Jestem zależny od mojego telefonu – i nigdy nie spałem lepiej

0
81

Za przeszłość Od kilku miesięcy zasypiam, słuchając kobiety o imieniu Teri — lub kogoś takiego jak ona — każdej nocy. Około północy kładę się do łóżka, otwieram na telefonie pewną autorską aplikację wellness, stukam w sekcję „hipnoza podczas snu” i bezmyślnie wybieram jeden z setek dostępnych utworów. Następnie kładę telefon ekranem do dołu na poduszce, tuż obok głowy, i skupiam się na głosie w moim uchu. Często odpływam, zanim nagranie się skończy. Nie spałem tak dobrze od lat.

Nie mam pojęcia, kim jest Teri. Jej biografia identyfikuje ją jako „trenera hipnoterapii i NLP”. Według kilku badań, NLP oznacza coś, co nazywa się Neuro Linguistic Programming, pseudonaukową metodą hipnotycznej instrukcji, gdzieś pomiędzy life-coachingiem a magicznym myśleniem. W inne noce wybieram Dorothy, „licencjonowaną psychoterapeutkę i nauczycielkę medytacji” lub Anaïs, „trenerkę neurouważności”. Z naukowego punktu widzenia nie znalazłem wielu dowodów na to, że metody te są skuteczne w leczeniu bezsenności. Utwory są tandetne – zwykle w tle dzwonki lub delikatny szum deszczu – a wyszeptane frazesy brzmią głupio, kiedy słucham ich w świetle dnia.

Nie obchodzi mnie to. Aplikacja działa. Te bezcielesne głosy zapewniają rozpaczliwie potrzebny okres przejściowy — od dnia do nocy, od języka do ciszy, od społeczności do samotności. A co może najważniejsze, ułatwiają mi przejście w stan snu z mojej nasyconej technologią egzystencji. Ironia polega na tym, że to przejście w sen jest możliwe przez mój telefon. Stałam się z nim coraz bardziej poślubiona dokładnie w momencie, w którym powinnam się od niego oderwać, by odpocząć. Jest to być może paradoks godny wielkich nauczycieli medytacji, którzy mówią wam, że aby znaleźć spokój, należy zrezygnować z wysiłku, aby go osiągnąć.

Każdy lekarz, każdy internetowej, każda przypadkowa osoba na ulicy powie Ci, że pierwszą linią obrony przed nieprzespanymi nocami jest wypracowanie uspokajającej nocnej rutyny. W profesjonalnym żargonie nazywa się to „higieną snu”. Do najważniejszych zasad higieny snu należą: sztywny harmonogram pory snu i czuwania; wycinanie kofeiny, alkoholu i jedzenia przed snem; i oderwanie się od wszystkich ekranów w nocy.

Higiena jest wymownym słowem. To nie przypadek, że poprzednicy tych zasad zostali wymyśleni w epoce wiktoriańskiej jako część purytańskiej odpowiedzi na postrzegane „nienaturalne” interwencje technologiczne w życiu codziennym, takie jak telegraf, radio i oświetlenie elektryczne, które obwiniano za nową „epidemię”. bezsenności w klasach wyższych. W ciągu minionego półtora wieku te technologie zakłócające sen zostały połączone w cenny, potępiany, pochłaniający wszystko przedmiot, który mieści się w mojej dłoni. Obiekt, który kompulsywnie sprawdzam pod kątem aktualizacji. Obiekt, który przekazuje głosy moich pracodawców i moich bliskich (a teraz moich hipnotyzerów) do moich uszu. Przedmiot, który pieszczę w kieszeni płaszcza, idąc ulicą. Obiekt, do którego wyłączenia o 22:00 prawie nie potrafię się przekonać.

Odkąd pamiętam, kiepsko sypiałem, a przez ostatnie kilka lat miałem koszmarny sen. Podążyłem za zwykłym poszukiwaniem rozwiązań: badania snu, różne rodzaje terapii, dziesiątki leków. Zmieniłem dietę, ćwiczyłem do wyczerpania, żułem garście żelek z melatoniną. Ale z mojego doświadczenia wynika, że ​​zarówno lekarze zajmujący się snem, jak i guru odnowy biologicznej mają obsesję na punkcie ekranu, co jest wymowne. Przesłanie, które otrzymałem, jest takie, że wszystkie społeczne, ekonomiczne i polityczne powody, dla których jestem zarówno wyczerpany, jak i niezdolny do spania, można zaradzić przez osobiście narzucone ostrzejsze podejście do ekranu. Zamknij telefon w pudełku, namawiają. Zainstaluj aplikację, która wyłącza inne aplikacje. Napisz automatyczną odpowiedź. Wyznaczać granice. Ćwicz samokontrolę!

Dla prawdziwego cierpiącego na bezsenność te wskazówki i sztuczki mogą brzmieć jak okrutny żart. Z subreddita r/insomnia: „Myślisz, że normalni ludzie muszą odłożyć telefony do innego pokoju, czytać przez 20 minut, nigdy nie pić kawy, mieć nawilżacz powietrza, słuchać 20 minut spokojnej muzyki, brać gorącą kąpiel, żadnych ekranów po 20:00 tylko po to, żeby się zdrzemnąć? Pieprzyć kaznodziejów higieny snu”. Lub: „Bezsenność. Ciężki : silny. Nie mów mi o higienie snu, to nagły wypadek.

Poza często uzasadnionym niepokojem dotyczącym skutków zdrowotnych łączności, od zbyt dużej ilości światła w nocy po techniczne szyje, znajduję również pozostałości głębokiego kulturowego niepokoju o to, co naturalne, które sięgają moralnej paniki burżuazyjnych mieszkańców Wiktorii. Nadal uważa się, że telefon jest sztucznym przedmiotem, który zmusza nas do życia wbrew naszej naturze – tak jakby istniała czysta, nieskażona, wolna od technologii egzystencja, do której można wrócić. Gdybym tylko mógł uciec z uścisku ekranu, byłem uwarunkowany, by wierzyć, że mógłbym się odnaleźć. Mogłam wejść w kontakt ze swoim ciałem, mogłam zwolnić, odpocząć.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj