Rząd Donalda Tuska postanowił dołączyć do Europejskiej Tarczy Przeciwlotniczej. Co to oznacza dla Polski? Politycy PiS uważają, że będzie to rezygnacja z prowadzonych programów, a ich zwolennicy w sieci mówią o chodzeniu na sznurku Berlina. Prawda jest jednak zupełnie inna.
Europejska Tarcza Przeciwlotnicza ESSI to projekt zaproponowany przez Niemcy w 2022 r. w odpowiedzi na zagrożenie spowodowane wojną w Ukrainie. Początkowo przystąpiło do niego 15 państw. Kolejne sześć dołączyło w ostatnim roku.
Obecnym celem programu jest wspólna budowa zdolności przeciwlotniczych i antyrakietowych przez państwa NATO i Unii Europejskiej. W ostatecznej konfiguracji powstać ma wielowarstwowa obrona przeciwlotnicza obejmująca systemy rozpoznania satelitarnego, radarowego, a także systemy przeciwlotnicze krótkiego i średniego zasięgu, w tym przeciwbalistyczne.
W tej chwili Polska wystąpiła o pożyczkę na polski komponent satelitarny do programu europejskiej tarczy antyrakietowej. — Mówimy tu o kwocie 300 mln euro, która jest niebagatelna. Nasz plan budowy „żelaznej kopuły” nad Polską i Europą posunął się o krok do przodu — poinformował premier Donald Tusk po spotkaniu z prezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego Nadią Calvino.
Jest to dobry krok, ponieważ od lat wojskowi domagali się podobnych rozwiązań. Poprzedni rząd zainicjował program Narodowego Systemu Rozpoznania Satelitarnego i program operacyjny „Rozpoznanie obrazowe i satelitarne Obserwator”, który stanowi część Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych. W grudniu 2022 r. z wielką pompą ówczesny min. Mariusz Błaszczak podpisał umowę na zakup dwóch pierwszych satelitów.
— To niezwykle ważna zdolność i możliwość do tego, żeby uzupełnić to wszystko, co wiąże się z odstraszaniem oraz możliwością wczesnego ostrzegania. Zarówno w wymiarze wojskowym, jak i cywilnym – zaznaczył wówczas Błaszczak. Dziś już zmienił zdanie. — System satelitarny przedstawiany jako element wielowarstwowej obrony przeciwrakietowej to nadużycie — mówił na konferencji prasowej. Tymczasem jest to jeden z najważniejszych elementów rozpoznania przed zbliżającym się uderzeniem.
Rozpoznanie i zneutralizowanie
Niedawno Izrael zestrzelił pocisk balistyczny jeszcze w egzosferze, na wysokości ok. 100 km. Przechwycenie tak wysoko lecącego celu jest możliwe dzięki rozbudowanemu systemowi rozpoznawczemu i łączności.
W jego skład wchodzą właśnie satelity rozpoznawcze, które najpierw rejestrują moment odpalenia pocisku i obliczają jego wstępną trajektorię, a także pokładowe czujniki elektrooptyczne, rozmieszczone w wysoko latających bezzałogowych statkach powietrznych, radary „Green Pine”, a także amerykański radar antybalistyczny ze skanowaniem fazowym w paśmie X, AN/TPY-2.
Dzięki tym wszystkim elementom możliwe jest przechwycenie wysoko lecącego pocisku balistycznego i zneutralizowanie go z dala od ziemi. Dlatego też Izrael dużo inwestuje w satelity rozpoznawcze, które są integralnym elementem wielowarstwowej obrony przeciwlotniczej. Dziś posiada jedne z najnowocześniejszych rozwiązań satelitarnych w zakresie rozpoznania i wczesnego ostrzegania przed napadem powietrznym.
Nawiązań do izraelskich rozwiązań jest więcej i, jak w przypadku satelit, wprowadzają opinię publiczną w błąd.
Żelazna Kopuła jest tylko jedna
Politycy już na starcie wprowadzają zamieszanie nazywając Europejską Tarczę Przeciwlotniczą ESSI Żelazną Kopułą, nawiązując do izraelskiego systemu. Żelazna Kopuła jest jednym z elementów wielowarstwowej obrony przeciwlotniczej, elementem krótkiego zasięgu, który likwiduje zagrożenie w odległości 70-100 km. Na wyższym szczeblu znajduje się zestaw średniego zasięgu Proca Dawida, na niższym — system SPYDER.
Tymczasem politycy błędnie mówią o Żelaznej Kopule jako kompleksowej wielowarstwowej obronie przeciwlotniczej. Jarosław Kaczyński dodał przy tym, że Żelazna Kopuła sprawdza się w Izraelu, ponieważ to małe państwo, ponownie udowadniając, że na wojskowości zna się podobnie, jak na prowadzeniu samochodu czy zakładaniu konta w banku.
— Zamieszkałe terytorium Izraela to zaledwie 5 tys. km2. To małe województwo z czasów, w których było 49 województw – podkreślał Kaczyński. Wydaje się, że Kaczyński nie wie, jak działa system obrony przeciwlotniczej. Nie broni on całego terytorium, a wybrane jego kluczowe elementy – infrastrukturę krytyczną, bazy wojskowe, tereny zamieszkałe. Żelazna Kopuła to system porównywalny z polskim MIM-104 Patriot – średniego zasięgu systemem przeciwlotniczym do ochrony na poziomie teatru działań, a nie kompleksowej obrony całego kraju.
To, jaki obszar ochroni, zależy od tego, ile baterii zostanie kupionych. Podobnie jak w przypadku systemu Patriot, 2-3 baterie Żelaznej Kopuły mogą obronić miasto wielkości Warszawy. Im większy obszar chcemy bronić, tym baterii musi być więcej. Żelazną Kopułę kupiły też Stany Zjednoczone i Rumunia, która jest niewiele większa od Polski.
Z niczego nie rezygnujemy
Wśród polityków PiS pojawiły się głosy, powtarzane przez farmy trolli, że przystąpienie do ESSI oznacza, że dotychczasowe programy „zostaną wstrzymane i będzie realizowany pomysł niemiecki, który nie ma nawet projektu”, a Polska kupi niemieckie rozwiązania.
Tych jednak nie ma. Sami Niemcy korzystają z Patriotów, a te z kolei są traktowane jako najważniejszy element przyszłej tarczy. Trwały za to luźne rozmowy o wspólnym opracowaniu i produkcji efektorów, które mogłyby stanowić wyposażenie niemiecko-włosko-szwedzkich systemów IRIS-T LS i kupionych przez Polskę CAMM.
Premier Tusk mówił z kolei, że udział w ESSI to „nie alternatywa, tylko uzupełnienie trwających programów. Każdy, kto będzie mógł nam pomóc chronić polskie niebo, będzie przez mnie traktowany jako potencjalny sojusznik i partner”.
Wtórował mu szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera. — Nie dostrzegam wyraźnego konfliktu stanowisk w kwestii zabezpieczenia polskiej przestrzeni powietrznej między prezydentem a premierem — mówił. — Jeśli chodzi o sam projekt European Sky Shield, to jest to projekt również biznesowy, bo i cała gotowość państw europejskich do obrony ma charakter przygotowania gospodarczego, przemysłowego do prowadzenia operacji obronnej — dodał.
Może dziwić ten rozdźwięk pomiędzy słowami Kaczyńskiego i Błaszczaka a prezydenckim ministrem. Siewiera jest jednak przede wszystkim oficerem Sił Zbrojnych, a nie politykiem. Minister z premierem zgadzają się również co do tego, że ESSI będzie uzupełnieniem polskiej wielowarstwowej obrony przeciwlotniczej.
Mówił o tym w Sejmie także wiceszef MON Cezary Tomczyk: — Programy Wisła, Narew, Pilica, a także Pilica+ są absolutnym priorytetem polskiego rządu. Nie tylko nie będą zatrzymane, lecz będą znacznie rozbudowane – mówił.
Polska obrona przeciwlotnicza
Budowa wielowarstwowej obrony przeciwlotniczej jest najdroższym programem w historii polskich Sił Zbrojnych. Jego najważniejszym elementem jest program Wisła, który miał początek we wrześniu 2014 r. Program najpierw przystopował Macierewicz, ale w końcu udało się w pierwszej fazie kupić 16 wyrzutni M903, 208 bojowych pocisków rakietowych PAC-3 MSE i 11 szkoleniowych za ok. 16 mld zł.
Druga faza rozpoczęła się ze sporym, bo niemal pięcioletnim opóźnieniem. Dopiero we wrześniu 2023 r. Departamentu Stanu wydał zgodę na sprzedaż Polsce kolejnych 48 wyrzutni Patriot i 644 pocisków PAC-3 MSE za ponad 60 mld zł.
Na niższym stopniu znajduje się system Narew. Polska zamówiła w sumie 23 baterie, czyli 46 wyrzutni iLauncher na podwoziu kołowym. Prócz wyrzutni i początkowo rakiet, wszystkie elementy systemu mają pochodzić z polskich fabryk – nosicielami będą ciężarówki Jelcz. Systemem radarowym ma zostać polska Soła, a w nieodległej przyszłości pociski z serii CAMM ER mają być produkowane w zakładach Mesko.
Na najniższym stopniu znajduje się Pilica i Poprad. Pierwszy z nich składa się ze zdwojonej armaty kalibru 23 mm oraz dwóch wyrzutni pocisków rakietowych Grom lub Piorun, umieszczonych na ciężarówce Jelcz 442. Wersją rozwojową Pilicy jest Jodek, który dzięki nowemu wyposażeniu jest w stanie w trybie automatycznym współpracować z innymi elementami systemu obrony. Dodatkowo w systemie półautomatycznym może samodzielnie namierzać cele i niszczyć je po zatwierdzeniu przez operatora.
Wraz z Pilicą rozpoczęto program budowy samobieżnego przeciwlotniczego zestawu rakietowego Poprad, którego efektorem są Gromy. Poprady wspierane są przez stacje radiolokacyjne Soła. Oba systemy są przenoszone na podwoziu pojazdu AMZ-Kutno Żubr-P. Ten program jest już zakończony — w grudniu 2021 r. dostarczono ostatnie z 79 zestawów Poprad.
Z pozostałych najwcześniej ma zakończyć się Pilica – w 2028 r. Rok później Wisła, a dostawy systemu Narew mają się zakończyć w 2035 r. Nadal brakuje jeszcze elementów rozpoznania – aerostatów z programu Barbara, samolotów AWACS i satelit rozpoznawczych. Bez tych elementów nie można w pełni zbudować kompleksowej obrony przeciwlotniczej. Dlatego polski budżet czeka jeszcze sporo wydatków.