Tak łatwo wmówić sobie, że wszystko jest ważniejsze niż nasze dobre samopoczucie, radość życia, pasje. Że „czas dla siebie” to luksus i fanaberia. Nie dajmy sobie tego odebrać, ćwiczmy się w sztuce świadomego i pełnego bycia solo. O poznawaniu siebie, nie zawsze łatwych wyborach i o tym, że warto czasem iść pod prąd – mówi psychoterapeutka Nika Vázquez Seguí.
„Newsweek”: Na okładce pani książki można przeczytać, że tytułowa solozofia to „umiejętność cieszenia się życiem w pojedynkę”. Dla mnie to przede wszystkim opowieść o akceptacji siebie i swoich wyborów, prawdziwy kurs życia w harmonii ze sobą. Kiedy wpadła pani na pomysł, by napisać tę książkę?
Nika Vázquez Seguí:Pomysł zrodził się w czasie pandemii, w 2020 r. Spędziłam wtedy trzy miesiące w domu sama. Pracowałam, prowadząc terapię online. Czułam się z tym całkiem w porządku. Ale rozmawiałam wtedy dużo z moimi przyjaciółmi i z pacjentami, a z tych rozmów wynikało, że nie wszyscy dobrze znoszą taką sytuację. Wiele osób nagle zostało zamkniętych w czterech ścianach, zmuszonych spędzać cały dzień z najbliższymi sobie ludźmi, czyli z rodziną, co okazywało się często bardzo trudne. Oczywiście były też osoby, które w tych małych skupiskach czuły się doskonale. Zaczęłam zastanawiać się, jak to działa, dlaczego reagujemy na podobne warunki w tak różny sposób. Doszłam do wniosku, że mniejsze znaczenie mają czynniki zewnętrzne, ważniejsze jest to, jak czujemy się w środku ze sobą. Jeśli mamy w sobie równowagę, potrafimy znieść także niedogodności, które pojawiają się w naszym życiu. Takie jak na przykład pandemiczne uwięzienie w czterech ścianach. I to był moment, w którym zaczęłam pracować nad książką.
Nie tylko pandemia uświadomiła nam, że nasza wewnętrzna równowaga jest zaburzona i że nie potrafimy tak naprawdę być ze sobą. Z jednej strony pragniemy czasu tylko dla siebie, z drugiej – kiedy już go mamy, nie potrafimy odpocząć, zresetować się, być tu i teraz. Ciągle jest coś ważniejszego, co odciąga nas od dobrego czasu we własnym towarzystwie.
– Kiedy mamy czas wolny, na przykład urlop, łatwiej jest dobrze poczuć się we własnym towarzystwie. Choć znam osoby, które nawet na wakacjach zadręczają się myślami, nie potrafią poświęcić sobie czasu i uwagi. Sobie, a nie innym, którzy zawsze przecież czegoś będą oczekiwać. Trzeba tak naprawdę zacząć od zadania sobie pytania: jaka jestem, czego chcę od życia, co ma na mnie wpływ? Takich pytań nie zadajemy sobie zbyt często, więc nie mamy szansy siebie poznać. Solozofia jest instrumentem, którego można używać, by zrozumieć siebie.
W swojej książce opisuję to w ten sposób, że kiedy wpadamy w wir codzienności, bardzo ciężko jest znaleźć moment na to, by się sobą zaopiekować. Dajemy się złapać w pułapkę rzeczy pilnych i zapominamy o tym, co ważne. Zapominamy także o najważniejszym aspekcie życia: naszym dobrym samopoczuciu. Solozofia stanowi zachętę do życia w harmonii z innymi, bez rezygnowania lub oddawania w zastaw własnej przestrzeni i czasu. Krótko mówiąc, uczy, że aby być szczęśliwym, należy odnaleźć równowagę pomiędzy tym, co dajesz innym, a tym, co dajesz samemu sobie.
W jaki sposób zacząć? Co jest najważniejsze w podróży do samopoznania?
– Pierwszy, najważniejszy krok to podarowanie sobie czasu i bezpiecznego miejsca. A potem zastanowienie się, co się dzieje ze mną, kiedy jestem sama. Co się dzieje, kiedy nie ma zewnętrznych bodźców: innych ludzi, telefonów, mediów społecznościowych, gdy koncentruję uwagę na swoim wnętrzu i na własnych myślach. Jak się z tym czuję? Takie zatrzymanie się i przyjrzenie sobie jest oczywiście dość trudne, bo wszyscy się gdzieś spieszymy, chcemy zobaczyć wszystko, co jest dookoła nas. Cały czas dociera do nas tyle impulsów, tyle informacji. Sama zrezygnowałam z telewizji w domu, niektórym to się wydaje dziwne, ale zrobiłam to całkowicie świadomie. Przez cały dzień rozmawiam z ludźmi, na tym polega moja praca, dlatego gdy wracam do domu, chcę mieć czas dla siebie i dla swoich myśli. I wszystkim to polecam. Warto skupić się, znaleźć swoje bezpieczne miejsce i czas, by zadać sobie to ważne pytanie: kim jestem?
W swojej książce proponuje pani szereg ćwiczeń, które pozwalają lepiej się sobie przyjrzeć. Na przykład to, które uświadamia, jak mało czasu poświęcamy na poznanie samych siebie w porównaniu z czasem, jaki poświęcamy innym.
– Zadziwiające, jak wiele osób nie ma świadomości, kim właściwie są. Dużo łatwiej jest im mówić o innych – o bliskich osobach, o członkach rodziny, znajomych. Ale kiedy mają opisać siebie, pojawia się trudność. Kim jestem? Czy siebie lubię? Czy dobrze czuję się w swoim towarzystwie? Bardzo często zwyczajnie tego nie wiemy. Moim pacjentom tłumaczę, że poznanie siebie to punkt wyjścia do dalszej pracy. Kiedy już dowiedzą się, kim są, będą mogli siebie polubić, pokochać. Spędzanie czasu ze sobą może stać się dla nich czymś przyjemnym.
Czas spędzany ze sobą, czyli samotność. Myśl o tym często nas przeraża.
– Jestem sama to nie to samo co jestem samotna. Zresztą, dla każdej osoby oznacza to coś innego, bo patrzymy przez pryzmat własnych doświadczeń i inaczej to przeżywamy. W rzeczywistości jest to wybór – wybieram bycie ze sobą, bez innych. To może być krótka chwila, ten czas, który sobie podarowałam. Albo życie w pojedynkę – także wybrane przeze mnie. Bo nie każda z nas musi być żoną, matką, partnerką. Ale mogę też zdecydować, że teraz chcę być sama, choć mam rodzinę, przyjaciół. Mogę na przykład wyjechać w pojedynkę na urlop, pójść sama do kina albo na wystawę.
Czy my, kobiety, mamy większą trudność w dokonywaniu wyboru – będę teraz sama, zrobię coś bez towarzystwa innych?
– Myślę, że kobiety i mężczyźni w takim samym stopniu pragną samotności i w podobny sposób się ograniczają. Najczęściej tłumacząc to obowiązkami, ważnymi sprawami. Czas wolny wydaje się czymś luksusowym, trudnym do zdobycia. Dlatego podpowiadam: to nie musi być od razu tydzień wolnego ani nawet cały dzień. Wystarczą chwile, ale – to ważne – powtarzane regularnie. Momenty, kiedy zatrzymujemy się w naszym codziennym pędzie. Na przykład półgodzinny spacer albo kilkanaście minut ćwiczeń, słuchania muzyki. Każda z nas ma ulubiony sposób odpoczywania, prawda? I oczywiście mamy wybór – możemy naszymi ulubionymi rzeczami i miejscami delektować się w samotności albo dzielić je z innymi. Tu nie ma przymusu.
A jeśli nie mamy wyboru i jesteśmy same? Odchodzi partner, partnerka, dzieci wyprowadzają się z domu, bliska osoba urywa kontakt. Zostaje samotność, ta najbardziej dotkliwa. Czy w takiej sytuacji można odnaleźć coś pozytywnego dla siebie? Jak poradzić sobie z negatywnymi uczuciami, które towarzyszą osamotnieniu?
– Z moich obserwacji wynika, że samotność jest dziś postrzegana jako porażka, jako dowód na niepowodzenie w życiu. Uważa się, że osoby samotne są nieszczęśliwe i bierne, a ich życie nieciekawe. Ten przesąd utrwalają jeszcze media społecznościowe, które sprawiają, że ciągle się porównujemy. Wydaje nam się, że kiedy jesteśmy same, nie możemy robić ciekawych rzeczy ani po prostu dobrze się bawić. Uważamy, że radość wynika z towarzystwa, że bez innych osób czeka nas tylko zgorzknienie i smutek. Nic bardziej mylnego.
Gdy kojarzymy towarzystwo z byciem lubianym i kochanym, możemy łatwo wpaść w pułapkę myślową, że samotność bierze się z braku miłości. A jeśli czujemy się niekochani i niegodni miłości, to się bojkotujemy, mamy do siebie pretensje, źle się traktujemy i zapuszczamy się, przez co jeszcze bardziej oddalamy się od innych, a oni od nas. I tak rozkręca się błędne koło. Jako solozofowie powinniśmy zerwać z tym przekonaniem i zrozumieć, że samotność nie ma nic wspólnego z towarzyszącymi jej skojarzeniami, interpretacjami czy brakami. Wręcz może przynieść więcej szczęścia niż przebywanie w towarzystwie.
Czyli nawet jeśli jestem samotna, niekoniecznie z wyboru, ale dlatego, że tak ułożyło się moje życie, mogę być szczęśliwa. To dobra wiadomość, choć pewnie niełatwo wypracować w sobie taką postawę. Co jest w takiej sytuacji najtrudniejsze dla kobiet?
– Myślę, że społeczne oczekiwania i przesądy, jakie wokół tego się budują. Nawet dziś, w XXI w., kobiety ciągle się ocenia, oczekuje od nich, że będą wspaniałymi matkami, idealnymi żonami, będą dbać o dom, spełniać się w rolach opiekuńczych. Tylko że tego wyboru powinnyśmy dokonać my same, a nie ktoś za nas. Bo jeżeli zapomnimy o sobie, to możemy przeżyć całe życie, spełniając oczekiwania innych, a nie będąc ze sobą fair. O tym też jest moja książka – o uczciwości wobec siebie, o pielęgnowaniu tego, co najważniejsze dla nas. O dobrych relacjach i o komunikacji – także ze sobą.