Czy sprzedałbyś jedną ze swoich nerek?

0
64

Kiedy byliśmy nastolatków, mój brat i ja otrzymaliśmy przeszczepy nerek w odstępie sześciu dni. To nie tak miało być. On, starszy o dwa lata, miał otrzymać nerkę mojego taty w kwietniu 1998 roku. Dwadzieścia cztery godziny przed operacją zespół transplantacyjny wykonał ostatni panel krwi i odkrył niezgodność tkankową, której wszystkie poprzednie badania jakimś cudem przeoczyły. Mój brat został wepchnięty na „listę”, gdzie czekał nie wiadomo jak długo na nerkę kogoś, kto zmarł i miał hojną dalekowzroczność, by zostać dawcą po śmierci. Byłem następny w kolejce po nerkę taty. Dopasowaliśmy się i wyznaczono datę na 28 sierpnia. Wtedy wcześnie rano 22 sierpnia moi rodzice otrzymali telefon. Był wypadek samochodowy. Nerka była dostępna. Jak z wieloma rzeczami w życiu, mój brat poszedł pierwszy, a ja za nim.

Jego operacja przebiegła pomyślnie. Sześć dni później nadeszła moja kolej. Pamiętam, jak odwiedziłem lekarza na krótko przed przeszczepem, poczułem ukłucie i piekący rumieniec środka miejscowo znieczulającego, potem tępe szarpnięcie, mdlące i dziwne uczucie cewnika do dializy wyjętego spod obojczyka. Pamiętam później spokojną mgłę midazolamu, kiedy przewieziono mnie na salę operacyjną.

Pamiętam, jak budziłem się z dużej głębokości po operacji w jasnym świetle i gwałtownie się trząsłem, a potem ponownie zasypiałem. Pamiętam, jak leżałem nagi pod kocami na oddziale intensywnej terapii, lekko majacząc po morfinie, oglądając film o katastrofie lotniczej na pustkowiu Alaski, w którym Anthony Hopkins i Alec Baldwin uciekali przed gigantycznym niedźwiedziem grizzly. Pamiętam, jak przyjaciele odwiedzali mnie na sali pooperacyjnej i jak bolało mnie śmiech.

Ale teraz, kiedy minęły 24 lata, wszyscy w stosunkowo dobrym zdrowiu, mogę rozpoznać, jak wiele zapomniałem. Zapominam o krótkiej smyczy dializy z miesięcy poprzedzających mój przeszczep: te ogromne rozkładane fotele głęboko w ciemnoszarym rdzeniu budynku szpitala, gdzie trzy razy w tygodniu maszyny odprowadzały i przetwarzały moją krew. Zapominam o prostocie diety o niskiej zawartości potasu, fosforu i soli. Zapominam, jakie to dziwne, że kilka tabletek rano i kilka wieczorem utrzymuje przy życiu obcy narząd w podbrzuszu – utrzymuje mnie przy życiu. Ja, niestety, tracę z oczu największy dar, jaki otrzymałem, ten nieskończony dodatkowy czas, podczas gdy 90 000 innych Amerykanów czeka na ten sam dar, często przez lata dializowani. Około 4 procent umiera każdego roku, wciąż czekając, a kolejne 4 procent zachoruje na tyle, by poddać się poważnej operacji. Ale jestem tutaj, zapominając o tej łasce.

Pięć lat temu nerka mojego brata zaczęła szwankować i wszystkie pogrzebane wspomnienia powróciły. Jego badania krwi wykazały nieregularne poziomy, a nefrolodzy byli zaniepokojeni. Był w szpitalu i poza nim z nawracającymi infekcjami wirusowymi. Biopsja ujawniła nekrotyczną tkankę przebijającą połowę jego nerki, pokrytą błoną jak tunele kolonii mrówek. Wreszcie, w maju 2018 r., wysłał e-mail do rodziny i przyjaciół, w którym podsumował dwie pożyczone dekady, podczas których chodził na koncerty, wędrował po północno-zachodnim Pacyfiku, zakochiwał się, ożenił, założył rodzinę. Wszystkie te szczegóły zostały przedstawione z pewnego rodzaju przyjacielską beztroską, ale jak każdy czytelnik wiedział, zmierzały one ku nieuniknionemu i niezręcznemu wnioskowi. Miał 37 lat i wrócił do polowania na nerkę. Czy byłbyś tak miły i rozważył…?

Pierwszy udany przeszczep nerki miał miejsce w Bostonie w 1954 roku między majaczącym Richardem Herrickiem i jego identycznym bratem bliźniakiem, Ronaldem. Osiem lat później, gdy jego nowa nerka nadal spełniała swoje zadanie, Richard zmarł na zawał serca. Rozproszone próby miały miejsce wcześniej. Na Ukrainie w 1933 roku nerka 60-letniego mężczyzny z grupą krwi B, który nie żył od sześciu godzin, została przeszczepiona 26-letniej kobiecie z grupą krwi 0, która straciła funkcję nerek po zatruciu się. Biorca przeżył jeszcze dwa dni, co jest cudem, biorąc pod uwagę ówczesną technologię, okoliczności i ogólną wiedzę. Biorca przeszczepu w Chicago w 1950 roku przez kilka miesięcy miał dodatkową czynność nerek. Paryż stał się wylęgarnią eksperymentów na początku lat 50. Potem przyszli Herrickowie.

Ich historia była technicznie olśniewająca, ale pozostawiła nierozwiązaną główną biologiczną zagadkę transplantacji: jak okiełznać układ odpornościowy. W większości przypadków nasze ciała rozpoznają obcą tkankę i wysyłają baterię komórek B i T, aby ją zabić. Jako bliźniacy jednojajowi z identycznymi typami tkanek, Herrickowie ominęli ten problem. Ale lekarze potrzebowaliby rozwiązania naszej wrodzonej odpowiedzi immunologicznej, gdyby przeszczepy nerek miały kiedykolwiek stać się procedurą głównego nurtu. Wczesne wysiłki poddawały pacjentów przedoperacyjnym wybuchom promieniowania rentgenowskiego w dawkach granicznych ze śmiercią. Celem było zmiażdżenie układu odpornościowego, a następnie pozwolenie mu na odbudowę z nową nerką na miejscu. Czasami towarzyszyło temu wstrzyknięcie szpiku kostnego. Większość pacjentów zmarła z powodu odrzucenia narządu, choroby przeszczep przeciw gospodarzowi lub obu. Dziedzina chirurgii transplantacyjnej stała się wyspiarska i zdesperowana. Powołując się na fundamentalną zasadę unikania niepotrzebnych szkód, bardziej konserwatywni lekarze tamtych czasów oczerniali tę praktykę. Mniej więcej w tym czasie jeden z krytyków zastanawiał się: „Kiedy nasi koledzy zrezygnują z tej gry polegającej na eksperymentowaniu na ludziach? I kiedy zdadzą sobie sprawę, że śmierć też może być miłosierdziem?”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj