Trudno jest poznać interesującego mężczyznę. Gdy pytam o hobby, a ktoś odpowiada „Netflix”, opadają mi ręce. Nie mam o czym z nimi rozmawiać — mówi Dominika. Jak wiele Polek po trzydziestce woli zostać singielką, niż związać się z rówieśnikiem. Bo samo bycie w relacji dla coraz większej grupy kobiet nie jest już żadną wartością.

— Mam na telefonie galerię screenów z profili mężczyzn na aplikacjach randkowych — mówi na wstępie 30-letnia Dominika i pokazuje kilka z nich. Zdjęcie numer jeden: Adam. Uśmiecha się, jest całkiem przystojny. Czytam, co napisał o sobie. „Szukam dziewczyny z piękną d***, charakter może mieć ch**wy”. Zdjęcie numer dwa: długowłosy Piotr. O sobie pisze prosto: „Czuły, gdy trzeba cię przytulić, męski, gdy trzeba ci za**bać”.

Dominika zajmuje się marketingiem i e-commerce w korporacji. Uprawia kitesurfing, jeździ motocyklem, żegluje. Nie chce mieć dzieci. Niedawno zakończyła związek, który jej nie służył. Poświęciła dwa lata na ratowanie partnera z różnych traum, w końcu straciła nadzieję. Tylko ona pracowała nad tym, by coś zmienić. — Zostawiłam go i zostałam singielką. Pierwszy raz od wielu, wielu lat. Wcześniej działałam na zakładkę – gdy kończyłam związek, miałam już kogoś na horyzoncie.

Po dwóch miesiącach założyła Tindera. Początkowo napotykała na bardzo dziwne profile – takie jak profile Adama czy Piotra. Gdy w końcu udało jej się umówić na randkę – nie poczuła fajerwerków. Kolejna osoba była nawet fajna, ale ją „zghostowała”, czyli zerwała kontakt bez uprzedzenia.

— Trudno jest poznać interesującego mężczyznę. Gdy pytam o hobby, a ktoś odpowiada „Netflix”, opadają mi ręce. Nie mam o czym z nimi rozmawiać. Oczekuję od drugiej osoby, że mnie czymś zainteresuje. Z ogromną przyjemnością słucham o pasjach innych ludzi – kocham patrzeć na iskierki w oczach. Co jest jeszcze dla mnie ważne? Otwarta głowa – na świat, kulturę, podróże. Chciałabym być z kimś, kto będzie w stanie kiedyś wyjechać ze mną w siną dal, rzucając wszystko, co w danej chwili robimy. No i najważniejsza kwestia — partner nie może próbować mnie zmieniać na siłę — mówi Dominika.

Była zaręczona dwa razy. Zrywała zaręczyny, bo partnerzy po pewnym czasie oczekiwali, że się „ustatkuje”. Motor, sporty ekstremalne są super, ale przecież nie przystoją żonie, dorosłej kobiecie. — Chcieli, bym stała się nagle Matką Polką. Oczekiwali, że wyrosnę z głupiego przekonania o tym, że nie chcę rodzić im dziecka. Nie akceptowali mnie takiej, jaką jestem.

Obecnie Dominika przebywa w Hiszpanii. Wyjechała na miesiąc, żeby odpocząć, zmienić środowisko. Poznała faceta, który jest interesujący, ciekaw świata, pełen pomysłów na siebie. — Miła odmiana. Poczuć, że ktoś ma podobny apetyt na życie. Póki co – nie możemy przestać ze sobą rozmawiać. Pokazuje mi Hiszpanię, za tydzień lecimy do Portugalii. A potem? Czas pokaże.

Anna Cyklińska, psycholożka, psychoterapeutka CBT uważa, że mężczyźni wciąż czują się zagubieni. Z jednej strony kobiety walczą ze stereotypami – wiedzą, że każdy ma prawo do depresji, obalają patriarchalne przekonanie o stereotypowej „męskości”, a z drugiej – szukają w partnerze stuprocentowego wsparcia.

— Kobiety częściej korzystają z terapii i częściej też oczekują, że mężczyzna będzie pracował nad sobą równie mocno, co one. Widać dysproporcję w zainteresowaniu psychoterapią, jak i świadomością swoich trudności, ograniczeń, słabszych, ale też mocniejszych stron. Obserwując moje pacjentki i bliskie koleżanki widzę jednak, że oczekiwania kobiet nie są wygórowane. To, czego szukają kobiety w relacjach to często po prostu bliskość, troska i partnerstwo. Zderzają się jednak często z niezdecydowaniem – odnośnie kariery, życiowej ścieżki czy ich samych właśnie, kiedy faceci unikają zaangażowania w relację — mówi Cyklińska.

Marta mówi, że potrzebuje partnera, a nie zagubionego chłopca. Jest pewną siebie, atrakcyjną, 38-letnią singielką z Warszawy. Nie randkowała od dwóch lat, celowo. W poprzednich związkach doświadczyła przemocy emocjonalnej. Postanowiła pójść na terapię, żeby zrozumieć, dlaczego ciągle popełnia te same błędy. Czemu wybiera mężczyzn, którzy są przemocowi. Gdy poczuła się na siłach, by wrócić do randkowania – zainstalowała Tindera. Po dwóch latach przerwy zaczęła umawiać się z mężczyznami i ponownie się rozczarowała.

— Spotykałam się z facetami potwornie zagubionymi życiowo. Oczekującymi ode mnie wsparcia, złapania ich za rękę i powiedzenia im, co w życiu mają robić. Spędziłam z kolesiem trzy godziny i wysłuchałam jego historii życiowej, a on po randce powiedział, że jest mi wdzięczny, bo czuje się jak po psychoterapii. Miałam ochotę powiedzieć mu, żeby w takim razie dał mi dwieście złotych za terapeutyczną sesję, bo ja się z kolei czułam jak wypompowany balon.

Marta ma poukładane życie. Pracuje jako dziennikarka, ciągle się uczy, dokształca. Chciałaby poznać partnera, który nie będzie wymagał notorycznej troski, tylko – tak jak ona – będzie gotowy, by budować dojrzałą, partnerską relację. Trafia jednak na osoby zmęczone, zrezygnowane, które często – już na starcie – ukrywają kwestie najistotniejsze, takie jak… bycie w innym związku.

— Mnóstwo mężczyzn wykorzystuje aplikacje randkowe, by umawiać się na randki za plecami swoich dziewczyn. Odkąd przyjaciółka doniosła mi, że dość znany dziennikarz, z którym zaczęłam się umawiać, ma partnerkę i dziecko, mam taką zasadę – zadaję pytanie wprost: Masz kogoś? Jeśli tak – nara.

Kolejną czerwoną kartką jest dla Marty naciskanie na spożywanie alkoholu. Marta nie pije. A to dla mężczyzn na randkach spory problem. — Naciskają na stawianie mi drinków. Myślą, że laski po alkoholu będzie łatwiej owinąć sobie wokół palca. Że będą chętniejsze, bardziej otwarte na seksualne propozycje.

Gdy pytam o idealnego partnera, Marta wymienia kilka cech. Mężczyzna powinien być emocjonalnie dostępny, pełen życiowej inicjatywy. Ważne, żeby wiedział, czego chce w życiu i był odpowiedzialny. Miał pomysł na życie, nie był leniwy, nie szukał lokomotywy, która będzie ciągnąć go pod górę.

— To chyba nie są wygórowane oczekiwania w dorosłym życiu, prawda? — pyta i dodaje: — Nudzą mnie mężczyźni, z którymi się spotykam. Nie miałabym problemu z tym, żeby pójść z kolesiem do łóżka na pierwszej randce. Tylko, cholera, nie ma z kim.

Rienka mieszka w Oleśnicy, niedaleko Wrocławia. Jest przed trzydziestką, niedawno skończyła studia. Działa jako aktywistka, należy do partii Razem, angażowała się w Oleśnicki Strajk Kobiet. Jest inicjatorką akcji #KnowTheirFaces, polegającej na upublicznianiu wizerunków mężczyzn piszących w internecie seksistowskie, przemocowe komentarze. — Jestem grubą feministką. Mam dziary, kolczyki, rude włosy – mężczyźni często traktują mnie jak obiekt seksualny. Wyzywają, gdy im nie odpisuję na zaczepki, próbują edukować, wciskać mi prawicowe wartości.

Rienka ma za sobą traumatyczne przeżycie stealthingu – czyli gwałtu zadanego przez potajemne zdjęcie prezerwatywy podczas stosunku. Gdy zaczęła o tym głośno mówić – zostawała wyśmiewana, nawet przez komentatorów artykułów lokalnej gazety Oleśnica24.

— Mężczyźni, których spotykałam, byli bardzo toksyczni. Nie potrafili poradzić sobie z moim wizerunkiem, więc seksualizowali mnie, postrzegali tylko i wyłącznie w kategoriach obiektu. Gdy przebywałam w szpitalu, zaczęłam pisać przez aplikację randkową z – jak mi się wydawało – miłym mężczyzną. W pewnym momencie napisał, że może przyjechać w odwiedziny do szpitala. Po co? Żeby znaleźć jakiś ustronny kącik i mnie przelecieć.

Rienka mówi, że trudno znaleźć jej mężczyznę, z którym mogłaby zbudować zdrowy, poważny związek. Spotyka osoby, które – owszem – zaproszą ją do łóżka, ale nie przedstawią rodzinie, kolegom. Gruba osoba może być seksualizowana, ale nie jest trofeum, którym można się pochwalić bliskim.

Nie wyobraża sobie w związku z kimś, kto ma inne poglądy niż ona. Jest po apostazji, więc nie chciałabym być z osobą wierzącą naciskającą na ślub kościelny. Ważna jest także kwestia zakładania rodziny — nie chce mieć dzieci. — Faceci bardzo często uważają, że kobieta oczekuje od nich tego, że będzie miał super samochód, wysportowane ciało i portfel wypchany kasą. A większość z kobiet szuka po prostu partnera, który jest czuły, który szanuje drugą osobę, umie rozmawiać, chce budować coś trwałego. I dzieli wartości, które są dla nas ważne.

Z ciekawości poszła na randkę z wyborcą Konfederacji. — Miał ego wystrzelone w kosmos. Siedziałam cichutko, a on opowiadał, jakie ma powodzenie wśród kobiet i jakie osiąga sukcesy w polityce. Na koniec stwierdził, że jak na feministkę, co jestem całkiem spoko — mówi Rienka. I dodaje, że nie spotkała się z nim więcej. Był rozczarowany – kilka razy pisał, by zaprosić ją na noc do siebie. Odmówiła.

— Jestem za****** partią, bo mam własne mieszkanie — śmieje się Ania (35 lat, pracuje w mediach). Od kilku lat jest singielką, bo – jak mówi – musiała dojrzeć do tego, by być na nowo w związku. Obecnie szuka – niezbyt aktywnie, głównie przez aplikacje randkowe.

— Nie do końca dobrze się czuję z tym, że teraz wszystko dzieje się w internecie. Wizja tego, jak bardzo powierzchownie oceniamy się wzajemnie, jest przerażająca. Niestety, teraz nie ma innego wyjścia – apki to najlepszy sposób na poznanie drugiej osoby. Kiedyś w szkole, pracy, na studiach…

Ulubioną aplikacją Ani jest Bumble — ze względu na prokobiecy charakter (to kobieta wykonuje pierwszy ruch) i ze względu na możliwość szczegółowego określenia profilu osoby, której się szuka. — Można określić, jaki się ma stosunek do Kościoła, posiadania dzieci, jakie ma się poglądy polityczne. Ja na przykład napisałam wprost, że jestem agnostyczką.

Ania szuka kogoś, z kim będzie mogła rozmawiać. Wprost. Mężczyzny emocjonalnie otwartego, a najlepiej takiego, który ma za sobą terapię. Wyobraża sobie, że mógłby zarabiać mniej od niej, pieniądze nie są dla niej bardzo ważne. Ale spotykała się z facetami, którzy nie chcieli iść na żadne kompromisy, zamykali się w sobie i nie byli gotowi na szczerze rozmowy — o oczekiwaniach, związku, przyszłości.

— Na razie mam kilka „matchów”. Nie wiem jednak jak reagować na teksty typu „Co taka piękna kobieta robi na portalu randkowym?” To cringe’owe. Jestem zwykłą osobą, która lubi pogadać o głupotach, muzyce, pogodzie. Rozpocząć rozmowę od czegoś zabawnego. Wymuszone flirty wywołują we mnie natychmiastowy sprzeciw. Ale może powinnam się przełamać i dać temu szansę?

Według Anny Cyklińskiej można powiedzieć, że pod kątem rozwoju emocjonalnego mężczyźni nie nadążają za kobietami. Świadczy o tym również cały rynek wellness, który głównie skierowany jest do kobiet. To one są przecież odbiorczyniami większości treści psychoedukacyjnych, korzystają z różnych metod samorozwoju i uzyskiwania wglądu w swoje życie wewnętrzne.

— Być może wynika to również z feminizacji tych treści i ich nieodpowiedniemu targetowaniu, bo przecież każdy człowiek zasługuje na zwiększanie świadomości na temat emocji, relacji czy zdrowia psychicznego. Relacje naszych rodziców opierały się na trwaniu w małżeństwach latami, mimo trudności, wypalenia uczuć, czy nawet przemocy emocjonalnej, fizycznej lub zdrad.

Obecne 30-latki nie szukają jednak tego rodzaju, pozornego przecież, bezpieczeństwa. Dla nich samo bycie w relacji nie jest wartością, dlatego są skłonne pozostawać singielkami, często płacąc za to cenę samotności — mówi psycholożka.

Czytaj też: Psychologia dziecka. Każda emocja jest potrzebna. Nie możemy karać dziecka za to, co czuje | Newsweek

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version