„Śmierć autora” przepowiada przyszłość powieści AI

0
353

LLM nie może napisać spójną, powieściową narrację od początku do końca. Obecnie ChatGPT może wyprodukować około 600 słów na raz, więc aby ukończyć powieść, człowiek musi podać jej podpowiedzi, a następnie połączyć wyniki w kompletną historię. Jednym z podpowiedzi może być coś w stylu „Opisz śmierć autora w stylu wiadomości CBC”. Następnym może być „Napisz odpowiedź Augusta na tę śmierć”. Komputer nie może śledzić najdrobniejszych szczegółów fabuły i postaci, pozostawiając dziury w procesie.

W swoim posłowiu do Śmierć autora (lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce poważnie myśleć o przyszłości pisania wspomaganego przez LLM), Marche wyjaśnia ten mozaikowy proces komponowania powieści. Ponownie przeczytał niektórych wielkich pisarzy kryminałów, takich jak Agatha Christie, Raymond Chandler i James Myers Thompson, i zatrudnił ChatGPT do stworzenia fragmentów w ich stylu.

Aby dopracować wyniki do bardziej czytelnego języka, przepuścił tekst przez Sudowrite, kolejny LLM, który pozwala na bardziej stylistyczną kontrolę autorską (wydłużanie lub skracanie zdań, przeformułowanie tekstu itp.), a następnie użył jeszcze innego programu, Cohere, do generowania poezji porównania, jeszcze bardziej udoskonalając język. Celem Marche’a mógł być Chandler, ale dla tego czytelnika proza ​​jest bliższa Danowi Brownowi – kompulsywnie czytelna, ale nie grozi wygrana Edgara.

Pomimo użycia tak wielu różnych programów i stylów, ten tekst ma na sobie podpis Stephena Marche’a. Marche nawet to powiedział The New York Times: „Jestem twórcą tej pracy, w 100 procentach.” Uderzające jest jednak to, co mówi dalej: „Ale z drugiej strony to nie ja stworzyłem słowa”.

Ważne jest, aby medytować nad tym wyrzeczeniem się autorstwa, ponieważ wydaje się ono kluczowe dla obecnych nieporozumień na temat tego, czym są LLM i dlaczego tak nas denerwują. Z jednej strony Marche uznaje swoją rolę w powstaniu tekstu: „Miałem misterny plan… znam się na technice… wiem, jak wygląda dobre pisanie”. Z drugiej strony zdecydował się opublikować pracę pod pseudonimem Aidan Marchine, połączeniem machine i Marche. Nazywając go autorem Śmierć autora nie byłby to tylko łamaniec językowy, ale według Marche byłby „niedokładny w rzeczywistości”.

To wydaje się stracona szansa. Jako ktoś, kto właśnie skończył pisać dwie powieści, które zawierają język LLM, zgadzam się z Marche, że tylko dobry pisarz uczyni coś wartościowego z tymi programami. Z tego powodu ważne wydaje się uznanie ludzkiej ręki w każdym aspekcie procesu pisania.

Nawet wybór włączenia określonego dorobku LLM zamiast innego jest decyzją ludzką, podobnie jak selektywne przeformułowanie stosowane przez artystów takich jak Marcel Duchamp i Andy Warhol. Uznanie LLM za kreatywność wydaje się zamieniać skomplikowaną współpracę między człowiekiem a maszyną w błyskotliwy chwyt technologiczny. I działa na korzyść sił, które twierdzą, że pisanie z LLM nie jest „prawdziwym” pismem ani nie jest warte ochrony praw autorskich, jak niedawno argumentował Urząd ds. Praw Autorskich Stanów Zjednoczonych.

LLM nie są autorami ani nie posiadają inteligencji. Są po prostu narzędziami. Są to programy komputerowe wyszkolone do rozpoznawania wzorców w sposobie, w jaki piszemy, a następnie wykorzystują te wzorce do tworzenia języka, który jest odpowiedni pojawia się jak świadoma i spójna myśl. Przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości programy te nie działają bez monitów. Nie mogą tworzyć tekstu w przypadkowym momencie z własnej inspiracji twórczej. Nie mogą skłonić się do spełnienia apokaliptycznych fantazji i przejęcia władzy nad planetą. Zaczynają się i kończą wraz z kierunkiem człowieka. W związku z tym materiał wytwarzany przez LLM powinien być postrzegany jako współpraca między autorem-człowiekiem a maszyną. Autor pyta maszynę o język, a następnie twórczo określa, co zrobić z wynikami maszyny.

Może być pomocne w zlokalizowaniu Śmierć an Autor nie w tradycji pisania LLM, ale w szerszej dziedzinie literackich nacięć lub dzieł beletrystycznych wykonanych w całości z znalezionego języka. Podczas gdy historia literackich przeróbek jest mniej znana, pisarze prozy od wieków włączają znaleziony język. Al-Jāḥiẓ, średniowieczny autor arabski, zapożyczył wiele z innych źródeł. Hermana Melville’a Moby-Dick zaczyna się od 13 stron opisów znalezionych wielorybów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj