Blisko tragedii podczas Grand Prix Australii. Kibice byli w śmiertelnym niebezpieczeństwie

0
73

Pechowcem okazał się Will Sweet, który wraz ze swoją narzeczoną stał na zatłoczonym wzgórzu tuż za drugim zakrętem toru Albert Park. Oboje z bliska byli świadkami wypadku Magnussena, który na kilka okrążeń przed końcem wyścigu stracił kontrolę nad bolidem, wypadł z trasy i uderzył w barierki ochronne.

“Ramieniem ochroniłem szyję”

Impet był na tyle duży, że z samochodu odpadła opona, a w powietrze poleciały kawałek bolidu. Niestety, trafił on w Sweeta.

– Ja tam stałem i krwawiłem. Szczęście w nieszczęściu, że ramieniem ochroniłem szyję. Gdyby to uderzyło moją narzeczoną, trafiłoby ją prosto w głowę – powiedział w rozmowie na antenie stacji radiowej 3AW.

– Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, jak duży i ciężki był to kawałek. Był postrzępiony i naprawdę ostry. Gdyby uderzył mnie pod innym kątem, mogłoby to mieć przerażające skutki – dodał.

Sweet nie ukrywa, że ma żal do organizatorów. Zaznaczył, że obszar, na którym stał, był pełen małych dzieci i że nie zadbano należycie o bezpieczeństwo kibiców.

– Moja narzeczona była bardzo wystraszona całą sytuacją, a po tym wszystkim, oprócz obsługi medycznej, nikt z przedstawicieli wyścigu nawet nie podszedł zapytać, co się stało – podkreślił.

Wyścig o Grand Prix Australii zakończył się zwycięstwem broniącego tytułu Maxa Verstappena (Red Bull). Holender, w obecności ponad 130 tysięcy fanów, wyprzedził Brytyjczyka Lewisa Hamiltona (Mercedes) oraz Hiszpana Fernando Alonso (Aston Martin).

rozniat

, Reuters

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj