą „było co najmniej czterech prokuratorów oddelegowanych tylko po to, żeby śledzić i ewentualnie dostrzec jakikolwiek jego błąd”.
– Nie mówię tu o błędzie według pojęcia lekarskiego, chodziło raczej o wszelkiego rodzaju niedomówienia. Po to, by ewentualnie rozpoczynać następną grę. Nie jest łatwo pracować, jeżeli każdy zgon jest analizowany przez grono prokuratorów. A przecież życie zawsze kończy się kiedyś śmiercią – zaznaczył prof. Dubiel.