„To naprawdę bardzo, bardzo przerażające”.
Tak Amnond, 33-letni architekt urodzony w Tel Awiwie i mieszkający w Brukseli, myśli o obecnym stanie swojego kraju.
„Jesteśmy w kluczowym momencie ratowania demokracji” – powiedział, trzymając tabliczkę z napisem „legalny zamach stanu”.
W Izraelu panuje totalna wrzawa z powodu planowanej reformy sądownictwa, która ma na celu zmianę fundamentalnych relacji między trzema gałęziami władzy. Odbyły się protesty prawie codziennie w celu powstrzymania – a przynajmniej wstrzymania – projektu ustawy, który zdaniem krytyków poważnie podważy rolę Sądu Najwyższego i da swobodę władzy wykonawczej.
Naukowcy, studenci, właściciele firm, inwestorzy technologiczni, a nawet siły zbrojne wyrazili niezadowolenie z proponowanej daleko idącej przebudowy, podczas gdy prezydent kraju Isaac Herzog ostrzega przed „upadkiem konstytucyjnym i społecznym”.
Oburzenie dotarło teraz do Brukseli po demonstracji przed Parlamentem Europejskim w środę po południu, której kulminacją był list wysłany do przywódców głównych instytucji UE z prośbą o bardziej stanowczą interwencję w debacie.
Jak dotąd Bruksela milczała na temat proponowanej reformy i woli poczekać na ostateczną wersję ustawy, zanim rozwinie swoje poglądy na gorący temat.
„Ponieważ to trwa wewnętrzna dyskusja, UE nie może komentować ani jej, ani jej możliwych i hipotetycznych implikacji, gdy reforma zostanie uzgodniona lub odrzucona” – powiedział w zeszłym tygodniu rzecznik Komisji Europejskiej.
‘To koniec. Koniec gry’
Jednak dla protestujących ta odpowiedź jest płaska.
W wywiadach dla Euronews opisali uczucie niepokoju i strachu związanego z demokratycznym statusem Izraela, dokonując paraleli z Węgrami i Polską, dwoma krajami UE, które były wielokrotnie oskarżane o wkraczanie w niezawisłość sądownictwa dla korzyści politycznych.
„Do czasu, gdy UE przemówi, może być po prostu za późno. 75-letni eksperyment izraelskiej demokracji może dobiec końca i dopiero wtedy instytucje europejskie powiedzą, jakie są implikacje” – powiedział Dan Sobovitz, organizator za środową demonstracją.
„Nie prosimy o sankcje. Nie prosimy Unii Europejskiej, aby skrzywdziła Izrael. Jesteśmy tutaj, ponieważ kochamy Izrael i chcemy go ocalić jako demokrację”.
Protestujący obawiają się, że jeśli Izrael przestanie być w oczach Zachodu postrzegany jako pełnoprawna demokracja, jego stosunki dyplomatyczne i gospodarcze poważnie się pogorszą, co będzie miało szkodliwe konsekwencje dla studentów, badaczy, artystów, inwestorów, a nawet dostawców energii.
„Boję się o moją rodzinę i przyjaciół. W pewnym sensie (Izrael) nie ma już teraz zbyt dużej demokracji, ale demokracja symboliczna również zostanie zrujnowana” – powiedział Amit, inny demonstrant.
W krótkim oświadczeniu dla Euronews izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaprzeczyło, by reformy w jakikolwiek sposób pogorszyły stosunki dwustronne z blokiem.
„Izrael od dawna cieszy się silnymi i owocnymi stosunkami z UE. Nie możemy się doczekać dalszego budowania i rozszerzania naszych powiązań z Unią Europejską w przyszłości” – czytamy w oświadczeniu.
„Dialog między Państwem Izrael a UE jest prowadzony odpowiednimi kanałami i będzie kontynuowany”.
Ale w oczach protestujących tego rodzaju zapewnienia brzmią nieważnie i niewiele robią, by ukoić ich rozpacz.
„Jeśli ta reforma się powiedzie, mniejszości w Izraelu poczują się po prostu nie na miejscu” – powiedział Guéva, 28-letni artysta, który dołączył do wiecu w Brukseli.
„Nie będziemy już mieć państwa izraelskiego. Po prostu zniknie i stanie się dyktaturą. I to koniec. Game over”.
Kontrola i równowaga
Reformy sądownictwa budzą ogromne kontrowersje od czasu ich przedstawienia przez rządzącą koalicję premiera Benjamina Netanjahu, którą określa się jako najbardziej prawicową i religijnie konserwatywną formację w historii Izraela.
Netanjahu, który jest sądzony za zarzuty oszustwa i przekupstwa, którym zaprzecza, a jego sojusznicy twierdzą, że plany są konieczne, aby ograniczyć to, co określają jako nadmierny zasięg Sądu Najwyższego i przekierować władzę do wybranych przedstawicieli w izraelskim parlamencie, znanym jako Kneset .
Zgodnie z planami, Kneset będzie mógł uchylać orzeczenia Sądu Najwyższego zwykłą większością głosów 61 deputowanych. Oznacza to, że jeśli Sąd Najwyższy odrzuci nową ustawę, ponieważ zostanie uznana za niezgodną z konstytucją, Kneset będzie mógł ją uratować i przeforsować.
Kolejnym elementem reformy są propozycje zmian w Sędziowskiej Komisji Selekcyjnej (JSC), która awansuje i odwołuje sędziów. Obecnie JSC składa się z trzech sędziów Sądu Najwyższego, dwóch ministrów, dwóch prawodawców i dwóch przedstawicieli Izraelskiej Izby Adwokackiej.
Obecny system zmusza politycznych i zawodowych członków komisji do wypracowania konsensusu w sprawie nowych nominacji, ale reforma spowoduje redystrybucję miejsc i przyznanie automatycznej większości osobom wywodzącym się z władzy wykonawczej i ustawodawczej, ułatwiając koalicji rządzącej decydowanie o składzie sądów w całym kraju.
Reforma wpłynie również na uprawnienia Prokuratora Generalnego i radców prawnych w ministerstwach oraz ograniczy zdolność Sądu Najwyższego do kontroli zarządzeń administracyjnych.
Dr Guy Lurie, starszy wykładowca w Izraelskim Instytucie Demokracji, bezpartyjnym ośrodku badawczym, obawia się, że remont usunie Sąd Najwyższy jako najskuteczniejszy system kontroli i równowagi w kraju, który ma jednoizbowy parlament, ceremonialnego prezydenta i niepisana konstytucja.
„Reformy te, w swoim pełnym kontekście, w dużym stopniu osłabią ochronę praw człowieka w Izraelu i zmienią Sąd Najwyższy w sąd polityczny kontrolowany przez rząd i ograniczą jego zdolność do ochrony rządów prawa i praw obywatelskich w Izraelu” – powiedział dr Lurie w wywiadzie dla Euronews.
„Nie będzie skutecznej kontroli władzy rządu, a jakakolwiek koalicja parlamentarna będzie mogła uchwalać dowolne prawo”.
Projekt ustawy, podzielony na rozdziały, jest obecnie czytany w komisjach Knesetu, zanim zostanie wysłany na posiedzenie plenarne. Krytycy potępili nie tylko treść proponowanych planów, ale także pośpiech, z jakim są one przetwarzane. Tymczasem, ankiety nadal wykazują stałą większość sprzeciwiającą się daleko idącym reformom.
„Mam nadzieję, że zostanie to zatrzymane lub przynajmniej bardzo, bardzo poważnie zmienione” – powiedział dr Lurie.
„W tej chwili jest on popychany do przodu, a wspiera go tylko jedna bardzo wąska strona Knesetu, bez jakiejkolwiek próby osiągnięcia szerokiego konsensusu”.