W piątek na stronach Rządowego Centrum Legislacji opublikowany został przygotowany przez zespół z ministrą Katarzyną Kotulą na czele projekt ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich. „To dla mnie bardzo ważny dzień” – podpisała informację Kotula.
Tymi samymi słowami o projekcie wypowiedział się na antenie TVN24 europoseł Krzysztof Śmiszek. – Dla mnie osobiście to jest duża sprawa także z powodów osobistych. Po raz pierwszy w historii wolnej Polski mamy do czynienia z projektem rządowym – powiedział polityk.
– Projektów poselskich było bardzo wiele. One upadały, one nie zyskiwały większości sejmowej. Mam nadzieję, że ten dzień, który jest dla mnie i dla wieluset tysięcy ludzi w Polsce ważny, znajdzie swój dobry finał – stwierdził.
Śmiszek: W zdrowiu i w chorobie jesteśmy ze sobą
Śmiszek przy okazji rozmowy o projekcie ustawy postanowił podzielić się z widzami swoją osobistą historią. – Ja mam taki zwyczaj, jak miliony Polaków, że w swoim portfelu nasze zdjęcia osoby, z którą spędzam życie. To jest osoba, którą wszyscy znają w Polsce, często jest gościem na waszej antenie. To jest Robert Biedroń, z którym spędziłem ostatnie prawie 25 lat mojego życia. 25 lat razem dzielimy troski i radości. W zdrowiu i w chorobie jesteśmy ze sobą – mówił europoseł.
– Ktoś dzisiaj mi powiedział, że 25 lat to jest szmat czasu. Tak sobie pomyślałem, że w sumie wiele par heteroseksualnych w ciągu tych 25 lat trzy razy się rozwiodło i trzy razy zdążyło zawrzeć związki małżeńskie – stwierdził.
Śmiszek: Trzeba skończyć z systemową dyskryminacją
Polityk podkreślił przy tym kluczową prawną różnicę między nim i jego partnerem, a między parami heteroseksualnymi. – Jeśli ja bym dzisiaj wyszedł z waszego studia i przejechał mnie samochód, a ja zginąłbym na ulicy, to mój partner nie miałby nic do powiedzenia jeśli chodzi na przykład o kwestie mojego pochówku czy mojego pogrzebu – powiedział.
– Dlatego trzeba skończyć z systemową dyskryminacją takich par, które nie mają dzisiaj możliwości uregulowania swojego statusu – podkreślił.
Europoseł wyraził nadzieje, że historie takie jak jego i setek tysięcy innych ludzi pomogą i „ruszą i roztopią skamieniałe serca niektórych polityków, którzy myślą, że bronią wartości rodzinnych i wartości chrześcijańskich, a tak naprawdę utrudniają ludziom normalne życie”.