— Całe życie słyszałam, że jak pójdę na studia i jak będę pracowita, to życie będzie świetne — mówi 35-letnia Martyna. Podobnie jak wielu 30. i 40-latków boi się nawet myśleć o emeryturze. Ma ku temu powody.

Jezu, nie wiem – Martyna rozkłada ręce i w myślach liczy lata. – Jakbym teraz zaczęła pracować na etacie, to jeszcze ze 30 lat mi do emerytury zostanie. Wszystko się może zdarzyć, jak w piosence.

Ma 35 lat, trochę popracowała w dziennikarstwie, trochę w branży PR, od kilku lat w NGO. Pieniądze poniżej warszawskiej średniej, trzeba dorabiać, żeby jakoś dociągnąć do pierwszego. W miejsko-kreatywnym towarzystwie Martyny wszyscy mówią, że trzeba oszczędzać 10 proc. pensji, ale mało kto to robi.

– Mnie się to udało może kilka razy, ale to było oszczędzanie na wyjazd nad Bałtyk, a nie na spokojną starość, no weź. A poza tym, ej, to jeszcze tyle lat. Ze wszystkim da się zdążyć.

– Czy 30-40-latkowie powinni zacząć myśleć o emeryturze? – pytam socjolożkę i badaczkę rynku Aleksandrę Gębarowską.

– Najprostsza odpowiedź brzmi: tak. I to najlepiej szybko. Prognozy GUS przewidują spadek liczby ludności Polski do 30,4 mln osób w 2060 r. Wzrośnie też odsetek osób powyżej 65. roku życia. W 2022 r. na 100 osób w wieku produkcyjnym przypadało 70 osób w wieku nieprodukcyjnym. W 2060 r. ta proporcja będzie wynosiła 100 do 105. Ci, którzy pracują, będą musieli utrzymywać emerytów.

Mówiąc wprost: dzisiejsi 30— i 40-latkowie nie mają szans na wysokie emerytury. Z badań wynika, że 40-latkowie liczą na emeryturę w wysokości trzech czwartych swoich pensji. W rzeczywistości może to być nawet tylko 30 proc.

– Przecież za to się nie da wyżyć – irytuje się Bartek. – Nie ma co liczyć na to cholerne państwo – dodaje za chwilę. To dlatego od kilku lat pracuje na dwie zmiany. W dzień jest tłumaczem, wieczorami rozkręca niewielkie studio gier wideo. Na razie trzyosobowe. Z kumplami, którzy też zaczęli się bać przyszłości. – Do końca roku powinniśmy mieć gotowe demo, zaczniemy szukać ewentualnych inwestorów – opowiada. – Kiedyś na tłumaczeniach można było zarobić naprawdę niezłe pieniądze. Mój ojciec zajął się tłumaczeniami na początku lat 90., kupił za to dom i dwa mieszkania na wynajem. Dziś rynek jest bardzo trudny. Nie tak łatwo się z tego utrzymać, a i przyszłość wygląda raczej fatalnie. Kto może, ucieka do innych zawodów.

Kamila, partnerka Bartka, robi podyplomowe studia, chce zostać psychoterapeutką. – Kilka lat temu uznaliśmy, że ludzie tacy jak my nie mają wielkiej przyszłości. Zarabiamy coraz mniej, oszczędności nam się kurczą, wystarczyłoby ich na skromne przeżycie kilku miesięcy – przyznaje.

– Siedzieliśmy przy jakimś winie i dla jaj uznaliśmy, że otwieramy projekt „Przyszłość” – śmieje się Bartek. – Tak żeby do czterdziestki zmienić robotę na bardziej przyszłościową. No i żeby zacząć oszczędzać, inwestować. Oboje byliśmy zmęczeni starymi zawodami, ale myślę, że zrobiliśmy to wszystko głównie ze strachu.

– Całe dotychczasowe życie przepracowałam na projektach – dodaje Kamila. – Wiele lat na śmieciówkach, ostatnio na własnej działalności. Płacę minimalną składkę, bo mnie nie stać na wyższą. Emerytury z tego nie będzie. A dla terapeutki praca się zawsze znajdzie.

– Myślę, że my wciąż żyjemy mitem szczęśliwego emeryta – mówi Jan, 40-letni informatyk. – Tylko że on jest do zrealizowania przez naszych rodziców, którzy czegoś się w życiu dorobili. Niekoniecznie przez nas. Ja mam to szczęście, że mam własne mieszkanie. Nie muszę się martwić, że na starość nie będzie mnie stać na wynajem. A jest wiele osób, które będą miały ten problem, bo jeśli nie odłożysz pieniędzy, nie zainwestujesz, to skończysz z emeryturą, która może być mniejsza niż połowa pensji.

– Czy ja mogę powiedzieć, że mam żal? – Martyna się uśmiecha, ale trochę przez łzy. – Mam żal, że się dałam zrobić w bambuko, bo całe życie słyszałam, że jak pójdę na studia i jak będę pracowita, to życie będzie świetne. I nie muszę się niczym przejmować, bo najważniejsza jest umiejętność improwizacji.

Martyna długo obiecywała sobie, że przestanie żyć w wynajmowanym, tylko zarobi, oszczędzi albo weźmie kredyt i pójdzie na własne.

– Ale po drodze wszystko tak zdrożało, że nie stać mnie nawet na oszczędzanie – wzdycha.

– Ludzie najchętniej inwestują w nieruchomości, bo w Polsce mieszkania uważa się za bezpieczną inwestycję – mówi Jan. – Tworzą się u nas dwie grupy społeczne. Są właściciele mieszkań, czyli kapitaliści, i są ci, którzy je od nich wynajmują, bo nie stać ich na własne.

Jan inwestuje na giełdzie, zainwestował też w kryptowaluty. – Ale trzeba mieć mocne nerwy – ostrzega. – Zainwestowałem w krypto koło 20 tys. zł. Teraz mam 80 tys. Ale w każdej chwili mogę to stracić. Jeśli nie masz w miarę bezpiecznej sytuacji finansowej, lepiej trzymaj się od krypto z daleka.

– Oszczędzanie na emeryturę to jedno – mówi Aleksandra Gębarowska. – Ale to jest projekt długofalowy, tymczasem wiele osób musi się dopiero nauczyć oszczędzania nawet drobnych pieniędzy. Każdy powinien zbudować sobie poduszkę bezpieczeństwa, kwotę, która pozwoli przeżyć od trzech do sześciu miesięcy. Robiliśmy badania, w których pytaliśmy Polaków, co by się stało, gdyby stracili źródło utrzymania. Ponad jedna czwarta odpowiedziała, że nie ma żadnych oszczędności. 30 proc. przeżyje pół roku lub dłużej. Wśród milenialsów odsetek osób nieposiadających żadnych oszczędności sięga 30 proc. Skoro ludziom trudno jest oszczędzać, by zbudować choćby skromną poduszkę bezpieczeństwa, to jak mają myśleć o zbieraniu na emeryturę? Przed nami jest praca u podstaw, powinniśmy edukować, tłumaczyć, że oszczędności na czarną godzinę to jest podstawa. Dalej budowa finansowej poduszki. A w kolejnym kroku emerytura.

– Trzeba będzie dłużej pracować – mówi prof. Maciej Kawiński ze Szkoły Głównej Handlowej. – Czy to będzie system repartycyjny, kapitałowy, z większym lub mniejszym udziałem państwa – to nie ma aż takiego znaczenia. Powinniśmy się na to przygotować.

– Zaraz ktoś powie, że każemy staruszkom pracować do śmierci.

– Pamiętajmy, jak bardzo polepszyły się wskaźniki związane za zdrowiem osób starszych. Dziś nie jest tak, że osoba 60-letnia, o ile jest w miarę zdrowa, nie ma siły pracować. Wydłużenie aktywności zawodowej byłoby w pewnym sensie powrotem do korzeni. Pierwszy wiek emerytalny, jeszcze za czasów Bismarcka, to było 70 lat.

– Nie wyobrażam sobie polityka, który by zrobił dziś karierę na obietnicy przesunięcia wieku emerytalnego w górę.

– To jest pewnego rodzaju dylemat, najprawdopodobniej do zmiany dojdzie dopiero wtedy, kiedy społeczeństwo zacznie odczuwać skutki niskich emerytur. Wtedy politycy zostaną de facto postawieni pod ścianą i będą musieli zacząć o tym uczciwie mówić. Powinno się edukować ludzi. Ile zyskasz, przechodząc na emeryturę w późniejszym wieku i tak dalej. Wszelkie zwolnienia, pomniejszenia składki emerytalnej skutkują tym, że decyzja jest coraz trudniejsza. Jeśli mam działalność gospodarczą i płacę najmniejszą możliwą składkę – w którym momencie byłbym w stanie wyjść ponad minimalną emeryturę? Prawdopodobnie dość późno. Więc jeśli mnie pan pyta, co powinni zrobić dzisiejsi 30-, 40-latkowie, to odpowiadam: powinni zrozumieć, że będą musieli pracować dłużej. To jest jak ze zmianą klimatu. Nie ma nagłego upadku asteroidy jak w filmie „Nie patrz w górę”, tylko powolne gotowanie żaby.

Bartek i Kamila mają to wszystko rozpisane. Z każdej wypłaty i każdej faktury oszczędzają 10 proc. – Mamy 100 tys. zł oszczędności, do tego 20 tys. w obligacjach i 30 tys. w kryptowalutach – opowiada Bartek. – Jak tylko nam się uzbiera na kawalerkę, kupujemy i pod wynajem. Bywa bardzo ciężko, bo jesteśmy chronicznie zmęczeni, a do tego mamy poczucie, że sobie odmawiamy wyjazdów, przyjemności i tak dalej. Ale nie mamy bogatych rodzin, jesteśmy skazani na siebie. Tak sobie mówimy i to jest superromantyczne.

Daniel, 38-letni prawnik, kilka lat temu spłacił swoje mieszkanie. Niedawno wziął kredyt na drugie. – Nie wierzę w jakiekolwiek pieniądze od państwa, więc odkąd zacząłem pracować, oszczędzam i inwestuję. Trochę na giełdzie, trochę w obligacje. Same rzeczy z długą perspektywą, niewielki, ale stabilny zysk – tłumaczy.

10 lat temu znajomi mówili, że to dziwne, że chłop przed trzydziestką myśli o takich rzeczach. Teraz mu zazdroszczą.

– Wiele osób złapało się na to, co pisały gazety i portale. Że teraz to nic nie trzeba posiadać, że dziś mieszkasz w Warszawie, jutro w Berlinie, a pojutrze w Pekinie. To był wielki mit, który już chyba upadł. Mam tylko nadzieję, że ludzie, którzy w niego uwierzyli – przede wszystkim ci urodzeni w latach 80. – zdążą jeszcze przejrzeć na oczy. Świat wcale nie przestał być kapitalistyczny i nieposiadanie mieszkania wcale nie jest lepsze od posiadania – mówi Daniel.

Po czterdziestce ma nadzieję zainwestować w knajpę dla fanów gier wideo. – Powoli szkicuję biznesplan z dwoma kumplami ze studiów. Ale znów: wykładamy tylko to, co mamy górką. Nikt nie ryzykuje ani swojego mieszkania, ani przyszłej emerytury.

– Żeby nabyć prawo do minimalnej emerytury, kobiety muszą pracować 20 lat, a mężczyźni 25 – tłumaczy prof. Maciej Kawiński. – Wyobraźmy sobie, że ktoś po 20 latach przechodzi na emeryturę, a potem żyje na tej emeryturze kolejne 30 lat. Państwo będzie musiało dokładać. Formuła wypłaty świadczenia to są uprawnienia podzielone przez przeciętne dalsze trwanie życia. Jeśli będziemy wydłużali aktywność zawodową, to ten mianownik się zmniejsza. Nie chodzi o to, żeby 70-latka zmuszać do pracy osiem godzin dziennie, bo to rzeczywiście dla wielu takich osób mogłoby być za dużo. Ale cztery godziny? Wszyscy zyskujemy. Ta osoba zyskuje to, że czuje się potrzebna, ma lepsze samopoczucie, jest duża szansa, że będzie się cieszyła lepszym zdrowiem. Państwo też zyskuje – składki. Pracodawca też na tym zyska, bo osoby starsze będą zapewne popełniać mniej błędów niż młode. Pracodawców powinno się zachęcać do zatrudniania osób starszych, ale też musieliby nauczyć się zarządzać pracownikami, którzy należą do czterech generacji.

– Ale jak to zrobić, skoro wszyscy stawiają na młodość i nawet osobom po pięćdziesiątce jest dziś trudniej o pracę.

– System emerytalny jest tylko lustrzanym odbiciem rynku pracy. Ale proszę sobie wyobrazić, z jak wielką korzyścią dla całego społeczeństwa wiązałaby się taka przemiana rynku pracy. Nagle dwudziestoparolatkowie zaczęliby mieć coś wspólnego z osobami 70-letnimi, pracowaliby razem. Dla spoistości społeczeństwa byłoby to fantastyczne. Ale powtarzam: w tym całym łańcuchu system emerytalny jest na końcu. Wiele rzeczy można zrobić w ramach systemu emerytalnego, ale nie naprawię krótkiej aktywności zawodowej. Co można zrobić w ramach systemu emerytalnego? Uzupełnić braki z systemu podatkowego. Wydłużenie aktywności zawodowej wymusi też pewną zmianę w dbaniu o zdrowie. Ludzie będą inaczej planować życie, przestaną myśleć, że emerytura to koniec aktywnego życia. Taka zmiana już się w Polsce dokonuje po części, jesteśmy jednym z krajów, gdzie najbardziej rozwijają się uniwersytety trzeciego wieku. To jest świetna sprawa. Trzeba ludzi zachęcać, pokazywać, że życie warto przeżyć w całości, a nie tylko byle do emerytury, a potem to już nie wiadomo co.

Martyna zagląda na swoje konto PPK, z którego zapomniała się wypisać i tylko dlatego ma tam dziś 10 tys. zł. Przez moment chciała wypłacić od razu i pojechać na wycieczkę, ale uznała, że to zawsze jakiś początek. Teraz zamierza otworzyć konto oszczędnościowe, na które aplikacja jej banku namawia ją od kilku lat. I choćby te kilkaset złotych miesięcznie…

– Może paradoksalnie ta pokoleniowa umiejętność improwizacji znów wyciągnie mnie i podobnych do mnie utracjuszy z kłopotów? – zastanawia się.

Bo teraz ludzie serio zaczynają się powoli zastanawiać: skoro w ciągu kilku lat życie zrobiło się o tyle droższe, o tyle cięższe, to co będzie za 20 lat? Teraz przynajmniej człowiek ma jeszcze siłę coś pozmieniać.

– A może to wszystko to opóźnione dojrzewanie? – zamyśla się Martyna. – Spójrz na dzisiejszych 40-latków. Wielu to wciąż duże dzieci, zwłaszcza w takiej Warszawie, ludzie przeciągają młodość do nie wiadomo kiedy. Tak jakbyśmy uznali, że świat trzeba wymyślić na nowo. A on się jakoś wcale nie przemienił w wielką posthipisowską wspólnotę. Dalej jest jak jeziorko, w którym pływają wielkie rekiny. A ty jesteś taką skromną płoteczką, co właśnie się skapnęła, że nic, nawet młodość, nie może trwać wiecznie.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version