Moja pierwsza komórka telefonem była Nokia w kształcie cegły z załadowanymi kilkoma setkami minut. Rodzice dali mi go, kiedy dostałem swój pierwszy samochód, z założeniem, że ilekroć pojadę gdzieś poza szkołą, zadzwonię do nich zaraz po przyjeździe, żeby wiedzieli, że jestem bezpieczny. To była rozsądna zasada — zwłaszcza biorąc pod uwagę, ile razy zajęło mi zdanie egzaminu na prawo jazdy — i taka, na którą bez problemu się zgodziłem. Mimo to prawie nigdy nie pamiętałem, żeby to zrobić. Byłbym w środku filmu w kinie i zdawałbym sobie sprawę, że zapomniałem zadzwonić. Biegałam do samochodu – gdzie trzymałam sam telefon – i odbywałam krótką, burzliwą rozmowę z moimi zmartwionymi i głęboko zirytowanymi rodzicami. Wiedzieli oczywiście, że prawdopodobnie nic mi nie będzie. Ale trudno nie wiedzieć, co robią twoje dzieci bez ciebie.
Ta niewiedza leży u podstaw wielu współczesnych niepokojów rodziców związanych z nastolatkami, mediami społecznościowymi i czasem spędzanym przed ekranem. I ożywia wiele wysiłków na rzecz walki z tym, jak często dzieci używają swoich urządzeń. W zeszłym tygodniu TikTok ogłosił, że użytkownicy poniżej 18 roku życia będą podlegać ograniczeniu do jednej godziny dziennie w ramach nowego zestawu narzędzi zaprojektowanych w celu ograniczenia kontaktu dzieci z aplikacją. TikTok zacznie kompilować i wysyłać użytkownikom cotygodniowe podsumowanie czasu spędzanego przed ekranem, podając im statystyki dotyczące ich osobistego wykorzystania w porównaniu z poprzednimi tygodniami. Aplikacja wprowadziła również nowe narzędzie do „parowania rodzin”, które pozwoli rodzicom monitorować czas spędzany przez dzieci przed ekranem, a nawet wprowadzać niestandardowe ograniczenia dotyczące treści i użytkowania. Jednak nie wszystkie z tych nowych ograniczeń będą trudne i szybkie. Użytkownicy w wieku od 13 do 17 lat będą mieli wiele wewnętrznych opcji obejścia swojego limitu, a nawet ustawienia własnego.
Innymi słowy, jest mało prawdopodobne, aby nowe środki TikTok miały znaczący wpływ na korzystanie z aplikacji przez nastolatków. Co te kroki mogą zrobić, czym w rzeczywistości są zaprojektowany zrobić, to pomóc wzmocnić ogólne kulturowe poczucie, że problemem jest sam czas spędzany przed ekranem. Rodzice martwią się o zdrowie psychiczne swoich dzieci i martwią się, że media społecznościowe je pogarszają. Firmy zajmujące się mediami społecznościowymi byłyby zachwycone, gdyby wszyscy zgodzili się, że rozwiązaniem jest tylko mała dieta spędzana przed ekranem.
Od chwili dzieci są na tyle duże, że mogą chodzić do szkoły – i na długo przed tym w przypadku rodzin pracujących – zaczynają przeżywać ogromną część swojego życia poza zasięgiem wzroku rodziców. Te czasy poza zasięgiem wzroku są niezwykle napiętą tajemnicą dla rodziców. Próbujesz ufać ich nauczycielom, opiekunom, instytucjom, w których się uczą, społecznościom, w których się poruszają, ale to zaufanie jest w dużej mierze ślepe. Mam dwie bardzo rozmowne młode córki, które chętnie raczą nas opowieściami o swoich szkolnych czasach, ale mój obraz tego, co dzieje się między podwiezieniem a odbiorem, jest w najlepszym razie mglisty. Moja pierwszoklasistka wychodzi ze szkoły z torbą fritosów i stosem powieści graficznych, rozmawiając o tym, jak jej przyjaciółka będzie miała stado ufarbowanych na różowo kucyków na jej przyjęciu urodzinowym, a ja muszę po prostu wymyślić resztę.
Ten niedostępny czas może być dla rodziców przestrzenią pewnego niepokoju. Podsyca współczesną reakcyjną panikę związaną z krytyczną teorią rasy i tożsamością płciową oraz bibliotekarzami, którzy nielegalnie rozdają przedszkolakom powieści Toni Morrison spod płaszczy. Rodzice po prostu nie wiedzą, co ich dzieci robią przez cały dzień. Ten brak wiedzy zaczyna przypominać brak kontroli, a to może być wystarczająco szalone, by przekształcić się w coś w rodzaju potworności. Zakazuje książek, zwalnia nauczycieli i pilnuje zaimków.
Media społecznościowe to ostateczne widmo tego niewidzialnego, nienadzorowanego czasu. Rodzice widzą swoje dzieci wpatrujące się w ekrany i wiedzą, że wewnątrz tych prostokątów istnieją światy, które są dla nich niedostępne, nawet jeśli są zwinięte w fotelu oddalonym o 3 metry. Te światy są pełne specjalistycznych języków, tajnych kodów społecznych oraz sieci odniesień i żartów, których zrozumienie wymagałoby tygodni wciągającej nauki. Rodzice nie mogą dowiedzieć się wystarczająco dużo, aby zrozumieć, na co narażone są ich dzieci, jakie światy pomagają budować online, więc uciekają się do samego czasu.