Młody, nigdy nie karany, wykształcony, z dobrej rodziny, trzeźwy. Zabija na drodze trzy osoby. Prokuratura i sądy miękną, są bardziej liberalne. To, co jest naszym obowiązkiem, czyli trzeźwość, zostaje wykorzystane jako przepustka do łagodniejszego potraktowania przez wymiar sprawiedliwości — mówi Marek Konkolewski, były policjant, który kierował Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym.

Marek Konkolewski: — Chcemy przykręcić śrubę takim ludziom jak Łukasz Ż., który prawdopodobnie doprowadził do śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej, potem razem z kolegami odganiał chcących pomóc od swojej umierającej dziewczyny, a na koniec uciekł. Za wszytko grozi mu maksymalnie 20 lat więzienia. Czy to za mało?

Sprawa z Woronicza — kierujący jechał za szybko i zabił dwie osoby, a kilka ranił. Prokurator przedstawił mu zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym — osiem lat. Sprawa na A1 — trzy osoby spłonęły żywcem, po tym, jak wjechał w nie Sebastian M.

— To prawda. Po wypadku nie utrudniał na początku postępowania, był trzeźwy, miał wszystkie dokumenty. Śledczy byli na miejscu, miejsce zdarzenia było całe ich i Sebastian M. przedstawił swoją wersję. Ale potem niektórzy przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości wyszli przed szereg, ubrali się w togi prokuratorów i informowali, co się zaraz stanie. Gość usłyszał, co się dzieje i zwiał. Grozi mu siedem lat więzienia.

Skala każdego z tych dramatów jest porażająca, ale jeżeli chcemy już przykręcać śrubę, to uważajmy, żeby nie urwać gwintu. Może, zamiast tego trzeba się zająć trzeźwymi sprawcami wypadków drogowych.

— Przykład: chłopak kieruje samochodem, obok siedzą koledzy, trudne warunki, śliska jezdnia, prawo jazdy ma od trzech lat, ograniczenie prędkości — 50 km/godz., ale jedzie 140 km/h. Wyprzedza na podwójnej ciągłej na zakręcie i wpada w poślizg. Uderza w prawidłowo jadący samochód, zabija trzy osoby. Tłumaczenie: młody, nigdy nie karany, wykształcony, z dobrej rodziny, trzeźwy. Prokuratura i sądy miękną, są bardziej liberalne. To, co jest naszym obowiązkiem, czyli trzeźwość, zostaje wykorzystane jako przepustka do łagodniejszego potraktowania przez wymiar sprawiedliwości. Ale czy jadąc 140 km/godz. tam, gdzie jest 50, wyprzedając na podwójnej ciągłej, nie jestem potencjalnym zabójcą? Czy takim zabójcą jest tylko gość, który jedzie po alkoholu i narkotykach?

Przykręcajmy śrubę bandziorom po alkoholu i narkotykach, ale również tym, którzy urządzają nielegalne wyścigi uliczne, którzy uciekają przed policją, którzy jeżdżą za szybko i łamią przepisy. Przestępca nie obawia się kary ograniczenia wolności, już nawet nie mówiąc o karze w zawieszeniu. Nie obawia się sądowego zakazu prowadzenia pojazdów, bo widać, że są kolekcjonerzy tych zakazów, a tak naprawdę ryzyko zatrzymania ich w trakcie kontroli drogowej jest znikome.

— Sądy powszechne mają dużo możliwości, żeby sprowadzić do parteru przestępców drogowych. Brakuje natomiast pieniędzy, które powinny trafiać do ofiar i ich rodzin. Wielokrotnie z nimi rozmawiałem.

— Że im nie potrzeba zmian w prawie, tylko środków na godne życie. Pieniędzy potrzebują ludzie przykuci po wypadku do wózków inwalidzkich, żeby stać ich było na pójście do lekarza. Potrzebują też samego dostępu do gabinetów, żeby nie musieli czekać w kolejkach. Potrzebują pomocy psychologicznej. Szybkiej ścieżki wypłat pieniędzy przez firmy ubezpieczeniowe. Za chwilę będzie kolejne bardziej medialne wydarzenie, kolejny wypadek, politycy znów będą krzyczeć o zmianach w przepisach, a ci ludzie zostają sami z problemami.

— Zaskoczę pana. Na polskich drogach jest zdecydowanie lepiej. Nie wywołujmy psychozy strachu. Znakomita większość kierujących i pieszych to uczciwi ludzi, których nie musimy się obawiać. Są bohaterami, o których nie mówi się w środkach masowego przekazu, a codziennie dokładają malutką cegiełkę do bezpieczeństwa na polskich drogach. W ciągu ostatnich 20 lat liczba ofiar śmiertelnych spadła czterokrotnie. Gdy w 1991 r. zaczynałem służbę w polskim ruchu drogowym, to w wypadkach samochodowych ginęło prawie 8 tys. osób, a zarejestrowanych aut mieliśmy ok. 10 mln. Dziś mamy 25 mln, a rocznie na drogach ginie ok. 1,8 tys. osób.

— W latach 90. śmierć na drodze była czymś normalnym. Społeczeństwo przyzwyczaiło się do wypadków tak mocno, że nieraz słyszałem stwierdzenie: „to nieuniknione, skoro jest ruch, muszą być wypadki”. Mamy 2024 r. i już się tak nie mówi. Burzymy się. Nie jest super, ale jesteśmy na dobrej drodze, żeby było bardzo dobrze. Mamy lepsze jezdnie, które wybaczają nasze błędy, lepsze samochody, lepsze prawo, lepszy system kontroli, lepsze ratownictwo medyczne, a służby przyjeżdżają do wypadków szybciej. Za kilka lat będzie mniej niż 1 tys. zabitych rocznie.

— Stąd, że jeszcze kilkanaście lat temu zastanawialiśmy się w Komendzie Głównej Policji w Biurze Ruchu Drogowego, co zrobić, żeby liczbę śmierci ograniczyć do poziomu poniżej 5 tys. rocznie.

— Opakować bezpieczeństwo ruchu drogowego jako atrakcyjny towar. Przekonać ludzi, że to fajnie być uczciwym na drodze. Dobrze rozreklamować, nie żałować pieniędzy na kampanie społeczne, kreować wizerunek porządnego kierowcy. Bezpieczne drogi muszą trafić do naszej wyobraźni i w niej zostać. To najlepsza inwestycja w przyszłość. Jeżeli tak się stanie, wydamy mniej pieniędzy na leczenie ofiar wypadków, na odszkodowania, na absencję poszkodowanych w pracy. Społeczne koszty wypadków drogowych w Polsce to ok. 39 mld zł rocznie. Proszę sobie wyobrazić, co dałoby się zrobić za te pieniądze. A tak przelewają się nam między palcami.

— Nie można tworzyć prawa w emocjach, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Adam Bodnar jest dla mnie gwarantem przemyślanych, prawnych rozwiązań. Człowiekiem, który nie robi niczego ad hoc, nie pozwala na „biegunkę legislacyjną” i prawne fastrygi. Mądre prawo nie lubi fleszy aparatów, tylko zacisze gabinetów. Ma powstać międzyresortowy zespół, który w ciągu kilku najbliższych tygodni przedstawi rekomendację przepisów za drastyczne łamanie przepisów drogowych. Ale to musi potrwać. Pamięta pan, jak długo rodziło się prawo dotyczące konfiskaty samochodów pijanych kierowców? 10 lat.

— Bardzo dobry. Ale realizacja katastrofalna. Policja zatrzymuje co roku 100 tys. kierowców pod wpływem. Wydaje mi się, że 15-20 tys. z nich zasługuje na konfiskatę. Gdzie jest te 20 tys. samochodów, które miały pójść na licytacje? Nic o tym nie słyszałem. Prawo, które nie jest skuteczne, jest antyprawem.

To jest przykład tego, co się dzieje, kiedy pisze się prawo pod publikę, na kolanie, żeby zadowolić suwerena, zyskać punkty wyborcze, bo PiS nie konsultował się z nikim, szedł na całość, żeby tylko przypodobać się wyborcom i wygrać wybory.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version