Maciej Musiałowski spełnił marzenie o posiadaniu zamku. Teraz czas na festiwal

0
119

Nie narzekam, że Polska jest zła. Nie pytam, dlaczego inni czegoś nie zrobili. Zakasuję rękawy i nie czekam, tylko tworzę świat, w jakim chcę żyć. Robię wszystko, żeby to, co mam w głowie, otaczało mnie w prawdziwym życiu. Jeśli marzy mi się codzienność, w której sąsiedzi wpadają do mnie z domowym ciastem, to piszę ładne zaproszenie i najpierw goszczę ich u siebie”.

Maciej Musiałowski: Chcę być najlepszą wersja siebie

Po roli w „Sali samobójców. Hejterze” Jana Komasy wielu zastanawiało się, czy Musiałowskiemu uda się uniknąć zaszufladkowania. Ze swoim stylem bycia współczesnego bon vivanta i łobuzerskim błyskiem w oku idealnie wpasowuje się w stereotyp „młodego gniewnego” polskiego kina.

W_SRODKU Paulina Dzikowska, Michał Szczepański

On sam się tego nie obawia. „Mam to szczęście, że owszem gram na scenie, ale też na niej śpiewam – odpowiada. – Jest i zawsze było to dla mnie organiczne. Jeśli trafiam na moment, że nie widzę się w proponowanych rolach, to idę na scenę. Śpiewanie dostarcza mi wszystkiego, czego potrzebuję. Występowanie w pewnym momencie staje się jak narkotyk. Ta wymiana emocjonalna z tysiącem albo dwoma tysiącami ludzi na widowni jest uzależniająca”.

Musiałowski mówi, że bez względu na to, jak się potoczy jego życie, będzie opowiadał o tym, co jest jego zdaniem piękne i ważne. „Robię wszystko, co w mojej mocy, żeby być tą przysłowiową najlepszą wersją siebie – podkreśla.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj