Kiedy Small weszła na cmentarz po raz pierwszy latem 2012 roku, spaliła trawę cukrową — roślinę o duchowym znaczeniu w rdzennych kulturach. – Trawa cukrowa przywołuje duchy, budzi je – powiedziała. Pierwsze dni spędziła na chodzeniu po rzędach, sprawdzając listę miejsc pochówku z nazwiskami wyrytymi na każdym nagrobku. Pewnego dnia o zmierzchu, kiedy dotarła do ogrodzenia na jednym końcu, spojrzała na horyzont. Słońce zachodziło, a oczy Smalla śledziły długie cienie sięgające w stronę szkoły. Zauważyła, że wszystkie groby zostały ułożone zgodnie z chrześcijańskim zwyczajem, ze stopami skierowanymi na wschód – rażącym lekceważeniem mnóstwa praktyk pogrzebowych i systemów wierzeń, które różne plemiona wyznają w odniesieniu do śmierci.
„Stałem się bardzo emocjonalny” – wspomina Small. „Nie mogłem więcej pisać, nie mogłem się już skupić – ponieważ było ich tak wiele. A wiele z nich to dzieci. Wielu z nich było siostrami i braćmi. Widziałem tam nazwisko Davis trzy, cztery razy i pomyślałem: „Wymazałeś całą rodzinę! Generacja.’ Po prostu zaparło mi dech w piersiach”. Podeszła do samochodu i w milczeniu usiadła na miejscu kierowcy.
Po chwili obok cmentarza przejechał pociąg. Wysiadła i podeszła do torów – tą samą linią, którą 100 lat wcześniej wiozły dzieci do Chemawy. „Próbowałem skupić się na tym momencie” — wyjaśnił Small. „Okropność tego, obcość. Może nawet, dla niektórych, ekscytacja związana z robieniem czegoś nowego”. Pochyliła się i dotknęła policzkiem chłodnej stali szyn.
Kiedy Small korzystała z maszyny georadarowej na cmentarzu przez kilka dni, poczuła się przemieniona przez poczucie powołania. Stojąc pośród grobów dzieci, które nigdy nie wróciły do domu, czuła, że ma do wykonania ważną pracę, pracę, o której wiedziała, że może ją wykonać, jeśli będzie nadal parła do przodu. „Czułam, że znalazłam swoje miejsce w całym duchu rzeczy” – powiedziała. „Nie tylko na świecie, ale we wszechświecie”.
Ale wciąż miała ogromną ilość nauki do nauczenia się i kilka wyraźnych ścieżek do profesjonalnego oświecenia. Zwykle używany jako narzędzie do badania wód gruntowych, gleb i skał macierzystych, radar do penetracji gruntu został po raz pierwszy użyty przez naukowca w 1929 r. do pomiaru głębokości lodowca w austriackich Alpach. Technologia ta jest obecnie powszechnie stosowana do identyfikacji podziemnych linii uzbrojenia. Zarówno linie uzbrojenia, jak i groby są wykopywane w miejscach o historii innych zastosowań, z których każdy pozostawia pod ziemią własne ślady, ale ponieważ rowy dla mediów tak bardzo różnią się od otaczającej gleby i zawierają metalowe rury, wypełniony wodą plastik, żwir lub piasek, łatwiej je zidentyfikować.
Każda anomalia – kieszeń powietrzna, warstwa gleby, która zatrzymuje wilgoć inaczej niż to, co ją otacza – może objawiać się jako luka wizualna (w sposób, w jaki tkanka miękka może być prawie niewidoczna na zdjęciu rentgenowskim) lub jako bryła , jasny punkt, jak dysk twardy przechodzący przez skaner bagażu na lotnisku. Nowoczesne oprogramowanie do przetwarzania danych może pomóc, ale pomiary podziemne wciąż mogą być irytującym, często niejednoznacznym procesem.
Kiedy Small przedstawiła częściową ankietę cmentarza Chemawa, porównując lokalizację grobów i nagrobków do swojej pracy magisterskiej, podzieliła się również niektórymi zdjęciami georadarowymi z firmą, która dostarczyła maszynę. Liczyła na potwierdzenie. Zamiast tego tamtejszy antropolog, który pracuje nad kryminalistycznymi zastosowaniami georadarów, grzecznie wyjaśnił, że obrazy Small niekoniecznie pokazują groby tam, gdzie powiedziała. Zdała sobie sprawę, że bardzo się pomyliła, przeprowadzając ankietę i interpretując dane. Większość prac terenowych wykonywała bez nadzoru, a nikt w stanie Montana nie miał bezpośredniego doświadczenia z georadarem używanym w ten sposób. „To było pokonywanie, naprawdę pokonywanie” – powiedział Small. – Wtedy jeszcze myślałem, że przy pomocy tego cholerstwa można zobaczyć kości.
Ale Mały się nie poddał; nawet gdy przystąpiła do programu doktoranckiego, wezwanie do uzyskania wiarygodnych danych na temat Chemawy utknęło w jej głowie. Zdając sobie sprawę, że „potrzebuje kogoś, kto nauczy mnie georadaru na poziomie nuklearnym”, trafiła do Jarroda Burksa, archeologa mieszkającego w Columbus w stanie Ohio i prowadzącego badania dla agencji ds. księgowości POW/MIA w zakresie misji odzyskiwania zaginionych żołnierzy. Zgodził się dołączyć do jej komisji doktorskiej. W 2017 roku Small zaprosił Burksa do pomocy w opracowaniu nowego raportu na temat Chemawy. Po pięciu dniach skrupulatnej pracy na cmentarzu nowe dane, które zebrali Burks i Small, wyjaśniły, gdzie popełniła błąd. Potwierdził podstawowe ograniczenia wcześniejszej analizy Smalla – korzenie drzew i szyby grobowe mogą wyglądać podobnie w surowych danych radarowych, a Small nie miał ani doświadczenia, ani wystarczająco dużego zestawu danych, aby stwierdzić różnicę. — Marsha, nie widzę tu żadnych grobów — powiedział Burks, wskazując miejsce, w którym, jak sądziła, były jakieś.