Te głośniki pozwalają kręcić rekordy i oglądać telewizję w dobrym stylu

0
85

Czy większy jest lepszy? To pytanie może doprowadzić cię do egzystencjalnej króliczej nory z prawie każdym produktem, ale jeśli chodzi o głośniki, odpowiedź tradycyjnie brzmiała „tak”. Ogólnie rzecz biorąc, większe głośniki zapewniają większe (lub więcej) przetworniki i obszerniejsze obudowy, aby zapewnić większą moc, głębszy bas i bardziej ekspansywną scenę dźwiękową. Wszystkie rzeczy są równe, im większe głośniki, tym lepszy dźwięk.

To wydaje się być siłą napędową najnowszej pary Klipsch z własnym zasilaniem, The Sevens (a także jeszcze większych Dziewiątek). Podążają za bardziej kompaktową parą all-in-one firmy Klipsch, The Fives, wykorzystując tę ​​samą retro-nowoczesną stylistykę i mocną flotę połączeń, ale na większą skalę fizyczną. Podobnie jak Fives, The Sevens umożliwiają szybkie podłączenie wszystkiego, od telewizora po gramofon, bez potrzeby stosowania zewnętrznego wzmacniacza, a nawet przedwzmacniacza gramofonowego. Są po prostu, cóż, duże.

Oczywiście chodzi o coś więcej niż sam rozmiar. Siódemki są nie tylko bardziej dopasowane niż Piątki do małych i średnich pomieszczeń, ale także zwiększają ceny o kilkaset dolarów. W przeciwieństwie do konkurentów, takich jak LSX II firmy KEF (9/10, WIRED Recommends) i SVS Prime Wireless Pro, The Sevens trzymają się transmisji strumieniowej The Fives tylko przez Bluetooth, pomijając Wi-Fi i Ethernet. To było godne uwagi ograniczenie przy 800 $, ale jest to wręcz drapanie po głowie przy 1300 $.

Siódemki są jednak nadal świetnymi głośnikami, a to, czego brakuje im w wszechstronności przesyłania strumieniowego, starają się nadrobić w czystej bombastyce. Chociaż nie powiem, że Siódemki dowodzą, że powiększanie jest z natury lepsze, zapewniają one bardziej kinowy spektakl niż prawie wszystkie głośniki o mniejszej mocy, które wypróbowałem. Chociaż są dobre do muzyki, są jeszcze lepsze do filmów i gier, zapewniając mega plusk dźwięku, który jest niesamowity.

Styl retro

Foto: Klipsch

Z estetycznego punktu widzenia jedyną rzeczą bardziej godną uwagi niż rozmiar The Sevens jest ich wspaniały design. Wyciąganie ich z pudełka to jak wkraczanie w szalone lata 70. na wszystkie właściwe sposoby. Wersja w okleinie orzechowej (jest też matowa czerń) z kremowymi ekranami akustycznymi nie pasuje do cieplejszej kolorystyki mojego salonu, a mimo to nie chcę, żeby z niej wychodziły. Są po prostu wspaniałe.

W mniejszych pokojach nie da się uciec przed samą skalą The Sevens. Nie chodzi o to, że ogólnie są tak duże jak na głośniki – nawet małe głośniki wieżowe z łatwością je przyćmiewają – są po prostu duże jak na tego rodzaju głośniki. Bez ekranów ich 6,5-calowe głośniki niskotonowe i… głośniki wysokotonowe emitują poważne wibracje samochodów typu muscle car. Pierwsza reakcja mojej żony była dosadna: „Te rzeczy są śmieszne”. Nawet inny głośnik WIRED był zaskoczony, gdy odkrył, że są to mniejsze z nowych zasilanych modeli Klipsch, wykrzykując „To są siódemki?!”.

Ale zatrzaskiwanie okładek dodaje odpowiedniej warstwy elegancji i są one bezsprzecznie piękne, od dotykowych srebrnych elementów sterujących po matowe panele. Będą też wyglądać mniej onieśmielająco w większych pokojach, zwłaszcza jeśli masz duży telewizor i konsolę (najlepiej z pasującą okleiną z lat 70.).

Nowoczesna konfiguracja

Foto: Klipsch

W piankowym talerzu wewnątrz pudełka znajdziesz 4 metry grubego okablowania z metalowymi kółkami, które blokują dwa głośniki w tandemie stereo. W razie potrzeby dostępne są również dodatkowe 2 metry przedłużanego kabla głośnikowego, kabel HDMI do podłączenia telewizora, mały pilot z bateriami i instrukcje. Podobnie jak w przypadku praktycznie wszystkich aktywnych głośników, pojedynczy aktywny głośnik zawiera przewody elektryczne i wejścia, podczas gdy pasywny odbiera dźwięk od sąsiada.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj