Wieczorem najważniejszych wyborów w Turcji w ciągu ostatnich dwóch dekad, Can Semercioğlu poszedł wcześnie spać. Przez ostatnie siedem lat Semercioğlu pracował dla Teyit, największej niezależnej grupy sprawdzającej fakty w Turcji, ale ta niedziela, 14 maja, była zaskakująco jedną z najspokojniejszych nocy w organizacji, którą pamięta.
Przed głosowaniem sondaże sugerowały, że urzędujący prezydent Recep Tayyip Erdoğan traci poparcie z powodu niszczycielskich trzęsień ziemi w południowo-wschodniej Turcji, w których zginęło prawie 60 000 osób, oraz borykającej się z trudnościami gospodarki. Mimo to udało mu się zdobyć niecałe 50 procent głosów. Jego główny przeciwnik, Kemal Kılıçdaroğlu, który stoi na czele grupy partii opozycyjnych Millet Alliance, otrzymał około 45 procent, co oznacza, że obaj zmierzą się w drugiej turze zaplanowanej na 28 maja.
„Tej nocy nie mieliśmy wiele do roboty, ponieważ ludzie rozmawiali o wynikach” — mówi Semercioğlu. „Zwolennicy opozycji byli smutni, zwolennicy Erdoğana byli szczęśliwi i o tym wszyscy głównie dyskutowali w mediach społecznościowych”.
To była rzadka chwila wytchnienia. Dni poprzedzające głosowanie i później, w miarę zbliżania się drugiej tury, były intensywne w Teyit, którego nazwa oznacza potwierdzenie lub weryfikację. Rankiem po wyborach doniesienia o skradzionych głosach, brakujących kartach do głosowania i innych niespójnościach – z których większość okazała się fałszywa lub przesadzona – zalały media społecznościowe. Semercioğlu mówi, że godziny pracy jego kolegów podwoiły się od początku marca, kiedy Erdoğan ogłosił datę wyborów. Ten cykl wyborczy został zakłócony przez potok dezinformacji i dezinformacji w mediach społecznościowych, utrudniony przez środowisko medialne, które po latach nacisków ze strony rządu zostało oskarżone o systematyczne uprzedzenia wobec urzędującego prezydenta. Nasiliło się to, gdy administracja Erdoğana walczy o utrzymanie władzy.
„Od bardzo dawna pracujemy 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. W tych wyborach dominowały wprowadzające w błąd informacje o pochodzeniu i wypowiedziach polityków. Często spotykaliśmy się z wyrwanymi z kontekstu stwierdzeniami, zniekształceniami, manipulacjami i tanimi podróbkami” — mówi Semercioğlu. Ale to nie była niespodzianka. I mówi. „Widzimy podobny przepływ w drugiej rundzie”.
Pracę weryfikatorów faktów komplikuje gotowość kandydatów – rządu i opozycji – do wykorzystywania zmanipulowanych materiałów w swoich kampaniach. 1 maja mały islamistyczny serwis informacyjny, Yeni Akit, opublikował zmanipulowane wideo rzekomo przedstawiające Partię Pracujących Kurdystanu (PKK) – organizację uznaną za grupę terrorystyczną zarówno przez Turcję, jak i Stany Zjednoczone – popierającą Kılıçdaroğlu. 7 maja to samo wideo zostało pokazane podczas jednego z wieców wyborczych Erdoğana.
„To było zaskakujące, że Erdoğan pokazał zmanipulowane wideo pokazujące kandydata Sojuszu Millet, Kemala Kılıçdaroğlu, obok bojowników PKK na wiecach. To było wyraźnie zmanipulowane wideo, ale zostało szeroko rozpowszechnione i przyjęte przez opinię publiczną” – mówi Semercioğlu, dodając, że chociaż zostało obalone przez Teyita, „było całkiem skuteczne”.
Film był szeroko rozpowszechniany i trafił do wyników wyszukiwania kandydata opozycji.
„Kiedy internauci zwrócili się tego dnia do Google, aby wyszukać Kılıçdaroğlu, fałszywe wiadomości znalazły się wśród najlepszych sugestii algorytmu” — mówi Emre Kizilkaya, badacz i redaktor naczelny Journo.com.tr, dziennikarskiej witryny non-profit. Kizilkaya mówi, że jego badania wykazały, że wyniki Google są głównym źródłem wiadomości dla tureckich konsumentów, „którym zazwyczaj brakuje silnej lojalności wobec określonych marek informacyjnych”. Mówi, że w okresie poprzedzającym wybory wyniki Google nieproporcjonalnie faworyzowały media przyjazne prezydentowi.