Od lat I każdego ranka siadałem do pracy i kilka godzin później zdawałem sobie sprawę, że czuję się wyczerpany, ale niewiele zrobiłem. Zamiast pisać, spędzałem czas na wysyłaniu SMS-ów, wysyłaniu e-maili i głównie bezcelowym przeglądaniu serwisów informacyjnych, blogów i sieci społecznościowych. Każde kliknięcie uruchamiało kolejne. Próbowałem odzyskać kontrolę za pomocą aplikacji o nazwie Freedom, która blokowała dostęp do Internetu mojego komputera na określony czas. Czasami to pomagało, zwłaszcza gdy zbliżał się termin pracy. Czasami nie. Ale próba kontrolowania czasu pracy była tylko częścią walki. Ciągle odczuwałem nieodpartą potrzebę wyciągnięcia telefonu, gdziekolwiek się udam. W tym momencie obwiniałem siebie. W końcu byłam dziewczyną, która spędzała godziny grając w gry wideo aż do college’u. Ale w 2015 roku wydarzyło się coś, co uświadomiło mi, że coś znacznie większego jest nie tak.
Był sobotni wieczór, kiedy przyjechałem z rodziną do domu przyjaciół na obiad. Ich 11-letni syn bawił się iPadem rodziców. Kiedy weszliśmy, jego rodzice zażądali, aby go oddał i dołączył do innych dzieci. Chłopiec początkowo nie chciał jej oddać. Następnie ze złością próbował wyrwać go matce, cofając się do płaczu w stylu malucha, domagając się urządzenia. Przez długi wieczór wykorzystywał wszystkie dostępne mu narzędzia manipulacji, by odzyskać kontrolę nad iPadem. Obserwując rozpacz jego rodziców, przypomniałem sobie konflikt rodzinny, który wybuchł kilka lat wcześniej w domu moich rodziców. W tym czasie lekarze zdiagnozowali u mojego ojca, nałogowego palacza, rozedmę płuc. Mój ojciec mógł uniknąć swoich bolesnych ostatnich lat, podłączonych do butli z tlenem, gdyby rzucił palenie, kiedy zdiagnozowano u niego chorobę. On odmówił. Desperacko próbowaliśmy oprzeć się jego decyzji, zabierając mu papierosy. Ale podobnie jak syn moich przyjaciół, mój ojciec zareagował nietypową dla niego złością, wykorzystując wszelkie dostępne mu środki, by odzyskać paczkę papierosów.
Tego dnia zacząłem dostrzegać, jak nasza teraźniejszość ma się do naszej przeszłości. Przeszłość może rozwiązać jeden z najbardziej kłopotliwych problemów dnia dzisiejszego. Dlaczego, pomimo wielu doniesień sygnalistów z Doliny Krzemowej, które ujawniają, że firmy technologiczne wykorzystują manipulacyjne projekty, aby wydłużyć nasz czas online, czujemy się osobiście odpowiedzialni? Dlaczego wciąż obwiniamy siebie i szukamy nowych metod samopomocy, aby skrócić czas spędzany online? Możemy uczyć się z przeszłości, ponieważ w tym przypadku firmy technologiczne nie wprowadziły innowacji. Zamiast tego przemysł technologiczny manipulował nami, kierując się starym podręcznikiem, opracowanym przez inne potężne branże, w tym przemysł tytoniowy i spożywczy.
Kiedy przemysł tytoniowy i spożywczy stanęły w obliczu zarzutów, że ich produkty szkodzą konsumentom, broniły się, podnosząc potężną amerykańską ikonę społeczną samodecydowania i osobistej odpowiedzialności. Oznaczało to podkreślenie, że konsumenci mają swobodę dokonywania wyborów, a co za tym idzie, ponoszą odpowiedzialność za skutki. Palacze i ich rodziny pozwali przemysł tytoniowy za zniszczenia spowodowane paleniem, w tym raka płuc i przedwczesną śmierć. Ale przez dziesięciolecia nie udało im się wygrać procesów sądowych, ponieważ przemysł tytoniowy skutecznie przekonywał, że wybrali palenie i dlatego są odpowiedzialni za wyniki. Identyczną strategię zastosował przemysł spożywczy. Kiedy grupa nastolatków pozwała McDonald’s, ponieważ cierpieli na otyłość i cukrzycę po regularnym jedzeniu w McDonald’s, McDonald’s również skutecznie podniósł to samo roszczenie. Twierdził, że nikt nie zmuszał nastolatków do jedzenia w McDonald’s, a ponieważ był to ich wybór, McDonald’s nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek konsekwencje zdrowotne. Przemysł spożywczy poszedł dalej. Z powodzeniem lobbowali za prawami znanymi jako „ustawy o cheeseburgerach” lub bardziej formalnie jako Commonsense Consumption Acts. Zgodnie z tymi przepisami producenci i sprzedawcy żywności nie mogą ponosić odpowiedzialności prawnej za otyłość swoich konsumentów. Dlaczego? Ponieważ przepisy głoszą, że będzie to sprzyjać kulturze osobistej odpowiedzialności konsumenta, która jest ważna dla promowania zdrowego społeczeństwa.
Firmy tytoniowe i spożywcze nie poprzestały tylko na bezpośrednim argumentowaniu, że ich konsumenci są odpowiedzialni. Dostarczyli także nowe produkty, aby pomóc im w dokonywaniu lepszych wyborów. W latach pięćdziesiątych naukowcy opublikowali pierwsze badania wykazujące związek między paleniem a rakiem płuc. W odpowiedzi firmy tytoniowe zaoferowały konsumentom możliwość wyboru nowego, zdrowszego produktu: papierosa z filtrem. Reklamowali to jako „to, co zalecił lekarz”, twierdząc, że usuwa nikotynę i smołę. Palacze poszli na to. Nie wiedzieli jednak, że aby zrekompensować smak ograbiony z papierosa z filtrem, firmy stosowały mocniejszy tytoń, który dawał tyle samo nikotyny i substancji smolistych, co marki bez filtra. Tu również przemysł spożywczy poszedł w jego ślady. Zaoferowała również narzędzia, które mają potwierdzić, że jej konsumenci mają kontrolę. W obliczu krytyki niskiej wartości odżywczej swoich produktów, producenci żywności dodali produkty o nazwie „Odpowiednie odżywianie” i „Zdrowy wybór”. Dając konsumentom złudzenie, że dokonywali lepszych wyborów, linie produktów dietetycznych często niewiele poprawiały w stosunku do oryginalnych produktów.
Branża technologiczna już stosuje tę strategię, odwołując się do naszych głęboko zakorzenionych kulturowych przekonań o osobistym wyborze i odpowiedzialności. Firmy technologiczne robią to bezpośrednio w obliczu zarzutów, że uzależniają użytkowników. Kiedy amerykańska Federalna Komisja Handlu oceniała ograniczenie używania skrzynek z łupami, uzależniającej funkcji powszechnej w grach wideo, producenci gier wideo argumentowali: „Nikt nie jest zmuszany do wydawania pieniędzy na grę wideo, w którą można grać za darmo. Wybierają, co chcą wydać, kiedy chcą to wydać i jak chcą to wydać”. Ale branża technologiczna robi to również pośrednio, dostarczając nam narzędzi wzmacniających naszą iluzję kontroli. Dają nam narzędzia, takie jak Apple Screen Time, który informuje nas, ile czasu spędzamy na ekranach. Pozwalają nam również ograniczyć czas w niektórych aplikacjach, ale wtedy możemy obejść te ograniczenia. Możemy ustawić nasze telefony na „nie przeszkadzać” lub „czas skupienia”. Możemy ustawić Instagram, aby przypominał nam o robieniu przerw. Jednak czas przed ekranem wciąż się wydłuża. Narzędzia te nie są skuteczne, ponieważ podobnie jak „papierosy z filtrem” i produkty spożywcze „zdrowego wyboru” nie mają na celu rozwiązania problemu. Firmy technologiczne nie wyeliminowały uzależniających projektów, które wydłużają nasz czas online. Celem tych produktów, zwanych również cyfrowymi narzędziami poprawiającymi samopoczucie, było zrzucenie winy na nasz sąd, ponieważ bezskutecznie stawiamy czoła urządzeniom i aplikacjom, które manipulacyjnie zachęcają nas do pozostania.