Ukraińscy botanicy ryzykowali życie dla bezcennej kolekcji

0
126

Ograniczone zasoby, kolejny efekt domina trwającego konfliktu, również groziły wywróceniem do góry nogami starannie ułożonych planów mężczyzn. Podczas gdy Moisienko jeździł po dziesiątkach kijowskich sklepów z artykułami gospodarstwa domowego w poszukiwaniu plastikowych pudełek do transportu roślin naczyniowych z kolekcji, Chodosowcew wrócił do Chersonia wyposażony w niewiele więcej niż czołówkę zawieszoną na czole i plecak wypełniony tymi samymi narzędziami domowymi, których możesz użyć przenieść mieszkania.

Podczas tej drugiej podróży Khodosovtsev uświadomił sobie skalę zadania. Miał 700 pudeł do ewakuacji. Podczas pierwszego wtargnięcia zajęło mu 15 minut — i o wiele za dużo taśmy — owinięcie, ułożenie i związanie razem pół tuzina pudełek z próbkami. W takim tempie, powiedział botanik, przekroczy trzy dni przeznaczone na tę sekcję zielnika. Nigdy się nie zniechęcając, naukowiec osiedlił się na znajomym terenie i zaczął robić to, co robi najlepiej: kalkulację.

„Tylko dwa owinięcia taśmy klejącej i jedna rolka liny” — powiedział, promieniejąc, gdy rozkoszował się tym, jak udało mu się skrócić czas układania pudełek do zaledwie „trzech i pół minuty”.

Ten rodzaj metodycznej precyzji okazał się pomocnym odwróceniem uwagi od realiów tego, co działo się tuż za taflą szkła. Zaledwie 24 godziny przed powrotem Moisienko na swoją trzecią i ostatnią podróż 2 stycznia dowiedział się, że budynek, w którym planował zebrać ostatnią część zielnika, został trafiony ostrzałem. Ta wiadomość zamiast zniweczyć jego misję, zdawała się tylko go zahartować. „Jesteśmy skupieni na [the herbarium] tak bardzo, że po prostu ignorujesz wszystko, wszystkie te ostrzały [are] dzieje się wokół ciebie – powiedział.

Mimo to, pracując metodycznie, pakując roślinę po roślinie, zaczął zastanawiać się, jak szklane okna laboratorium mogą stać się śmiercionośnymi pociskami, jeśli w pobliżu wybuchnie pocisk; i jak daleko było do parteru. Wysoki na osiem pięter budynek akademicki wyróżnia się. „Szansa, że ​​Rosjanie uderzą w budynek uniwersytetu [was] naprawdę wysoki – mówi.

Próbował potraktować pobliskie dudnienie jako biały szum, chociaż pewnego dnia pocisk wylądował tuż za oknem, gdy pakował próbkę.

Do 4 stycznia Moisienko skończył ładować ostatnie pudła z kolekcji na tył ciężarówki. Podróżował na zachód przez prawie dwa dni, pokonując około 1000 kilometrów, zanim dotarł do Przykarpackiego Uniwersytetu Narodowego im. Wasyla Stefanyka w Iwano-Frankiwsku na Zachodniej Ukrainie, instytucji, która przez ponad rok.

To rodzaj bezpieczeństwa. Ale, jak zauważa Moisienko, w kraju, w którym rakiety spadają z nieba prawie codziennie, można być tak bezpiecznym, jak tylko ktokolwiek lub cokolwiek może być. – Nigdzie w kraju nie jest w stu procentach bezpiecznie – mówi.

11 stycznia Uniwersytet Państwowy w Chersoniu ponownie został ostrzelany, tym razem zaledwie kilka przecznic od miejsca, w którym Moisienko pracował niecały tydzień wcześniej. „Ten budynek pozostaje [in] niebezpieczeństwem, a przebywanie w Chersoniu nadal jest niebezpieczne, ponieważ nadal jest codziennie ostrzeliwane” – mówi Moisienko. „Postąpiliśmy słusznie”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj