Wybory w Hiszpanii uderzają w skrajną prawicę w Europie, ale wiele pozostaje bez odpowiedzi

0
104

Oczekiwano, że hiszpańskie wybory parlamentarne będą kierunkowskazem dla kierunku politycznego całej Unii Europejskiej.

Jednak niedzielne niejednoznaczne wyniki dają więcej pytań niż odpowiedzi, przez co Bruksela drapie się po głowie i zastanawia, co dalej z czwartym co do wielkości członkiem bloku.

Ostateczny obraz pokazuje konserwatywną Partido Popular (PP), kierowaną przez Alberto Núñeza Feijóo, zdobywającą najwyższy odsetek głosów i miejsc w parlamencie, a tuż za nią uplasowali się socjaliści (PSOE) urzędującego premiera Pedro Sáncheza, którzy poprawili swoje wyniki w 2019 r. wbrew zaciekłej kampanii opozycyjnej.

Nieoczekiwanie rozczarowujący występ Feijóo (135 mandatów) i zaskakujący opór wyborczy Sáncheza (122 mandaty) tworzą impas, w którym żaden kandydat nie ma gwarancji pomyślnej inwestytury, co wymaga większości ze 176 poparcia.

Dla Feijóo zwycięstwo okazało się szczególnie słodko-gorzkie, ponieważ jego szanse na zostanie premierem wydają się na granicy chimeryczności: w najlepszym możliwym scenariuszu jego formacja mogłaby liczyć na poparcie 33 prawodawców ze skrajnie prawicowego Voxu i tylko dwóch przedstawicieli podobnie myślących partii regionalnych.

Tymczasem Sánchez wydaje się być w nieco mniej złowrogiej sytuacji, ponieważ mógłby zebrać 31 głosów lewicowego Sumaru, jego obecnego partnera w koalicji rządzącej, a także poparcie partii baskijskich, katalońskich i galicyjskich, które opowiadają się za różnym stopniem niezależności od rządu centralnego i są gotowe stawiać poważne żądania w zamian za swoje „tak”.

Do dramatu dołącza Junts, partia Carlesa Puigdemonta, przywódcy separatystów wciąż poszukiwany przez hiszpański wymiar sprawiedliwości nad swoją rolą w referendum niepodległościowym w Katalonii w 2017 r., które okazało się ostatecznym królem.

Eksperci i komentatorzy nie czekali długo, by podnieść przerażające widmo powtórnych wyborów jako najbardziej prawdopodobne rozwiązanie politycznego rozdroża.

„Nawet jeśli arytmetyka w parlamencie jest nieco skomplikowana, Sánchez faktycznie zachowuje swoje możliwości odbudowy lewicowej koalicji rządzącej” – mówi Matías Pino, analityk Europe Elects, agregatora sondaży, który śledzi wybory w każdym kraju europejskim.

„Jeśli Sánchezowi się nie powiedzie, następną opcją może być powtórka. Gdyby tak się stało, nie sądzę, aby Partido Popular miała jakiekolwiek szanse na rządy”.

Skrajnie prawicowa porażka

Chociaż przewidywanie, co będzie dalej, jest w tej chwili praktycznie niemożliwe, z hiszpańskiego wyścigu obgryzania paznokci można wyciągnąć kilka jednoznacznych wniosków.

Z jednej strony przynosi to wielką ulgę Partii Europejskich Socjalistów (PES), która bardzo potrzebowała utrzymać się w Hiszpanii po Seria nieszczęść wyborczych co groziło zmniejszeniem jego znaczenia politycznego.

Z drugiej strony wylewa wiadro zimnej wody na stały wzrost skrajnie prawicowych partii obserwowany w ostatnich miesiącach w całej Europie. Tendencję wzrostową można przypisać powszechnej kontestacji nakazów szczepień i restrykcji podczas pandemii COVID-19, niezadowolenia, które nasiliło się wraz z inwazją Rosji na Ukrainę, kryzysem energetycznym, rekordową inflacją i nowymi przepływami migracyjnymi.

Partie skrajnie prawicowe wykorzystały te czynniki, aby wzmocnić swoje tradycyjne narracje o upadku narodowym, niepokojach ekonomicznych i osobistych urazach, które ich zdaniem mogą popchnąć wyborców w kierunku twardego, bezkompromisowego przywództwa.

Strategia stopniowo się opłaciła.

We wrześniu Ulf Kristersson został mianowany premierem Szwecji po uzyskaniu zaufania i podaży z nacjonalistami Szwedzcy Demokraci. Kilka tygodni później Giorgia Meloni poprowadziła swoją partię Fratelli d’Italia, która ma neofaszystowskie korzenie, do spektakularnego zwycięstwa i utworzyła najbardziej prawicowy włoski rząd od czasów II wojny światowej. Następnie w kwietniu br. populistycznej Partii Finów wszedł do konserwatywnej koalicji Petteri Orpo, odsuwając Finlandię ostro od postępowych lat Sanny Marin.

Jednocześnie Austriacka Partia Wolności (FPÖ) i Alternatywa dla Niemiec (AfD), uważane za jedne z najbardziej radykalnych ugrupowań skrajnej prawicy w Europie, zaczęły zdecydowanie rosnąć w sondażach, wywołując alarm wśród głównych partii.

Wydawało się, że wszystkie elementy idealnie pasują do Vox i jego lidera, Santiago Abascala, by dołączyć do zwycięskich szeregów swoich kolegów.

Ale potem los się odwrócił.

Vox osiągnął w niedzielę bardzo słabe wyniki, spadając z 52 do 33 mandatów i tracąc ponad 600 000 głosów w porównaniu z wyborami w 2019 roku. Klęska natychmiast osłabiła potencjał Abascala jako młodszego partnera koalicji kierowanej przez Feijóo, ponieważ PP i Vox nie zgromadzili niezbędnych 176 głosów.

„Społeczeństwo hiszpańskie jest nieco pochylone w stronę centrolewicy i jest bardziej postępowe niż inne kraje Europy Wschodniej, Południowej, a nawet Zachodniej, gdzie skrajna prawica dokonała inwazji” – powiedział w wywiadzie Matías Pino. „W zasadzie Hiszpania wraz z Irlandią i Portugalią, krajami, w których prawica nie wzrosła tak bardzo, pozostaje wyjątkiem (w Europie), ponieważ ogranicza szanse Vox na wejście do rządu”.

Analitycy postrzegali ewentualne porozumienie PP-Vox jako preludium do szerszej współpracy między Europejską Partią Ludową (EPP) a grupą Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR) przed wyborami europejskimi w 2024 r., która została podsycona przez przedstawicieli obu stron.

Nadal nie jest jasne, jaki wpływ będą miały wybory w Hiszpanii na ten nieprzetestowany pomysł: kraj może w końcu łamać zasady, a nie łamać umowy.

Pomimo podzielania etykiety ECR na szczeblu europejskim, Vox nie może być uważana za konwencjonalną skrajnie prawicową partię, ponieważ jej głównym tematem jest konflikt hiszpańskiej tożsamości „z samą sobą”, a nie sprzeciw wobec „obcego”, mówi Camino Mortera-Martínez, szef brukselskiego biura w Centrum Reform Europejskich (CER).

„Tego, co stało się z Vox, nie można ekstrapolować na inne kraje europejskie” – powiedział Euronews Mortera-Martinez. „Nie możemy powiedzieć: „Teraz, kiedy skrajna prawica została powstrzymana w Hiszpanii, zobaczymy falę reakcji przeciwko skrajnej prawicy w innych zakątkach Europy”. Ponieważ tutaj mówimy o różnych odmianach skrajnej prawicy, które nie pochodzą z tego samego miejsca i nie zmierzają w tym samym kierunku”.

Prezydium, przerwano

Przedłużający się impas w Hiszpanii, kraju o PKB wynoszącym 1,3 miliarda euro i populacji liczącej 47 milionów ludzi, zawsze będzie przyprawiał o ból głowy Brukselę, gdzie proponowane przepisy mogą łatwo zostać zablokowane przez wewnętrzne zamieszanie w dużych państwach członkowskich.

Ale w najbardziej niefortunnym momencie Hiszpania trzyma sześciomiesięczną rotację przewodnictwo w Radzie UE, jeden ze współprawodawców bloku. Chociaż stanowisko to jako takie nie ma uprawnień wykonawczych, przyznaje wybranemu krajowi uprzywilejowaną rolę w ustalaniu porządku obrad, organizowaniu spotkań ministerialnych, kierowaniu negocjacjami i opracowywaniu tekstów kompromisowych, które mogą zadowolić wszystkich wokół stołu.

Pragnąc uczynić z tej okazji wizytówkę swojej postępowej polityki, Sánchez odmówił opóźnienia hiszpańskiego zwrotu, ogłaszając przedterminowe wybory i nalegając, by prezydentura przebiegła zgodnie z planem.

Wielki moment w UE, który Sánchez przewidział dla swojego kraju, wygląda teraz coraz bardziej mgliście.

Rząd tymczasowy z ograniczonym marginesem decyzyjnym, kierowany przez premiera, całkowicie pochłonięty zdobywaniem głosów partii regionalnych lub, co gorsza, organizowaniem kampanii przed powtórnymi wyborami, z pewnością będzie miał trudności z utrzymaniem uwagi Brukseli w kluczowym momencie, gdy pilnie potrzebny jest impuls polityczny.

„Tym, co może niepokoić Brukselę, jest fakt, że podczas rotacyjnej prezydencji w Radzie Hiszpania będzie rzeczywiście rozproszona polityką wewnętrzną” – powiedział Mortera-Martínez.

„Ale wierzę również, że Hiszpania zawsze okazywała się bardzo pracowita dzięki korpusowi urzędników służby cywilnej, którzy naprawdę ciężko pracowali nad prezydencją i zapewnią pewien stopień ciągłości w obliczu rządu tymczasowego”.

Czas jest najważniejszy. Przed przejściem do trybu wyborczego w 2024 r. instytucje UE muszą skompletować listę oczekujących aktów prawnych, takich jak przegląd rynku energii elektrycznej, pierwsza na świecie próba regulować sztuczną inteligencję, a kontrowersyjny rachunek w celu przywrócenia zdegradowanych siedlisk i ciężko wywalczonej reformy bloku reguły fiskalne.

Żadna z tych spraw nie będzie łatwa do rozstrzygnięcia ze względu na ich techniczną złożoność, daleko idące implikacje i silne rozbieżności między państwami członkowskimi, co sprawia, że ​​nieodzownym staje się rzetelny i oddany kierunek u steru Rady UE.

„Brukseli będzie brakować głosu jednego z najważniejszych członków UE pod względem liczby ludności i wielkości, a także, powiedzmy to, w zakresie progresywizmu społecznego: Hiszpania jest krajem, który ma wiele do zaoferowania, jeśli chodzi o migrację, ustawodawstwo klimatyczne, energię, stosunki z Ameryką Łacińską i inne tematy, które będą kluczowe” – powiedział Mortera-Martínez.

Myślę, że brak hiszpańskiego głosu będzie stratą zarówno dla Brukseli, jak i dla Madrytu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj