– Sędziowie Tuleya, Juszczyszyn, Żurek i Gąciarek mają odbudowywać praworządność wraz z neosędziami, którzy ją niszczyli? I jest na to zgoda ministra sprawiedliwości i Senatu? W taki sposób legalizuje się proces niszczenia sądów – mówi prof. Michał Romanowski.
„Newsweek”: „Nowela KRS legitymująca neosędziów to cios w wyborców 15 października, w tych, którzy walczyli z neo-KRS, Izbą Dyscyplinarną i prokuraturą Ziobry. To porażka odbudowy DNA rządów prawa. Wartości są zero-jedynkowe, nie wolno nimi kupczyć”. Ten pana wpis na platformie X był do ministra sprawiedliwości czy do premiera?
Prof. Michał Romanowski: Trochę do premiera Tuska, na którego rachunek pracują wszyscy członkowie jego rządu. Ale przede wszystkim do ministra Bodnara, pod którego auspicjami przygotowywana jest nowelizacja ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, która zgodnie z artykułem 186 konstytucji stoi na straży niezależności sędziów i sądów.
Jak zareagowali na tę nowelizację ustawy sędziowie Igor Tuleya i Paweł Juszczyszyn, którzy stali się symbolami oporu przeciwko niszczeniu praworządności przez rząd Zjednoczonej Prawicy? A których pan przez lata bronił w sądach.
– Bardzo źle. Tuleya powiedział publicznie, że to jest sprzedaż ideałów rewolucji. Juszczyszyn oświadczył, że jest załamany. Myślę, że obydwaj w reprezentatywny sposób oddali nastroje większości środowiska sędziowskiego.
Co poszło nie tak? Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło przywracać praworządność, więc przygotowało nowelizację ustawy, żeby KRS była niezależna od polityków. W miejsce 15 tak zwanych neosędziów wadliwie wybranych – bo przez polityków poprzedniego Sejmu – mieli wejść nowi pełnoprawni sędziowie.
– Od samego początku Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia na czele z jej szefem prof. Krystianem Markiewiczem i ja również wskazywaliśmy ministrowi Bodnarowi, że w przywracaniu praworządności bardzo ważna będzie kolejność. Nie da się przygotować reformy ustroju sądów bez rozliczenia i uregulowania statusu neosędziów, czyli sędziów wskazanych przez obecną upolitycznioną neo-KRS i mianowanych przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Ministerstwo wybrało jednak inną drogę – wprowadzenia kadłubkowej reformy spraw fundamentalnych, która w dodatku obarczona jest tym pierwotnym grzechem.
Projekt ministerstwa zakładał, że nowych członków KRS mogliby wybierać również neosędziowie. A potem Senat dodał do ustawy poprawkę, by neosędziowie mogli nawet kandydować do tej odpolitycznionej KRS.
– W znaczeniu moralnym to jest przekreślenie idei walki o niezależne sądy prowadzonej w ostatnich latach. Przekreślenie osobistych ofiar poniesionych przez wielu sędziów i ich rodziny. Tylko ci, którzy rozmawiali z ich bliskimi, wiedzą, jak wiele ich to kosztowało i jak wielką nadzieją była zmiana po wyborach 15 października 2023 r.
Oczywiście wymiar moralny będzie miał też olbrzymi wpływ na reformowanie i odbudowę sądownictwa. Profesor Timothy Snyder powiada, że instytucje same się nie obronią, więc nie da się zbudować państwa bezprawia bez prawników. Ale dzisiaj jesteśmy w odwrotnej sytuacji – nie da się odbudować państwa prawa bez prawdziwych prawników, którzy bronili z poświęceniem instytucji sądów. Nie godzili się, żeby sądy były skomponowane z osób wadliwie wybranych, nazywanych potocznie neosędziami. Odmawiali orzekania z nimi i za to byli karani. I teraz sędziowie Tuleya, Juszczyszyn, Waldemar Żurek, Piotr Gąciarek i wielu innych mieliby odbudowywać instytucje sądów wraz z tymi neosędziami, którzy ją niszczyli? Z Piotrem Schabem, Przemysławem Radzikiem, Michałem Lasotą, Łukaszem Piebiakiem i Dagmarą Pawełczyk-Woicką?
I jest na to zgoda ministra sprawiedliwości i Senatu? Przecież w taki sposób się legalizuje proces niszczenia sądów.
Minister Adam Bodnar musi mieć tego świadomość.
– Powinien mieć, ale nie wiem, czy ją ma. Nie przypisuję ministrowi złych intencji. Przecież wspólnie wychodzimy od tych samych wartości, czyli krytycznej oceny tego, co nastąpiło w sądownictwie w związku z uchwaleniem ustawy o neo-KRS, która zaczęła działać w 2018 r. To od tego czasu setkami nominowano neosędziów.
Teraz minister Bodnar powiada, że musi jak najszybciej odblokować możliwość nominacji sędziów przez nową KRS, ponieważ sądy mają braki kadrowe i grożą nam przewlekłe postępowania. A niezależnie od tego w późniejszym czasie zostanie przygotowana ustawa o rozliczeniu i statusie neosędziów. To założenie, że najpierw zalegalizujemy status neosędziego, a następnie go zakwestionujemy, jest z gruntu błędne.
Dlaczego taka kolejność może być groźna?
– Jestem praktykującym adwokatem, nie tylko profesorem akademickim, więc wiem, że kwestionowanie statusu neosędziów będzie w sądach podważone.
Jeżeli parlament uchwaliłby ustawę zgodną z propozycją ministra Bodnara, to wtedy nie ma podziału na sędziów i neosędziów. Z prawnego punktu widzenia są tylko osoby, które uzyskały nominacje na stanowisko sędziego w wyniku konkursu przeprowadzanego przez KRS i one mają prawo wybierać reprezentację sędziów i mają prawo być wybrane.
To miał być ukłon w stronę prezydenta Dudy, który wielokrotnie ostrzegał, że nie podpisze żadnej ustawy, która będzie podważać status nominowanych przez niego neosędziów.
– Ten przepis w istocie potwierdza nominacje prezydenta, który – przypomnijmy – jest wspólnie z ministrem Zbigniewem Ziobrą architektem wszystkich złych zmian w sądownictwie i w Trybunale Konstytucyjnym.
Ta poprawka, jeżeli taki był cel ministra Bodnara, bardzo istotnie zwiększa szansę na podpis prezydenta pod ustawą. Ale to jest naprawdę bardzo niebezpieczny eksperyment.
Na czym miałoby polegać rozliczenie neosędziów?
– Jest gotowy projekt stowarzyszenia Iustitia, który zakłada wycofanie nominacji sędziów dokonanych przez neo-KRS. Każdy z takich sędziów wróciłby więc na stanowisko, które zajmował wcześniej. Ale mógłby ubiegać się ponownie o awans przed odpolitycznioną KRS. Z kolei osoby, które za sprawą neo-KRS dopiero trafiły do zawodu sędziego z innych zawodów – adwokaci, prokuratorzy, radcowie prawni – straciliby status sędziego. Ale to jest mniejszość spośród nominowanych przez neo-KRS. Trudno więc nazwać ten projekt radykalnym.
Co wtedy z orzeczeniami już wydanymi przez neosędziów?
– Sąd obsadzony przez neosędziów nie jest sądem, bo sąd jako instytucję tworzą sędziowie, a nie neosędziowie. Niesąd nie ma zatem zdolności wydawania orzeczeń, a więc są to orzeczenie nieistniejące. Nie można jednak pomijać, że takich orzeczeń zostało wydanych już bardzo dużo i one dotykają sytuacji życiowych. Iustitia zaproponowała, aby pozostały one w mocy, ale strony postępowania mogłyby domagać się uchylenia orzeczeń z powodu udziału w ich wydaniu neosędziego. Popieram to rozwiązanie jako uwzględniające interes stron postępowania, które mogą nie być zainteresowane wzruszaniem takich orzeczeń.
Natychmiast pojawiłyby się zdjęcia, na których Andrzej Duda po raz wtóry wręcza nominacje sędziowskie tym samym osobom. To uderza w wizerunek prezydenta, więc nie ma szans na jego podpis.
– Dla prezydenta mogłoby to być rzeczywiście nieakceptowalne, ale Andrzej Duda nie jest cesarzem Kaligulą, który ma zdolność namaścić dowolnego człowieka na sędziego. Przepisy jasno wymagają, aby osoba, która ma być nominowana przez prezydenta na sędziego, najpierw została wyłoniona w konkursie organizowanym przez organ konstytucyjny, jakim jest KRS, i on ma być niezależny od polityków.
Chcemy mieć sądownictwo, które jest szybkie, ale byle jakie? Posłusznych sędziów, którzy nie będą mieć żadnych oporów, gdy kolejna partia pójdzie krok dalej w niszczeniu praworządności?
Prezydent Duda chyba uznaje, że jego podpis ma moc sprawczą.
– Ale odpowiedź konstytucjonalistów w sprawie współczesnej prerogatywy prezydentów jest jednoznaczna – ta prerogatywa jest deklaratywna, nie monarchistyczna. Jeżeli postępowanie kwalifikacyjne sędziego jest obarczone wadą prawną, to jest ono nieważne. Podpis Andrzeja Dudy nie ma mocy uzdrawiania takiej osoby.
Ale prezydent cały czas mianuje nowych neosędziów.
– Tak, i robił to również chwilę po ostatnich wyborach. Ale sądy nie są dla prezydenta, bo prezydentem się bywa, sądy mają trwać i być niezależne. Co bardzo ważne, ta niezależność, zgodnie z artykułem 2 traktatu o ustanowieniu Unii Europejskiej, jest wartością prawną, a nie wartością polityczną. Niezależne sądownictwo jest bowiem absolutnie fundamentalne z punktu widzenia odbudowania trójpodziału władzy. A w istocie dwupodziału władzy, bo w demokracji opartej na większości parlamentarnej władza ustawodawcza bardzo często staje się maszynką do głosowania ustaw, które są przygotowane przez władzę wykonawczą, czyli przez partie rządzące. Wtedy zasadnicze napięcie rodzi się między władzą polityczną a sądami. Cyceron mawiał: niech zbroja ustąpi przed togą. Dlatego że parlament i rząd mają pieniądze, środki przymusu w postaci wojska, policji, służb specjalnych, a społeczeństwo musi mieć gwarancje, żeby prawo było wykonywane. Prawo jest dla rządzonych, nie dla rządzących.
Michał Romanowski
Foto: Romanowski i Wspólnicy – Kancelaria / Materiał prasowy
Rządzeni mogą się pogubić w tym sporze. Jeśli prezydent uznaje, że neosędziów mianował zgodnie z konstytucją, to znaczy, że neo-KRS też jest legalna. Ale skrócenie legalnej KRS jest niezgodne z konstytucją. Godząc się na propozycję ministra Bodnara, złamałby więc konstytucję w takim sensie, w jakim on ją pojmuje.
– Tak, skrócenie legalnie wybranej KRS byłoby wbrew konstytucji.
Z drugiej strony minister Bodnar uznaje obecną neo-KRS za niekonstytucyjną, bo zasiadają w niej nieprawidłowo wybrani neosędziowie. Czy dopuszczając ich do kandydowania do nowej KRS, nie naruszałby konstytucji?
– Ja rozumiem, że jest wiele spraw, gdzie nie wszystko jest czarno-białe. Rozumiem, że wola polityczna jest ważna. Ale w sprawach o charakterze zasadniczym sytuacja jest zero-jedynkowa – poprawka senacka oswaja bezprawie, jest jak wpuszczenie wirusa dżumy, to początek końca. Trzeba mieć wyobraźnię, by zobaczyć, jakie będą tego skutki. My je już widzimy – neosędziowie czują, że mieli rację.
Co z tej świadomości, że mieli rację, wynika?
– Wynika to, że wszystkie orzeczenia, które wydawali, są jednak ważne i nie można ich podważać. Pytanie, jak w tej sytuacji traktować teraz tych wszystkich sędziów, którzy nadal odmawiają orzekania z neosędziami? Czy to jest działanie zgodne z prawem? Takich problemów będzie więcej, będą się nawarstwiać i będą utrudniać uzdrowienie sądów.
Bardzo ważny ruch zrobiła sędzia Anna Kalbarczyk z II Wydziału Karnego Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Wystartowała w konkursie i uzyskała nominację do sądu apelacyjnego. Ale ponieważ tę nominację dostała dzięki neo-KRS, to sama uzyskała w ten sposób status neosędziego. W grudniu minionego roku uznała, że popełniła błąd, więc zwróciła się do Ministerstwa Sprawiedliwości, by na powrót mogła orzekać w sądzie karnym. Sama chciała naprawić swój błąd, nie czekając na zmiany ustawowe, które powinny zdecydować o statusie neosędziów.
Czy znalazła jakichś naśladowców spośród 3 tys. neosędziów?
– Niestety, nikt z neosędziów nie poszedł drogą sędzi Kalbarczyk. A jej ruch powinien być drogowskazem dla innych neosędziów i wywołać u nich taką samą refleksję samooczyszczenia. To byłoby istotnym, pozytywnym elementem przy dokonaniu oceny ich postępowania.
Ministerstwo Sprawiedliwości i niektórzy senatorowie twierdzą, że senacka poprawka odpowiada rekomendacji Komisji Weneckiej, która uznała blankietowe pozbawianie biernego prawa wyborczego wszystkich neosędziów za wątpliwe pod względem przestrzegania zasad proporcjonalności.
– Stwierdzenie, że poprawka senacka jest efektem rekomendacji Komisji Weneckiej, nie jest prawdą. Niedobrze się stało, że na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości nie została zamieszczona pełna opinia zespołu Komisji Weneckiej. Pojawił się tam wyłącznie niedługi komunikat, który nie przedstawia w sposób rzetelny tego, co zostało powiedziane w tej opinii. Precyzyjnie rzecz ujmując, to dopiero jest projekt opinii wydany przez wytypowany przez Komisję Wenecką zespół. Ten zespół zastrzegł, że jego opinia została pilnie zrobiona, jest wstępna i będzie dopiero przedmiotem zatwierdzenia na sesji plenarnej Komisji Weneckiej, która się odbędzie 21 i 22 czerwca. Formalnie nie ma więc opinii.
Apel poparcia senackiej poprawki z powołaniem się na opinię Komisji Weneckiej podpisali: Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Forum Obywatelskiego Rozwoju, Amnesty International Polska, Fundacja Court Watch Poland, Sieć Obywatelska Watchdog Polska i Towarzystwo Prawnicze w Lublinie.
– Prawdopodobnie podpisali swój apel, nie czytając dokładnie opinii zespołu Komisji Weneckiej. Ja ją przeczytałem bardzo dokładnie. W podobnym tonie wypowiadała się też była rzecznik praw obywatelskich prof. Ewa Łętowska, były prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego prof. Stanisław Zabłocki oraz stowarzyszenia sędziowskie i prokuratorskie Iustitia, Themis i Lex Super Omnia. Opinia w istocie zwraca uwagę na to, że rzeczywiście nie powinno się wszystkich neosędziów wrzucać do jednego worka. Wskazując jako przykład absolwentów krajowej szkoły sądownictwa i prokuratury, którzy mogliby mieć czynne i bierne prawo wyborcze.
Natomiast nie jest prawdą, że w tej opinii pojawiła się jakakolwiek rekomendacja, że neosędziowie powinni być zalegalizowani i mieć takie same prawa jak sędziowie.
Sprawy zaszły daleko – w kraju na 10 tysięcy zasiadających w sądach 3 tysiące to neosędziowie. Jak zmienić te proporcje?
– Na gali Człowieka Roku „Gazety Wyborczej” Agnieszka Holland, która dostała tę nagrodę, powiedziała, że populizmu nie da się zwalczyć populizmem – nie można go zwalczyć inaczej niż wartościami. Przecież PiS nie mogłoby uchwalać wielu bezprawnych ustaw, gdyby nie było tych 3 tysięcy osób, które zdecydowały się na udział w tym procederze. Czy teraz chcemy mieć sądownictwo, które jest szybkie, ale byle jakie? Składa się z osób, które są posłuszne i potencjalnie podatne na to, aby być uczestnikami gry rządzących? Które nie będą mieć żadnych oporów, gdy przyjdzie kolejna partia polityczna, która pójdzie krok dalej w niszczeniu praworządności?
Nie odbudujemy instytucji sądów bez ludzi, którzy mają kręgosłup moralny, którzy nie zdecydowali się na nominacje neo-KRS. Musimy inwestować w moralność i niezależność, bo sędzia, chroniąc prawa człowieka, musi być przygotowany na to, że będzie w konflikcie z władzą polityczną. Prawo ma być kagańcem dla każdej władzy. Ale my musimy o to walczyć.
Sędzia Tomasz Klimko na nadzwyczajnym kongresie polskich sędziów w 2017 r. mówił: dzisiejsze wypowiedzi polityków o tym, jak będą bronić niezawisłości, zapamiętamy i przypomnimy, bo to nie jest trudne walczyć o niezawisłość, jak się jest w opozycji. Trudno jest szanować niezawisłość, gdy się jest u władzy.
– To są niestety bardzo trafne słowa, niezwykle pasują do rzeczywistości, w jakiej się znaleźliśmy. W ciągu kilku dni, bez jakiejkolwiek konsultacji ze środowiskiem sędziowskim i prokuratorskim, wprowadzono zmiany, o których dowiedzieliśmy się z mediów. Postawiono nas przed faktem dokonanym, podając w wątpliwość to, o co toczyła się walka przez ostatnie osiem lat.
Teraz ustawa trafiła do Sejmu, który powinien bezzwłocznie zagłosować albo za przyjęciem tej senackiej poprawki, albo za jej odrzuceniem. A tu kolejne dni mijają, a Sejm nie zajmuje się w ogóle ustawą, a więc próbuje doprowadzić ją do niebytu. I taka ma być próba wyjścia z sytuacji, która spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem środowisk sędziowskich i wielu profesorów prawa?
Już zaczyna się kalkulacja polityczna, że przed wyborami europejskimi tego nie róbmy, bo być może wyborcom koalicji 15 października to się nie spodoba. Może nie róbmy tego też przed wyborami na prezydenta? Ale przecież nie możemy wiecznie czekać na zmianę modelu sądownictwa, który ukształtowali prezydent Duda i minister Ziobro. Czy go akceptujemy? Bierność do tego właśnie się sprowadza.
Przepraszam za naiwne pytanie: dlaczego neo-KRS w ogóle jeszcze działa, skoro jest uznawana za niekonstytucyjną?
– Obecna KRS nie jest organem, o którym mowa w konstytucji, a zatem jest czymś, czego nie ma. Należałoby więc wstrzymać jego finansowanie i osoby tam zasiadające nie powinny otrzymywać wynagrodzenia.
Kłócimy się o coś, czego zgodnie z prawem nie ma?
– Tak, z logicznego punktu widzenia kłócimy się o byt, który jest niebytem i jeszcze jako podatnicy płacimy na to coś, czego nie ma.
Tę neo-KRS stworzył rząd Zjednoczonej Prawicy wbrew licznym orzeczeniom, że naruszył konstytucję. A rząd koalicji 15 października respektuje zastany stan i rozwiązania niekonstytucyjne. Ktoś może ten węzeł gordyjski przeciąć?
– W uchwale Sejmu w odniesieniu do Trybunału Konstytucyjnego wskazano na orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które kwestionowały status nieprawidłowo wybranych sędziów. Efekt jest taki, że w tej chwili odmawia się publikowania orzeczeń Trybunału wydanych z udziałem sędziów dublerów. Dokładnie to samo powinno się zrobić w przypadku neo-KRS. Ale naprawdę trudno zrozumieć, co takiego zdarzyło się po 15 października, że coś, co było jasne od strony prawnej, przestało takie być.
Kiedy wygrałem pierwszą sprawę w sądzie pracy dla sędziego Pawła Juszczyszyna w kwietniu 2021 r., a potem dla sędziego Igora Tulei i dla kolejnych sędziów, to moja argumentacja prawna była jasna. Skoro nie mamy KRS, mianowane przez nią osoby nie są prawdziwymi sędziami, nie ma więc prawdziwej Izby Dyscyplinarnej, a wydawane przez udającą ją grupę osób orzeczenia, które zawieszały Juszczyszyna czy Tuleję, były orzeczeniami nieistniejącymi.
Skutki operacji przeprowadzonej przez ministra Bodnara i przez Senat podważają tę linię obrony. Skoro rozważamy skrócenie kadencji neo-KRS, czyli czegoś, co wcześniej uznawaliśmy za nieistniejące, to paradoksalnie potwierdzamy, że to jednak jest. Nie podoba nam się to, co jest, ale mówimy, że to jest.
KRS stojąca na straży niezależności sądów jest jak kot Schrödingera – martwa i zarazem żywa?
– Taki jest skutek wprowadzania zmian dotyczących KRS bez uregulowania najpierw statusu neosędziów. Ostrzegałem przed tym, pytałem, jakie jest stanowisko Ministerstwa Sprawiedliwości: KRS jest czy KRS-u nie ma. Ale nie dostałem odpowiedzi, a jej brak staje się odpowiedzią na wiele innych pytań. Przecież to są kwestie zero-jedynkowe. Jestem sfrustrowany.
W sensie prawnym jest ryzyko, że wszystkie sprawy, które jeszcze prowadzimy w obronie sędziów przez lata broniących praworządności, zostaną przegrane.

