Ukraina mogłaby bardzo szybko zbudować bombę podobną do „Fat Man” zrzuconej na Nagasaki w 1945 r. Potrzebny byłby pluton wydobyty z zużytych prętów paliwowych z reaktorów jądrowych. Jakie byłyby koszty polityczne takiej decyzji?
W czwartek 28 listopada Władimir Putin zagroził, że Rosja użyje każdej dostępnej broni przeciwko Ukrainie, jeśli Kijów zdobędzie broń jądrową. Była to reakcja na doniesienia „The New York Times”, który twierdzi, że Joe Biden może dać Ukrainie broń jądrową, zanim odejdzie z Białego Domu, co przynajmniej sugerują niektórzy zachodni oficjele.
— Jeśli kraj, z którym obecnie prowadzimy wojnę, stanie się potęgą nuklearną, użyjemy wszystkich, chcę to podkreślić, dokładnie wszystkich środków zniszczenia dostępnych Rosji. Nie pozwolimy na to. Będziemy obserwować każdy ich ruch — grzmiał prezydent Rosji.
Powiedział również, że Ukraina byłaby prawdopodobnie w stanie sama wyprodukować jakąś „brudną bombę”, czyli konwencjonalną bombę wypełnioną materiałem radioaktywnym. Jest ona znacznie łatwiejsza i tańsza do zbudowania niż zrealizowanie programu broni jądrowej na pełną skalę.
Bomba za kilka miesięcy
Temat ukraińskiej bomby nuklearnej pojawił się ostatnio kilka razy. Wysoki rangą ukraiński urzędnik cytowany przez dziennik „Bild” powiedział w połowie października: — Mamy materiały, mamy wiedzę. Jeśli pojawi się zamówienie, będziemy potrzebować tylko kilku tygodni, zanim wyprodukujemy pierwszą bombę.
Foto: Shannon Stapleton/Reuters/Forum / Forum
Niemal w tym samym czasie prezydent Wołodymyr Zełenski ujawnił, że podczas wcześniejszego spotkania z Donaldem Trumpem stwierdził, że Ukraina ma tylko dwa wyjścia: albo dołączy do NATO, albo zbuduje broń nuklearną. Podkreślał, że Trump uznał słowa o broni nuklearnej za „uczciwy argument”. Później Zełenski wycofał się z tych deklaracji, zapewniając, że jego kraj nie stara się o taką broń. A jednak nasiliło to spekulacje wśród ekspertów czy Ukraina byłaby zdolna do jej skonstruowania.
W połowie listopada londyński dziennik „The Times” donosił, że Ukraina może opracować prymitywną bombę atomową w ciągu kilku miesięcy, jeśli Trump wycofa pomoc wojskową. — Stworzenie prostej bomby atomowej, tak jak zrobiły to Stany Zjednoczone w ramach Projektu Manhattan, nie byłoby trudnym zadaniem 80 lat później — głosi cytowany przez gazetę raport przygotowany dla ukraińskiego Ministerstwa Obrony.
Ukraina mogłaby bardzo szybko zbudować bombę przy użyciu technologii podobnej do tej użytej przy „Fat Man” zrzuconej na Nagasaki w 1945 r., wykorzystując pluton wydobyty z zużytych prętów paliwowych z reaktorów jądrowych. Ukraina dysponuje mniej więcej siedmioma tonami plutonu reaktorowego, co wystarczyłoby na setki głowic o taktycznej mocy kilku kiloton. Można byłoby zniszczyć wszystkie rosyjskie bazy lotnicze lub skupiska instalacji wojskowych, przemysłowych lub logistycznych.
W odpowiedzi na doniesienia „The Times” rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Heorhiy Tykhy zaprzeczył, że Ukraina ma takie plany. Byłoby jednak dziwne, gdyby nie rozważała w ogóle budowy bomby nuklearnej jako odpowiedzi na nieustanne rosyjskie groźby atomowe. Wiele państw uważa dziś broń nuklearną za ostateczną gwarancję swego bezpieczeństwa.
Ukraina odziedziczyła po upadku Związku Radzieckiego trzeci pod względem wielkości arsenał nuklearny na świecie. Kijów zrzekł się go w ramach Memorandum Budapesztańskiego z 1994 r. w zamian za gwarancje bezpieczeństwa ze strony USA, Wielkiej Brytanii i Rosji.
Dziś niemal wszyscy Ukraińcy są zdania, że ich kraj nie powinien rezygnować ze swoich głowic. Gwarancje okazały się nic niewarte. Ukraina została najechana przez Rosję dwukrotnie. Już w 2014 r., wkrótce po tym, jak Rosja zajęła i zaanektowała Krym, niektórzy ukraińscy politycy wzywali do wycofania się z Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej i wznowienia ukraińskiego programu nuklearnego.
Foto: GAVRIIL GRIGOROV/SPUTNIK/KREMLIN POOL / SPUTNIK POOL
Izrael, RPA, Indie, Pakistan, Iran i Korea Północna zbudowały bomby atomowe lub były tego bardzo blisko działając w bardzo trudnych warunkach. Pierwsza bomba w Chinach powstała, gdy kraj był wręcz niewyobrażalnie biedny. Krótko mówiąc, jest to pod względem technologii w zasięgu Ukrainy. Dlaczego nie miałaby tego zrobić, skoro udało się nawet Korei Północnej?
Hamish de Bretton-Gordon, były dowódca brytyjskiego Połączonego Pułku Chemicznego, Biologicznego, Radiologicznego i Nuklearnego, podkreślił niedawno, że Ukraina z pewnością ma wiedzę techniczną i praktyczne możliwości wyprodukowania takiej broni.
Atomowy diabeł tkwi w szczegółach
— Możliwe, że w ciągu roku Ukraina mogłaby potencjalnie oddzielić dziewięć kilogramów plutonu. Z takiej ilości można byłoby rzeczywiście skonstruować bombę jądrową o wydajności podobnej do „Fat Mana”, bomby jądrowej zdetonowanej nad Nagasaki — stwierdziła ostatnio Mariana Budjeryn, badaczka z Uniwersytetu Harvarda i autorka książki „Inheriting the Bomb: The Collapse of the USSR and the Nuclear Disarmament of Ukraine”.
Ale zaraz dodała bardzo duże „ale”. — Rosjanie znakomicie wiedzą, gdzie Ukraina może zainicjować ten program, np. w Kijowskim Instytucie Badań Jądrowych, który znajduje się w samym środku miasta. Nie wahaliby się ani chwili, żeby go zbombardować i zrównać z ziemią. Wystarczy przypomnieć sobie przypadek Iranu, który starał się od wielu lat zbudować bombę atomową. Izrael i USA skutecznie mu w tym przeszkadzały, zabijając naukowców biorących udział w programie nuklearnym, doprowadzając do eksplozji w obiektach, w których był realizowany, przeprowadzając ataki za pomocą złośliwego oprogramowania.
— Nawet gdyby Ukraina zbudowała bombę typu „Fat Man”, musiałaby ją dostarczyć do celu samolotem. Jest to nierealne z wielu powodów. Alternatywnego rozwiązania nie ma: tego rodzaju bomba jest stanowczo zbyt ciężka, aby umieścić ją na pocisku balistycznym, którego Ukraina również nie posiada.
Foto: Oleksandr Ratushniak / Reuters
Inni eksperci są przekonani, że choć stworzenie prymitywnej bomby jądrowej nie przekracza możliwości Ukrainy, to zajęłoby to raczej kilka lat. A więc stanowczo zbyt długo. Zbudowanie bardziej zaawansowanej bomby potrwałoby 10 lat, a koszt byłby gigantyczny. Na opracowanie francuskiego międzykontynentalnego pocisku balistycznego M51 wydano około 5 mld euro, Izrael wydaje ponad 1 mld dol. rocznie tylko na samą obsługę broni nuklearnej. Byłoby to też niezwykle trudne w warunkach wojennych.
To nie wszystko. Wdrożenie programu nuklearnego, na krótką metę raczej osłabiłoby, a nie wzmocniło bezpieczeństwo Ukrainy. Rosjanie nasililiby ataki. Ukraina nie uzyskałaby na razie nic w zamian. — Nuklearny środek odstraszający mógłby zadziałać, gdyby ta wojna się skończyła, a Rosja groziłaby kolejnym atakiem, ale ona się nie skończyła — pisał James Snell z New Lines Institute for Strategy and Policy
Na dodatek koszty polityczne byłyby ogromne. Najprawdopodobniej spowodowałoby to napięcia między Kijowem a jego sojusznikami. Państwa Zachodu byłyby przerażone, postrzegając ukraińskie starania jako krok zwiększający ryzyko eskalacji. Kraje, które już teraz mają wątpliwości nt. swojego zaangażowania, mogłyby wstrzymać pomoc dla Ukrainy. Władze o tym wiedzą i dlatego na spotkaniach za zamkniętymi drzwiami członkowie rządu tłumaczyli, że ze względu na koszty polityczne nie zamierzają rozpoczynać programu nuklearnego.