Polacy stawili czoło wicemistrzom świata

Wyjazdowe mecze Polaków w eliminacjach Euro 2024 oglądaj na antenie Eurosportu i w Eurosporcie Extra w Playerze

Obie drużyny miały świeżo w pamięci środową konfrontację w Ergo Arenie w Gdańsku. Wtedy Trójkolorowi nie dali Polakom szans, wygrywając 38:28, a najwięcej krwi napsuł Biało-Czerwonym autor 10 trafień Dylan Nahi, lewoskrzydłowy Industrii Kielce.

W porównaniu ze środowym meczem selekcjoner Bartosz Jurecki dokonał dwóch zmian. Miejsce Mateusza Korneckiego i Andrzeja Widomskiego zajęli Adam Morawski i debiutujący w reprezentacji Paweł Paterek.

– W teorii powinno być trudniej, ale tym razem presji będzie mniej. W każdym elemencie musimy się poprawić, musimy zagrać zdecydowanie, agresywnie w obronie. Na pewno bramkarze pomogą nam dodatkowymi interwencjami – przewidywał przed rewanżem Kamil Syprzak, obrotowy reprezentacji Polski. Jemu szczególnie zależało na dobrym występie we Francji, w końcu na co dzień reprezentuje barwy PSG.

TU MOŻNA OBEJRZEĆ POWTÓRKĘ MECZU FRANCJA – POLSKA

Trzymali dystans

I chociaż Morawski faktycznie robił, co mógł – dobrze wszedł w mecz, popisując się kilkoma świetnymi interwencjami – to jednak jego koledzy z pola często nie pomagali mu pod przeciwną bramką. A gdy już udało się pokonać Vincenta Gerarda, to gospodarze błyskawicznie wznawiali grę i często odpowiadali trafieniami.

Kilka razy też się jednak pomylili, dzięki czemu przez większość pierwszej połowy różnica wynosiła nie więcej niż dwa trafienia na korzyść Francji. A w 16. minucie po dwóch kolejnych trafieniach naszych skrzydłowych Jana Czuwary i Moryty był już remis 8:8.

Niestety, od tego momentu liczba strat Biało-Czerwonych zaczęła niebezpiecznie wzrastać wprost proporcjonalnie do bramek zdobywanych przez wicemistrzów świata. Ze stanu 10:10 za chwilę zrobiło się 14:10.

Kapitalny finisz połowy w wykonaniu Polaków w postaci dwóch trafień Czuwary oraz interwencji Morawskiego pozwolił przyjezdnym odrobić część strat i na przerwę schodzić przy wyniku 16:14 dla faworytów. To cieszyło, zwłaszcza że w środę po dwóch kwadransach było 22:11 dla Diki Mema i spółki.

 

Mogą mieć do siebie pretensje

To, że polskiemu zespołowi będzie niezwykle trudno zdobyć choćby punkt w Aix-en-Provence pokazał początek drugiej połowy. Francuzów napędzały liczne straty w ofensywie Biało-Czerwonych oraz obrony Charlesa Bolzingera. To połączenie pozwoliło gospodarzom sześć minut po wznowieniu wyjść na pięciobramkowe prowadzenie (21:16).

 

Kapitalny Morawski w bramce (w sumie 16 interwencji), trzy trafienia z rzędu Polaków, w tym debiutancka Paterka (21:19), ciągle trzymały nasz zespół w grze.

Kiedy jednak nadarzała się okazja, by zmniejszyć straty do jednego gola, to albo nasz zespół tracił piłkę, albo francuski bramkarz wychodził górą z pojedynków z naszymi zawodnikami.

Taka sytuacja powtarzała się kilkukrotnie. To przesądziło o tym, że dwa punkty zostaną we Francji. Kiedy nieco ponad minutę przed końcem Mem trafił na 29:26, stało się jasne, że gospodarze już tego meczu nie przegrają. Polacy jednak mogą wracać do kraju z podniesionymi głowami.

Do końca eliminacji Biało-Czerwoni rozegrają jeszcze dwa spotkania – na wyjeździe z Włochami i u siebie z Łotyszami. Awans z grupy wywalczą dwie najlepsze drużyny z grupy i cztery najlepsze z trzecich miejsc.

Francja – Polska 30:27 (16:14)

Polska – Morawski, Jastrzębski – Czuwara 5, Walczak 3, Sićko 3, Moryto 3, Gębala 3, Przytuła 2, Jędraszczyk 2, Działakiewicz 2, Paterek 1, Ossowski 1, Komarzewski, Bis, Czapliński.

#	drużyna	liczba meczów	zwycięstwa	remisy	porażki	bilans bramek	punkty
1.	Francja	4	4	0	0	143:102	8
2.	Polska	4	2	0	2	122:110	4
3.	Włochy	3	1	0	2	88:93	2
4.	Łotwa	3	0	0	3	60:108	0

lukl/łup