Kandydat PiS zapowiada, że od chwili ogłoszenia kampanii wyborczej pójdzie na urlop i nie będzie prowadził aktywności jako szef Instytutu Pamięci Narodowej. To będzie bardzo długi urlop, bo między datą rozpoczęcia oficjalnej kampanii a najprawdopodobniejszym terminem wyborów mogą być aż 72 dni robocze. W tej sprawie w najtrudniejszej sytuacji jest jednak kandydat KO.

Przez pięć dni dziennikarze próbowali dowiedzieć się od Karola Nawrockiego, jak połączy prowadzenie kampanii z pracą urzędnika, która w instytucjach państwowych zazwyczaj mieści się w ściśle określonych godzinach – od 8 do 16.

Od rzecznika IPN dostaliśmy odpowiedź, że „prezes IPN ma nienormowany czas pracy, dzisiaj będzie wypełniał swoje obowiązki służbowe”. Czyli usiądzie do pracy odrobinę później niż zwykle. Rzecznik poinformował nas też, że prezesa IPN nie obowiązują przepisy Ustawy o pracownikach urzędów państwowych i że nie musi pracować według ustalonego harmonogramu, co jest zapisane w ustawie wprost. W tym miejscu rzecznik IPN powołał się na przepisy Kodeksu Pracy, ale w artykule dotyczącym liczby nadgodzin. Po pięciu dniach Nawrocki zapowiedział, że jednak weźmie urlop, kiedy tylko Szymon Hołownia ogłosi termin wyborów.

– W życiu publicznym, tak jak w sporcie – trzeba grać fair. Dlatego zdecydowałem, że gdy 8 stycznia marszałek Sejmu zarządzi wybory, od razu pójdę na urlop w Instytucie Pamięci Narodowej – mówił Nawrocki w nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych. Dodał, że urlop potrwa do końca kampanii prezydenckiej. Zaapelował też do swoich kontrkandydatów – prezydenta Warszawy i kandydata KO Rafała Trzaskowskiego oraz marszałka Sejmu, lidera Polski2050 Szymona Hołowni – by również zobowiązali się do urlopu na czas kampanii.

x.com

Szymon Hołownia już zapowiedział, że termin wyborów ogłosi jak najszybciej, czyli ok. 8 stycznia. Najbardziej prawdopodobna data pierwszej tury wyścigu prezydenckiego to 18 maja. W tym roku święta i majówka układają się tak, że ani 4, ani 11 maja nie gwarantują frekwencji wyborczej. Od 8 stycznia do 18 maja są 72 dni robocze. Co prawda Nawrocki już powiedział, że ma zaległych 50 dni urlopu (najwyraźniej nie jest zwolennikiem work life balance), ale to i tak za mało. Z 26, które będzie miał z przyszłego roku, powinno jednak wystarczyć.

Trzeba przyznać, że to niezły ruch kampanijny, bo teraz zapewne co drugi dzień PiS będzie wytykało kandydatowi KO, że nie jest na urlopie. W poprzednich kampaniach wielokrotnie pytaliśmy Rafała Trzaskowskiego czy jego wizyty poza miastem odbywają się w ramach urlopu i za każdym razem dostawaliśmy odpowiedź, że prezydent stolicy złożył wniosek urlopowy. Jego najbliżsi współpracownicy mówią, że tym razem będzie podobnie.

– Wszystkie aktywności na wczesnym etapie kampanii będziemy planować albo przed godz. 8 rano, albo po godz. 17. Jeżeli Trzaskowski będzie gdzieś wyjeżdżał na cały dzień, to wtedy tak jak zawsze będzie brał urlop – tłumaczą nam osoby odpowiedzialne za dotychczasowe kampanie kandydata PO. – Urlop na pewno weźmie na ostatnią fazę kampanii oraz na drugą turę.

W złym położeniu są kandydaci jednocześnie będący posłami – Szymon Hołownia, Sławomir Mentzen, czy Marek Jakubiak. Posłom prawo do urlopu nie przysługuje. Sejm idzie na urlop w sierpniu, czyli dokładnie w dniu zaprzysiężenia nowego prezydenta, a zatem w dwa miesiące po wyborach. W związku z tym najtrudniej będzie im odpowiadać na pytania o to, czy wykonują obowiązki posła, czy kandydata.

Hołownia, Mentzen i Jakubiak nie pracują między 8-16 jak Nawrocki czy Trzaskowski, a przeważnie zajęcia w Sejmie mają przez 3 dni na dwa tygodnie. Mają więc też znacznie więcej możliwości ułożenia kampanii. W dodatku kalendarz obrad Sejmu jest znany na wiele miesięcy do przodu i tylko wyjątkowe wydarzenia mogą sprawić, że ulegnie zmianie. Prościej jest zatem im zaplanować kampanię wyborczą. Na pewno jednak wielokrotnie w czasie jej trwania pojawią się pytania, czy Hołownia przyjeżdża na spotkanie z mieszkańcami poza Warszawą jako marszałek, czy jako kandydat. Dla czystości sytuacji Trzecia Droga będzie musiała rozważyć rezygnację przez Szymona Hołownię np. z sejmowej limuzyny.

W najtrudniejszej sytuacji jest kandydat KO, bo nawet jeśli weźmie urlop, to sytuacja w mieście, np. przy pierwszych wiosennych burzach może wymagać jego uwagi, a wtedy pokrzyżują się jego kampanijne plany. A wiadomo, że w kampanii każda drobnostka w mieście urasta do miana problemu.

Trzaskowski zatem z jednej strony powinien wziąć urlop, a z drugiej wziąć go nie może, bo zaraz podniesie się wrzawa, że jeszcze nie został prezydentem, a już opuścił miasto. Trudno wyobrazić sobie natomiast zdarzenia, które zmusiłby do powrotu z kampanijnej trasy prezes Instytutu Pamięci Narodowej, z natury rzeczy zajmującego się wyłącznie przeszłością.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version