W poniedziałek 13 maja podczas obrad sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa miało odbyć się przesłuchanie byłego rzecznika praw dziecka Mikołaja Pawlaka. Świadek jednak wyszedł z sali wraz ze swoim pełnomocnikiem.
Mikołaj Pawlak opuścił salę. Awantura na komisji śledczej ds. Pegasusa
Świadek Mikołaj Pawlak kilkukrotnie poprosił o udzielenie głosu jego pełnomocnikowi. Przewodnicząca komisji utrzymywała, że będzie to możliwe, jednak po złożeniu przyrzeczenia, ze względów formalnych. Pełnomocnik świadka jednak poinformował o odmowie złożenia przyrzeczenia. W końcu Pawlak przekazał, że „nie uznaje tego spotkania jako posiedzenia komisji śledczej”. Wskazał, że wcześniej nie było wątpliwości co do jego stawiennictwa na komisji śledczej. Jednak w związku z decyzją Trybunału Konstytucyjnego, wskazał on na art. 8 ust. 2 ustawy o komisji śledczej. – Stanowi, że przedmiotem działania komisji nie może być ocena zgodności z prawem orzeczeń sądowych. Dotyczy to wszelkich orzeczeń wymiaru sprawiedliwości – mówił były rzecznik praw dziecka.
– Jeżeli pan nie uznaje tego posiedzenia za posiedzenie komisji, to nie ma pan prawa zabierać głosu. Rozumiem, że nie czuje się pan świadkiem. (…) W takim razie nie jest to miejsce na wydawanie oświadczeń – odparła Magdalena Sroka. W podobnym tonie wypowiedział się Marcin Bosacki. – Jeżeli pan nie uznaje tego posiedzenia, za posiedzenie komisji śledczej Sejmu RP, to nie ma pan prawa wnioskować wniosków formalnych, do swobodnego głosu i ustanowienia pełnomocnika – podkreślił poseł.
Po ponad półgodzinie od rozpoczęcia posiedzenia komisji, Mikołaj Pawlak wyszedł z sali wraz z pełnomocnikiem. Przewodnicząca przekazała, że komisja będzie wnioskowała do sądu o ukaranie świadka, a także o tymczasowe aresztowanie. – Gdyby sumienia były czyste, świadek by zeznawał – stwierdził Tomasz Trela.
Po opuszczeniu sali mecenas Marek Markiewicz powiedział w rozmowie z dziennikarzami: – Nie doczekaliśmy się tego, co chcieliśmy usłyszeć. Jeśli komisja nie uznaje orzeczeń TK, to jakie bezpieczeństwo ma mój klient, jeśli ustawa nie jest stosowana? – stwierdził. Z kolei Pawlak dodał, że „w obliczu zaistniałej sytuacji, nie mógł złożyć wyjaśnień”.
Komisja śledcza ds. Pegasusa
Były rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak przed objęciem tej funkcji pracował w Ministerstwie Sprawiedliwości i podpisał się pod dokumentami dotyczącymi przekazania środków z Funduszu Sprawiedliwości na zakup oprogramowania do inwigilacji.
Przewodnicząca komisji Magdalena Sroka mówiła wcześniej, że Pawlak koordynował działanie Funduszu Sprawiedliwości w ministerstwie jako dyrektor Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich. – Będziemy pytać o środki przelane z Funduszu Sprawiedliwości na system Pegasus do Centralnego Biura Antykorupcyjnego, umowę, która została podpisana między ministerstwem, a CBA i rolę Pawlaka w całym procesie – mówiła posłanka Trzeciej Drogi.
Sroka jednocześnie przypomniała, że kwestia legalności zakupu Pegasusa i jego sfinansowania to jeden z wątków afery badany przez komisję. Jak dodała, w kolejnych tygodniach zaplanowano również przesłuchania byłych szefów oraz funkcjonariuszy CBA. Na podstawie dotychczas zgromadzonych materiałów większość członków komisji, z wyjątkiem posłów PiS, uważa, że przy zakupie oprogramowania Pegasus dla służb specjalnych doszło do naruszenia prawa.
Sejmowa komisja śledcza do spraw Pegasusa ma zbadać legalność, prawidłowość oraz celowość czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania między innymi przez polskie służby specjalne, policję i członków Rady Ministrów w latach 2015-2023.
W poprzedniej kadencji parlamentu sprawę Pegasusa badała senacka komisja nadzwyczajna, ale nie posiadała ona uprawnień śledczych. Z raportu tej komisji wynika, że oprogramowanie w Polsce wykorzystano również przeciwko osobom, wobec których nie toczyło się żadne postępowanie. Jedną z osób inwigilowanych był w 2019 roku szef kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej i obecny europoseł Krzysztof Brejza.