Jarosław Kaczyński uważa, że wyborcy KO, Lewicy, Trzeciej Drogi, a może nawet Konfederacji, którzy w październiku zagłosowali w wyborach, tak naprawdę brali udział w „najeździe na Polskę”.
Jarosław Kaczyński wyszedł na scenę pod Sejmem i przemówił do zwolenników podczas demonstracji w obronie praworządności, a konkretnie ks. Michała O. i innych osób zatrzymanych w związku z podejrzeniem nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości. Niby powiedział to, co mówi zawsze, ale tym razem było trochę inaczej, mocniej i ostrzej.
W świecie Jarosława Kaczyńskiego Donald Tusk został przysłany, by umożliwić likwidację polskiej państwowości, do czego zmierza reforma traktatów unijnych. Aby społeczeństwo nie mogło dowiedzieć się tego, co realnie dzieje się w Polsce, wbrew prawu przejęto TVP, a teraz „reżim 13 grudnia” przeszedł do kolejnego etapu – pacyfikacji opozycji, czyli sił zdolnych przeciwstawić się planom likwidacji Polski.
Retoryka lidera PiS wyraźnie się zaostrza wraz z każdym miesiącem trwania w opozycji i staje się coraz bardziej niebezpieczna dla polskiej demokracji.
Kaczyński stawia na radykalizację
Kaczyński zarzucił rządowi, że stosuje tortury wobec osób zatrzymanych ws. Funduszu Sprawiedliwości, w tym księdza i dwóch kobiet.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński przemawia na demonstracji w obronie ks. Michała O.
Foto: Marcin Obara / PAP
— To jest przekroczenie pewnej granicy, pewnego Rubikonu, to jest bandytyzm —grzmiał Kaczyński, a uczestnicy demonstracji skandowali w odpowiedzi: „Gestapo, Gestapo!” Gdy lider PiS stwierdził, że sprawa powinna skończyć się „dymisją ministra sprawiedliwości, nawet rządu”, zwolennicy partii zaczęli krzyczeć: „Bodnar do więzienia!”.
Oczywiście, doniesienia jakoby miało dojść do naruszenia praw ks. Michała O. i innych osób zatrzymanych w związku z podejrzeniem nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości powinny być wyjaśnione. Jeśli doszło do złamania prawa, powinno się wyciągnąć konsekwencje. Zrozumiałe są też pytania, czy ryzyko matactwa albo ucieczki faktycznie jest w tej sprawie na tyle duże, by konieczne było zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci aresztu tymczasowego. W Polsce to narzędzie stosuje się w ogóle zbyt łatwo i często.
Czym innym są jednak możliwe nieprawidłowości przy okazji zatrzymania duchownego i urzędniczek z Ministerstwa Sprawiedliwości, a czym innym stwierdzenie, że obecna władza celowo stosuje tortury, by wydobyć zeznania oskarżające jej przeciwników politycznych. A w zasadzie coś takiego sugerował Kaczyński. Co więcej, lider PiS zapowiedział, że choć partii obca jest reguła ulicy i zagranicy, to o sprawie tortur w Polsce będzie informować międzynarodowe instytucje. PiS jest wprawdzie powszechnie postrzegany w demokratycznym świecie jako skrajnie prawicowa partia o antyliberalnych zapędach, więc nie będzie wiarygodnym oskarżycielem, ale zarzuty dotyczące tak poważnego naruszenia praw człowieka płynące ze strony największej opozycyjnej partii, z pewnością nie pomogą wizerunkowi Polski jako stabilnej demokracji.
Oskarżając obecny rząd o stosowanie tortur, Kaczyński zachowuje się podobnie nieodpowiedzialnie jak wtedy, gdy oskarżał poprzedni rząd Tuska o to, że wspólnie z Władimirem Putinem odpowiada za śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Efekty tych oskarżeń będą zresztą podobne. Skrajne podkręcenie politycznego sporu i wzmocnienie towarzyszącej mu polaryzacji.
I o to najpewniej Kaczyńskiemu chodzi, a nie o warunki odsiadki urzędniczek ministerstwa finansów czy księdza. Prezes zawsze wierzył w to, że do utrzymania elektoratu przy sobie konieczne jest rozgrzanie go do czerwoności.
Polacy brali udział w najeździe
Eskalacja retoryki Kaczyńskiego nie ograniczała się wyłącznie do oskarżeń rządu o tortury. Prezes stwierdził w pewnym momencie, że to, co ma w Polsce miejsce od 13 grudnia, a co zaczęło się 15 października, to „najazd na Polskę”, choć dokonywany bez użycia armii.
Jeśli lider największej partii opozycyjnej nazywa pokojową zmianę władzy w wyniku wyborów „najazdem”, to jest to z jednej strony groteska, a z drugiej znak, że z polską demokracją dzieje się coś naprawdę niedobrego. Mówienie o „najeździe” jest groteskowe, bo gdyby zastanowić się kto by właściwie miał Polskę najechać, to wychodziłoby, że wszyscy obywatele, którzy w październiku zagłosowali na inne partie niż PiS. Wyborcy KO, Lewicy, Trzeciej Drogi, nie wykluczone, że w opinii Kaczyńskiego także Konfederacji, którym wydawało się, że w październiku skorzystali ze swojego podstawowego prawa jako obywatele, tak naprawdę brali udział w „najeździe na Polskę”. Jak wojska margrabiego Hodona pod Cedynią, Krzyżacy pod Grunwaldem, Szwedzi w czasie potopu, Turcy zdobywający Kamieniec Podolski, bolszewicy w 1920 r. i Niemcy w 1939 r.
Taka retoryka jest jednak nie tylko kuriozalna, ale i groźna. Demokracja nie może działać, gdy przegrani odmawiają uznania wyniku wyborów, gdy w zmianie władzy dostrzegają spisek, oszustwo, działanie wrogich zewnętrznych sił, czy jakąś inwazję.
PiS szykuje się do wyborów prezydenckich
Jesienią zeszłego roku PiS utrudniał jak mógł przejęcie władzy opozycji, urządzając farsę z rządem dwutygodniowym Mateusza Morawieckiego. Partia nie przekroczyła jednak granic prawa i ostatecznie uszanowała demokratyczną wolę obywateli i obywatelek Polski.
Pytanie, jak zachowa się PiS po następnych przegranych wyborach? Za rok mamy przecież wybory prezydenckie, które partii będzie bardzo trudno wygrać. Kaczyński we wtorek powiedział, że „władza, która posuwa się do tortur, może też sfałszować wybory”. Czy jeśli jego kandydat nie wejdzie do drugiej tury, to też będzie krzyczał o fałszerstwie, odmawiając uznania nowego prezydenta?
Jarosław Kaczyński
Foto: Jacek Szydłowski/Forum / Forum
Słuchając tego wszystkiego, można się zastanawiać, dlaczego w tak dramatycznej sytuacji, gdy ważą się losy polskiej państwowości, prezes Kaczyński nie tworzy rządu w podziemiu lub na uchodźstwie.
Taka retoryka zupełnie uniemożliwia traktowanie PiS jako poważnej, merytorycznej opozycji. A każda dobrze urządzona demokracja potrzebuje takiej siły. Im słabsza będzie władza Kaczyńskiego w jego obozie, tym mocniejsze słowa będzie on wypowiadał nt. rządu Tuska. Gdzie to się zakończy skoro już padły oskarżenia o tortury, zamach i spiskowanie w celu likwidacji Polski?