Pojawienie się modeli AI tylko przyspieszy ten trend. Będziemy przykładać coraz większą wagę do dzieł, które wydają się stworzone dla nich samych, a nie dla nas. To zła wiadomość dla robotów AI, które zostały specjalnie zaprojektowane, by nas zadowolić. Zaangażowanie się w zadanie dla niego samego to jedna rzecz, która z założenia wykracza poza możliwości jakiejkolwiek sztucznej inteligencji. Wyszkoleni w tym, co nam się podobało w przeszłości, oferują to z powrotem w nowych kolorach.
Będziemy patrzeć na te pastisze z coraz większą podejrzliwością, badając proweniencję słów i obrazów. Książki i filmy będą reklamować swoje pełnokrwiste bona fides. Będziemy je uważać za „lepsze”, tak samo jak przekonujemy się, że musztarda z małych porcji smakuje bardziej „prawdziwie” niż jej odpowiednik z supermarketu. Będziemy opracowywać coraz bardziej wyrafinowane sposoby odróżniania tych dwóch rzeczy, a sama technologia będzie zaangażowana w ten wysiłek.
Grunt został już ustalony, co często ma miejsce. Okazuje się, że odrodzenie gotyku było w powietrzu od ponad dekady, zanim William Morris zaoferował brytyjskim elitom ręcznie malowane kafelki ze swojego atelier. Podobnie, rewolucja AI wywoła dalsze podniesienie „autentyczności” konsumentów, na co rzucą się malarze, ilustratorzy i pisarze. Daleko od sygnalizowania upadku oryginalnej sztuki stworzonej przez ludzi, nadejście sztucznej inteligencji uczyni ją bardziej cenną dla kontrastu. Przepaść między artystami a robotami będzie się powiększać, podobnie jak ich umiejętności techniczne będą się zbliżać.
Jaką rzeczywistą formę mogą przybrać nasze nowo odkryte preferencje? William Morris dostarcza kilku dodatkowych wskazówek. Jego największy wpływ wywarł krytyk sztuki John Ruskin , który był od niego o 15 lat starszy i można mu przypisać zapoczątkowanie odrodzenia gotyku, na którym Morris wykorzystał. Ruskin był polemicznym myślicielem, który połączył zestaw preferencji estetycznych z gorliwą filozofią społeczną. Miał nie tylko ustalone poglądy na temat kamieniarki kościelnej, ale także silne przekonania na temat instytucji społecznych. Sprzeciwiając się temu, co uważał za odczłowieczający podział pracy w wiktoriańskich fabrykach, utrzymywał, że twórcy powinni być zaangażowani na każdym etapie produkcji. „Malarz”, twierdził, „powinien zeszlifować własne kolory”. Sam Morris urzeczywistnił ten pomysł i okazało się to dobrym interesem. Choć w końcu znalazł się na czele dobrze prosperującej firmy, nigdy nie przestał szlifować własnych kolorów; pozostał obsesyjnie zaangażowany na każdym etapie produkcji.
Spodziewaj się kontynuacji trendu. Będziemy domagać się prac, które można przypisać do możliwej do zidentyfikowania indywidualnej wizji. Era sztucznej inteligencji doprowadzi do podwojenia biografii, co jest kolejną rzeczą, której robotom brakuje. Już teraz narzeka się na to, jak najwięksi współcześni artyści, od Damiena Hirsta po Jeffa Koonsa, polegają na ogromnych studiach asystentów, którzy zajmują się rzeczywistym malowaniem i rzeźbieniem, aby nadążyć za zapotrzebowaniem na maksymalną skalę i wydajność. Spodziewaj się, że skargi staną się ogłuszające, a rutynowa reakcja, zgodnie z którą nawet artyści renesansu delegowali zadania dziesiątkom uczniów, straci na sile. To mogło być dobre w czasach Tycjana, ale teraz mamy do czynienia z początkującymi robotami malarskimi, a nasze gusta stały się kapryśne.
Nie oznacza to, że artyści nie będą wykorzystywać sztucznej inteligencji jako nowego narzędzia. Nawet malarze impresjoniści, którzy zareagowali na pojawienie się dagerotypu w XIX wieku, udając się tam, gdzie fotografia nie mogła nadążyć, polegali na fotografiach jako narzędziu do szkicowania w swoich pracach. Ale kreacje AI zostaną uratowane tylko wtedy, gdy przywiążą się do indywidualnej ludzkiej wizji.
Okazuje się, że od dziesięcioleci przygotowywaliśmy się do rewolucji sztucznej inteligencji, rozwijając dziwaczne upodobania do tego rodzaju symbolicznych wartości – indywidualnej pasji, celu, życiowego doświadczenia – których roboty nie będą wykazywać w najbliższym czasie. Dlatego jest mało prawdopodobne, aby sztuczna inteligencja kiedykolwiek stworzyła „lepszą” sztukę niż ludzie. Zamiast tego zmieni nasze poczucie słodyczy i kwaśności. Uruchomi się nasz mechanizm zbiorowej obrony. To roboty powinny wykręcać swoje małe chwytaki.