Katastrofalny bilans rządów byłych szefów resortu energii i ochrony środowiska się powiększa. Do 1,5 mld zł utopionych w elektrowni w Ostrołęce i kolejnego pół miliarda kar za Turów właśnie doszło 1,3 mld zł kary za machlojki przy wydawaniu koncesji australijskiej firmie górniczej.
Nawet 12 mld zł odszkodowania od Polski żądała australijska spółka Green X, znana dawniej jako Prairie Mining. To skutek fiaska planowanych przez nią inwestycji w dwie kopalnie na południu Polski. Decyzją sądu arbitrażowego skończyła się na 1,3 mld zł. Polityczna odszkodowanie spada na rząd PiS, ale zapłacimy je solidarnie.
Miła niespodzianka
Osią sporu jest kopalnia Jan Karski, którą Australijczycy chcieli wybudować w gminie Siedliszcze, niedaleko kopalni Bogdanka na Lubelszczyźnie. W 2015 roku dostali na wyłączność na koncesję wydobywczą w tym rejonie. Początkowo plany zakładały wydobycie węgla energetycznego spalanego w elektrowniach. Przyszłość takiego biznesu w związku z polityką klimatyczną stała jednak pod dużym znakiem zapytania. Cztery nowe odwierty (w poprzednich dekadach wykonano ich w sumie prawie 200) sfinansowane przez Prairie Mining, spółkę notowaną na giełdach w Londynie i Warszawie, wykazały jednak, że złoże bogate jest także w węgiel koksujący, cenne paliwo wykorzystywane w hutach stali.
Ten węgiel wydobywał będzie jednak kto inny.
Budowa pod nosem Bogdanki prywatnej konkurencji była nie w smak nie tylko państwowemu właścicielowi, ale także górniczym związkom zawodowym. Stąd realizacja inwestycji szła jak po grudzie. Główny geolog kraju Mariusz Orion Jędrysek zwlekał z przedłużeniem koncesji, która wygasała wiosną 2019 roku. W tym samym czasie rząd, a ściślej kierowane przez Krzysztofa Tchórzewskiego ministerstwo energii uzyskało wyrok sądu gwarantujący dopuszczenie do ubiegania się o nową koncesję także innych przedmiotów. Prairie utrzymywała, że ma pierwszeństwo w walce o to uprawnienie.
Inwestycja w pozew
W rezultacie już wiosną 2019 r. Prairie Mining wysłała do polskich władz zawiadomienie o zamiarze dochodzenia swoich roszczeń, uzasadniając je de facto odebraniem koncesji. Polski rząd na to wezwanie nie odpowiedział. Prairie podpisała umowę z firmą Litigate Capital Management. To podmiot, który wykłada pieniądze na walkę o odszkodowania między innymi za łamanie umów o wzajemnej ochronie inwestycji (Polska taką umowę z Australią oczywiście ma).
W pozwie Prairie uwzględniła także inny nieudany projekt górniczy: reaktywację zamkniętej lata temu kopalni węgla koksującego Dębieńsko, położonej w Jastrzębskim Zagłębiu Węglowym. Kłódka na bramie kopalni wisi od 2000 roku, ale już kilkanaście lat temu wydobycie zamierzali tam wznowić Czesi ze spółki New World Resources. Zanim jednak do tego doszło NWR popadł w kłopoty finansowe. W 2015 roku projekt odkupili Australijczycy. Ale i tym razem nie mieli szczęścia.
Kopalnia Dębieńsko otoczona jest kopalniami giełdowej, ale kontrolowanej przez państwo Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Kilka lat trwały rozmowy o umożliwieniu wydobycia przez któryś z okolicznych szybów JSW. Rozmowy się przeciągały, ostatecznie nic z nich nie wyszło. W lutym 2019 r. JSW nie przedłużyła umowy na wyłączność na prowadzenie rozmów z Prairie Mining o wspólnym wydobyciu.
Wirtualne miliardy
Wartość planowanych inwestycji w Jana Karskiego i Dębieńsko miała wynieść nieco ponad miliard złotych. Ale pisząc pozwy Australijczycy, policzyli sobie rejestr utraconych korzyści: przede wszystkim z wydobycia węgla w koncesji pod Lublinem, z której de facto zostali wykolegowani. Potencjalny zysk na tonie węgla przemnożony przez dwie dekady wydobycia na poziomie kilku milionów ton rocznie dał sumę 8-12 mld zł.
1,3 mld zł plus odsetki to kolejna kara za poczynania resortu środowiska w przeszłości. Nieuwzględnienie uwag Czech przy wydawaniu nowej koncesji dla kopalni odkrywkowej w Turowie kosztowało w sumie ponad 500 mln zł. Budowana przy współpracy resortu klimatu, ale pilotowana przez ówczesne ministerstwo energii niedokończona budowa elektrowni węglowej Ostrołęka C pochłonęła w sumie prawie 1,5 mld zł.