– Tusk za wcześnie z tym wyskoczył i zbyt kategorycznie – nie pozostawia wątpliwości rozmówca Interii, prominentny polityk obozu rządzącego. Z informacji Interii wynika, że sprawa nie została omówiona w gronie liderów Koalicji 15 Października, bo to grono nie zebrało się od początku grudnia.
Stabilizacja Ukrainy. Kwestia polskich wojsk dzieli koalicjantów
Cała historia zaczęła się od wypowiedzi Donalda Tuska sprzed wyjazdu na nadzwyczajny szczyt najważniejszych unijnych przywódców w Paryżu. Pytany wówczas przez dziennikarzy o możliwość wysłania polskich wojsk na misję stabilizacyjną albo pokojową do Ukrainy, premier odpowiedział: – Nie przewidujemy wysłania polskich żołnierzy na teren Ukrainy. Będziemy natomiast wspierać także, jeśli chodzi o logistykę i wsparcie polityczne, państwa, które w przyszłości będą chciały udzielić takich gwarancji.
Kilka dni później w bardzo podobnym tonie, zresztą nawiązując do słów szefa rządu, wypowiedział się minister obrony narodowej. – Polska nie wyśle żołnierzy na Ukrainę i rządu polskiego nie trzeba do tego wzywać, bo to jest jego stanowisko, prezentowane przez premiera Donalda Tuska i przeze mnie, a także przez ministra spraw zagranicznych – uciął temat Władysław Kosiniak-Kamysz.
Zdecydowanie mniej kategorycznie od Tuska i Kosiniaka-Kamysza skomentował sprawę inny z liderów Koalicji 15 Października – kandydujący w wyborach prezydenckich Szymon Hołownia. – W ostatnich dniach mnóstwo różnych pomysłów funkcjonowało w przestrzeni publicznej. Jedni chcieli na Ukrainę wysyłać wojska, inni toczyli jakieś inne dyskusje – powiedział 19 lutego w Lublinie.
Stanowisko Tuska w sprawie polskich wojsk w Ukrainie, to jest stanowisko do wyborów, do 18 maja, ewentualnie do 1 czerwca. Czy w lipcu albo sierpniu ktokolwiek będzie pamiętać, co Tusk mówił w lutym?
Na tym jednak nie skończył. – Tych, którzy mówią dziś o możliwości wysłania wojsk na Ukrainę, chciałbym zapytać: a ile wy tych wojsk chcecie wysłać, ale tak konkretnie. Nie, że będziemy sobie opowiadali, że jak będzie jakaś misja stabilizacyjna, to może ktoś pojedzie. Ile tysięcy żołnierzy ma tam być? Co oni mają zmienić? W jakiej formule mają tam funkcjonować? Jeśli misja stabilizacyjna, to po jakim porozumieniu, co oni mają tam stabilizować? Jak to ma wyglądać w konkrecie? – pytał retorycznie dziennikarzy marszałek Sejmu. Na koniec dodał: – Bo w gębie każdy jest mocny, ale my czekamy na konkrety i Ukraina czeka na konkrety, bo tam ludzie giną każdego dnia.
Opcji wysłania polskiego kontyngentu do Ukrainy nie wyklucza też przedstawicielka czwartego z koalicjantów, a więc Lewicy. – Najpierw powinniśmy ustalić plan pokojowy, a następnie podejmować decyzje. Dopiero jak będzie plan pokojowy, będziemy mogli decydować, czy wysyłamy żołnierzy i w jakim charakterze – oceniła wicemarszałkini Senatu i kandydatka Lewicy w wyborach prezydenckich.
Przypomnijmy, że wśród krajów europejskich jako pierwsza gotowość wysłania swoich sił do Ukrainy celem zabezpieczenia ustaleń pokojowych wyraziła Wielka Brytania. Podobne stanowisko zaprezentowała również Szwecja. Z kolei z informacji amerykańskiego dziennika „Washington Post” wynika, że na uczestnictwo w misji stabilizacyjnej gotowa jest również Francja. To zresztą Paryż zainicjował już kilka miesięcy temu w ramach Unii Europejskiej dyskusję o udziale wojsk europejskich w stabilizacji sytuacji w Ukrainie. Francuzi – tak wynika z informacji „WP” – są gotowi wysłać do Ukrainy 10 tys. swoich żołnierzy w ramach ogólnoeuropejskiego kontyngentu, który miałby liczyć 25-30 tys. żołnierzy i pełnić funkcję odstraszającą wobec wojsk rosyjskich.
Zwycięstwo w wyborach ponad pozycją Polski w Europie
Źródła Interii w koalicji rządzącej mówią wprost: Donald Tusk nie powinien był zabierać stanowiska w tej sprawie arbitralnie i bez konsultacji z partnerami. – Oczywiście mógł to zrobić. Jest premierem i liderem największego z koalicjantów, więc jego głos jest bardzo ważny, ale tutaj to nie jest głos całego rządu ani całej koalicji rządzącej – tłumaczy nam jeden z parlamentarzystów z obozu władzy.
Inni z naszych rozmówców są jednak dużo dosadniejsi w ocenie premiera. – Tu zupełnie nie chodzi o polskie wojska, polskie bezpieczeństwo czy rolę Polski w UE, tylko o szanse Trzaskowskiego na prezydenturę – mówi prominentny polityk Koalicji 15 Października. I dodaje: – W tej chwili Tusk ma pierwsze miejsce w sondażach, wielkie szanse na wygraną i za wszelką cenę będzie starał się Trzaskowskiemu pomóc.
Nasz rozmówca mówi też bardzo wyraźnie, że „stanowisko Tuska w sprawie polskich wojsk w Ukrainie, to jest stanowisko do wyborów, do 18 maja, ewentualnie do 1 czerwca”. – Czy w lipcu albo sierpniu ktokolwiek będzie pamiętać, co Tusk mówił w lutym? – pyta retorycznie.
Możemy się spotkać i o tym pogadać, ale niczego nie ogłosimy, bo w koalicji nie ma w tej sprawie konsensusu. Po prostu się w tej sprawie rozchodzimy. A nikt nie będzie ogłaszać mediom, że się w tej sprawie rozchodzimy
Koalicjanci formułują też wobec premiera inny zarzut. A mianowicie, że na ołtarzu bieżącej polityki i wyborczego sukcesu Rafała Trzaskowskiego składa pozycję Polski w Europie budowaną od kilkunastu miesięcy właśnie w oparciu o kartę bezpieczeństwa, zbrojeń i odpierania rosnącego zagrożenia ze strony Rosji.
– Jak on to sobie wyobraża? Europa dogada się, że daje gwarancje bezpieczeństwa Ukrainie i bierze udział w misji stabilizacyjnej, a Polska – jedna z najsilniejszych armii w NATO i tym bardziej w UE – powie: okej, ale bez nas? – zżyma się jeden z naszych rozmówców. – Przecież to będzie zaprzepaszczenie wszystkiego, o co Tusk walczył w Europie, odkąd po raz drugi został premierem – podkreśla parlamentarzysta.

Recz w tym, że żadnego kompromisu, o konsensusie nie wspominają, w tej sprawie nie będzie. Jedna sprawa to realia kampanii prezydenckiej, a druga – odmienne stanowiska partii tworzących koalicję. – Możemy się spotkać i o tym pogadać, ale niczego nie ogłosimy, bo w koalicji nie ma w tej sprawie konsensusu. Po prostu się w tej sprawie rozchodzimy. A nikt nie będzie ogłaszać mediom, że się w tej sprawie rozchodzimy – wzrusza ramionami ważny polityk obozu władzy.
Polska i Ukraina coraz bardziej na rozdrożu
Stanowisko Donalda Tuska i Władysława Kosiniaka-Kamysza, a także ich formacji, nie może jednak dziwić. Jest dokładnym odzwierciedleniem panujących obecnie nastrojów społecznych. A te mówią jasno: Polacy nie życzą sobie wysłania naszych wojsk do Ukrainy w jakimkolwiek charakterze, a do samych Ukraińców i Ukrainy mają coraz większy dystans i coraz więcej pretensji.
W pierwszej z tych kwestii cienia wątpliwości nie pozostawił opublikowany 24 lutego sondaż IBRiS-u, przeprowadzony na zlecenie „Wydarzeń” Polsatu. Wynika z niego, że 76,2 proc. naszych rodaków nie chce obecności polskich wojsk w Ukrainie. Co więcej aż 41 proc. udzieliło odpowiedzi „zdecydowanie nie”, podczas gdy 35,2 proc. – raczej nie.
Zdecydowanych zwolenników uczestnictwa polskich sił zbrojnych w misji pokojowej jest w naszym społeczeństwie zaledwie 5,8 proc. Respondenci, którzy na pytanie o udział Polski w misji pokojowej odpowiadali „raczej tak” to z kolei 12 proc. Tylko 6 proc. badanych nie ma zdania w tej sprawie.
Niechęć do wysłania polskich wojsk do Ukrainy to jednak element większej całości. Całości, którą również potwierdzają dane z badań polskiej opinii publicznej. A konkretnie Raport „Polacy o Ukrainie i stosunkach polsko-ukraińskich ile zmiany, ile kontynuacji?”, opublikowany przez zajmujący się relacjami obu państw think tank Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego.
Konkluzje z powyższego raportu obszernie opisywaliśmy na łamach Interii na początku lutego. Wśród najważniejszych z nich należy wymienić zwłaszcza spadające poparcie społeczna dla kontynuowania przez Polskę wsparcia militarnego dla Ukrainy, a także coraz niższy odsetek badanych popierających dalszą pomoc dla przebywających w naszym kraju uchodźców z Ukrainy. Jakby tego było mało, wśród Polaków coraz wyraźniej zmienia się postrzeganie ukraińskiej akcesji do NATO i Unii Europejskiej. Bynajmniej nie na korzyść naszego wschodniego sąsiada.