Zarówno Wilson, jak i Ziff zwrócili uwagę na kilka kwaśnych debat na temat drukowania 3D w subkulturze. „Drukowanie 3D może być czasem brzydkim słowem” — mówi Ziff. „Istnieje pewien sprzeciw co do jakości castingu, który może wydawać się obcy osobom spoza naszej niszy. Nie wchodzisz do sklepu z grami stołowymi i nie żądasz informacji, czy zestaw był formowany wtryskowo, czy odlewany, więc dlaczego kontrola spada na zwykłych graczy, takich jak my?
Chociaż MyMiniFactory i jej rodzic OnlyGames mają siedzibę w Wielkiej Brytanii, większość ich przychodów pochodzi od klientów i klientów w USA. Są bardzo zainteresowani budowaniem wkrótce z biura w Ameryce Północnej. „Wierzymy w lokalną produkcję” — podkreśla Ziff.
Zdalna obsługa, automatyzacja i wirtualizacja to filary branż przyszłości, chociaż Ziff nie chce, aby niszczyły one autentyczne doświadczenia fizyczne.
Potrzebujemy „Meta-Reverse”
Ponieważ nowa era blatów, modelowanych i malowanych w oprogramowaniu 3D i odtwarzanych w rzeczywistości rozszerzonej nabiera życia, nie możemy zapomnieć o fizycznych doświadczeniach, które je ukształtowały. „Nigdy nie wolno nam zaniedbywać możliwości odwrócenia cyfryzacji”, mówi Ziff, „abyśmy zachowali możliwość współdzielenia cyfrowego renesansu ze światem fizycznym. Nazywamy to „meta-rewersem”. Chcielibyśmy zobaczyć hybrydyzację tych form sztuki, zobaczyć, jak technologia intuicyjnie zwiększa siłę roboczą, a nie lśniący, kruchy nowy paradygmat przyćmiewający wypróbowany i prawdziwy”.
„Widzimy już wielu konsumentów w tej przestrzeni z drukarką 3D w domu”, zgadza się Wilson, „Ale nie jesteśmy jeszcze na etapie, na którym drukowanie z domu przynosi jakiekolwiek oszczędności. Może się to wkrótce wydarzyć, ale na razie jesteśmy za jego osiągnięciem – choć przyznam, że możliwość dopasowania jakości czegoś sprzedawanego w sklepie do druku 3D pojawiła się wcześniej, niż się spodziewałem”.
W obliczu tych doniosłych zmian Ziff i Wilson zgadzają się, że coraz bardziej zwirtualizowane narzędzia połączyły kreatywne społeczności z dużo większymi możliwościami projektowymi, ale bardziej bezosobowy, bezcielesny świat miał różnego rodzaju niezamierzone wady.
„Umowy umowne mogą pozbawić artystów, malarzy i pisarzy kontroli nad ich dziełami” — ostrzega Ziff. „Nienawidzimy tego oglądać. Chcemy, aby twórcy byli znani tak długo, jak ich praca jest widoczna, i aby nadal otrzymywali wynagrodzenie na tej podstawie poprzez dzielenie się przychodami. Potrzeba zespołów utalentowanych ludzi, aby ożywić te gry, a my nie chcemy minimalizować pracy nikogo. Te gry to całe światy, których nie chcemy ograniczać”.
Kolejna kwestia to ta, o której kolekcjonerzy stołów byli świadomi od jakiegoś czasu, chociaż zdecentralizowana produkcja sprawiła, że jest ona bardziej istotna niż kiedykolwiek. „Drukowanie 3D znacznie ułatwiło podrabianie” — mówi Wilson — „i rozprzestrzenił się ostry trend podróbek, które mają być na tyle odmienne, aby uniknąć uwagi prawnej. W ten sposób obniżanie barier na rynku może działać w obie strony”.
Ponieważ prawa własności intelektualnej są gorącym tematem w tej dziedzinie, Ziff oferuje bardziej zniuansowaną perspektywę. „Zdajemy sobie sprawę, że istnieje granica, której własność intelektualna nie powinna przekraczać, ale firma OnlyGames wolałaby przekazać władzę społeczności i mieć do niej zaufanie. Pozwólmy społeczności osądzić, co jest sprawiedliwe w sposób demokratyczny. Nie chcę, żeby ta firma skończyła jako zespół prawników, jak większe firmy w tej branży. Chcemy lepszego dialogu, a nie bardziej represyjnych struktur prawnych”.
Minifigurki, wielki biznes?
Te rozmowy na temat kosztów i podrabiania, cen i praw własności ujawniają szersze niezadowolenie z gier stołowych z dużymi, bezosobowymi konglomeratami na rynku napędzanym przez społeczność.
„Kiedy pojawiają się dobrzy twórcy i sami tworzą nową, zabawną grę planszową, wciąż obserwujemy, jak dzieją się te same rzeczy” — wyjaśnia Ziff. „Duże organizacje, takie jak Hasbro czy Ravensburger, wyszukują te fajne nowe marki z odrobiną sukcesu, kupują je i doprowadzają do ruiny w pogoni za zwrotem z inwestycji za wszelką cenę. To zabija innowacyjność i tworzy bardziej nieprzyjazną przestrzeń do tworzenia czegoś nowego przy stole. To jest zgodne z projektem.