„The Last of Us” jest ponure, ale to ponure, czego potrzebujesz

0
79

Monitor jest A kolumna tygodniowa poświęcony wszystkiemu, co dzieje się w świecie kultury WIRED, od filmów po memy, od telewizji po Twittera.

Ostatni z nas wkurza wszystkich. Głównie dlatego, że pierwszy sezon serialu HBO zakończył się w niedzielę, rozpoczynając długie żmudne oczekiwanie na drugi sezon. Ale także dlatego, że Ostatni z nas jest naprawdę cholernie smutny. Seria rozpoczęła się od mężczyzny obserwującego śmierć swojej córki, a zakończyła się, gdy strzelał przez prowizoryczny szpital, aby upewnić się, że innego dziecka nie spotka podobny los. W międzyczasie wszyscy kogoś umarli, zabili (lub zjedli), a poza gejowskim ogrodnictwem było niewiele odów do radości.

I naprawdę, pomimo gadania w Internecie potępiającego ponure rozwiązanie serialu, o to chodziło.

Słuchaj, rozumiem, dlaczego zwijanie się na kanapie i wpatrywanie się w wielką kupę ponurych nie jest ulubioną czynnością wszystkich. Banki upadają, Joe Exotic chce kandydować na prezydenta – podwajając swoje niedzielne straszydła Ostatni z nas nie jest wyborem, którego każdy chce dokonać. Ale to nie jest wada serialu ani jego narracji. To kwestia preferencji.

Także mimo ciemności Ostatni z nas pozostaje formą ucieczki. Choć ponura, to wciąż fikcja – fikcja o pandemii gorszej niż ta, która obecnie szaleje, która ma na pewnym poziomie dać widzom możliwość zastanowienia się nad czymś innym. To prawda, że ​​​​głównie skłania ich to do zastanowienia się, co się stanie, gdy ludzkość zdecyduje, że jedynym sposobem na uratowanie wielu ludzi jest wymordowanie wielu innych, ale nadal.

Innymi słowy, Ostatni z nas nie handluje ciemnością dla samej ciemności. To nie jest film DC Comics, który próbuje być nerwowy. To nie jest nawet Gra w kalmary, co w pewnym sensie było jeszcze bardziej przygnębiające w swoim „o tak, to może się zdarzyć”. W tej chwili świat nie jest zainfekowany grzybem zombie, ale jest pełen ludzi, którzy zrobią wszystko, aby przeżyć i/lub zarobić pieniądze. Jeśli cokolwiek, Ostatni z nas jest przypowieścią o tym, co może się stać, gdy to się stanie Cordyceps grzyb zostaje wprowadzony do miejsca, które często przedkłada surowy indywidualizm nad społeczność.

Tak, prawdopodobnie są scenarzyści, którzy zasugerowaliby Neilowi ​​Druckmannowi i Craigowi Mazinowi, aby wstrzyknęli trochę emocjonalnego wytchnienia, jeden odcinek, który kończy się szczęśliwie. Ale jeśli wierzysz, tak jak robi to Roxana Hadadi z Vulture, to tak Ostatni z nas jest komentarzem do wielu wad amerykańskiej wyjątkowości, to ci, którzy szukają okruchów nadziei, zostaną pozostawieni w ciemności.

Wszystko to zakończyło się w niedzielnym finale. W ostatnich chwilach Joel (Pedro Pascal) dowiedział się, że świetliki prawdopodobnie zabiją Ellie (Bella Ramsey), próbując znaleźć lekarstwo na Cordyceps grzyb. Strzelił do prawie każdego świetlika w zasięgu wzroku, aby ją uratować. Niektórzy twierdzą, że posunął się za daleko, mordując wielu ludzi, by uratować jednego; inni uważają, że jego działania były uzasadnione. Ale nie chodzi o to, aby dowiedzieć się, czy ma „rację”, czy „nie”. Chodzi o to — jak moja koleżanka Adrienne So zauważyła w tym tygodniu na Slacku — że społeczeństwo, które zabiłoby dziecko, by się uratować, być może nie jest warte ratowania. Wie o tym każdy, kto czytał „Ci, którzy odchodzą z Omelas” Ursuli K. Le Guin.

Ostatecznie nie ma znaczenia, czy Joel jest bohaterem, czy złoczyńcą. Liczy się to, co odzwierciedlają jego działania. Jak zauważył Hadadi, „Ostatni z nas namalował portret amerykańskiej tożsamości nie do pogodzenia z drastycznymi zmianami”. Kiedy wybuchła pandemia, cały egoizm i indywidualizm tego kraju przekształcił się w coś jeszcze bardziej zjadliwego niż wcześniej. Jest ponury, ale wydaje się taki również dlatego, że jest znajomy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj