Kiedy ma możliwość wyboru – wakacje w hotelu tylko dla dorosłych, czy w zwykłym, zawsze wybiera ten pierwszy. Basen bez wstępu dla dzieci w danym dniu? Super, to wtedy wybierze się popływać.
– Jeśli mam wybór, to zawsze pójdę tam, gdzie dzieci nie ma. Zakładam po prostu, że wtedy bardziej odpocznę, bo jednak przy dzieciakach zawsze jest jakiś harmider – komentuje w rozmowie z Interią Piotr.
Trend „child free” w Polsce to nie nowość. Od dłuższego czasu powstają hotele i restauracje tylko dla dorosłych, a ludzie chętnie z nich korzystają. Są też miejsca, które w konkretne dni lub po pewnej godzinie zamykają się dla dzieci, a wstęp mają jedynie osoby pełnoletnie. Do połowy 2022 roku dostępna była nawet specjalna aplikacja z mapą miejsc, w których dzieci się nie spotka. Została usunięta, bo autorzy nie byli w stanie jej dalej z własnej kieszeni finansować.
Dzień tylko dla dorosłych. „Odpowiedź na potrzeby klientów”
Jak wyjaśniał park rozrywki w informacji przesłanej Interii, była to odpowiedź na potrzeby klientów, a „na rynku usług już od dłuższego czasu można zaobserwować trend polegający na tworzeniu miejsc przeznaczonych wyłącznie dla dorosłych. Powstają hotele 18+, restauracje i kawiarnie dla dorosłych czy inne miejsca, gdzie maluchy nie mają wstępu”.
Z jednej strony oburzali się politycy: Paulina Matysiak (zawieszona posłanka Lewicy) pytała, czy w planach są kolejne dni „bez kogoś”, a Klaudia Domagała (Konfederacja) z sarkazmem mówiła, że tak właśnie wygląda „polityka prorodzinna”.
Były też pozytywne reakcje. „Wspaniała akcja! […] Wiele osób planuje do was na ten bezdzietny dzień wpaść, nawet spoza Łodzi (w tym ja z Warszawy). […] A może wprowadzicie takie regularne dni?” – pisała jedna z obserwatorek.
Zauważanie potrzeb. „Każdy z nas jest inny”
Dr hab. nauk o zdrowiu Ilona Nenko, prof. UJ, naukowo zajmuje się zdrowiem reprodukcyjnym kobiet. Pracuje w Instytucie Zdrowia Publicznego na Wydziale Nauk o Zdrowiu UJ CM w Krakowie.
– Każdy z nas jest inny, ma różne potrzeby. Myślę, że powstawanie takich stref „child free” jest na to odpowiedzią. Tak, jak są miejsca przeznaczone tylko dla rodzin z dziećmi, albo dla samych dzieci, tak też mogą funkcjonować takie wyłącznie dla dorosłych – komentuje w rozmowie z Interią.
Podaje przykład: – Ostatnio jechałam pociągiem na trasie Kraków-Warszawa, w którym był zarówno wagon dla rodzin z dziećmi, wagon z tzw. strefą ciszy, ale też wagon dla osób, które chcą rozmawiać w trakcie podróży z innymi pasażerami czy przez telefon. Była toaleta dla osób z niepełnosprawnościami, był przewijak. Zauważono, że pociągiem podróżują osoby mające różne potrzeby i różne wagony są odpowiedzią na nie.
Miejsca „child free” a kryzys demograficzny
Kiedy o dniu bez dzieci w Aquaparku Fala zrobiło się głośno pojawiały się też komentarze o tym, że mamy problem z przyrostem naturalnym. I takie miejsca czy wydarzenia „child free” nie pomagają.
Dr Ilona Nenko ocenia, że nie ma to istotnego znaczenia dla pogłębienia się kryzysu demograficznego.
– Z dzietnością mamy problem od kilkudziesięciu lat: od 1990 roku Polska nie ma prostej zastępowalności pokoleń, a to oznacza, że liczba dzieci przypadająca na jedną kobietę wynosi poniżej 2,1 – przypomina.
– Zauważmy, że w ciągu tych 30 lat bardzo zmieniła się przestrzeń publiczna. W wielu restauracjach czy przychodniach stworzono kąciki, gdzie dzieci mogą się bawić, czekając na posiłek lub wizytę u lekarza. W wielu miejscach dostępne są przewijaki. Czy to miało znaczenie dla demografii? Nie. Dzietność spadała i obecnie mamy współczynnik dzietności równy 1,16 – wyjaśnia ekspertka.
Najważniejsza stabilność finansowa i zatrudnienie
Dr Ilona Nenko dodaje, że jest szereg czynników zdecydowanie ważniejszych w kontekście decyzji reprodukcyjnych niż powstawanie stref dla dzieci czy też dla dorosłych. – Z badań naukowych wynika, że po pierwsze niezwykle ważna dla młodych osób jest stabilność finansowa i połączona z tym stabilność zatrudnienia. Przyszli rodzice zwracają uwagę na to, czy mają stałą pracę i stać ich na dziecko. Trzeba uwzględnić wszystkie koszty: jedzenie, ubranie, mieszkanie, ale też edukację dzieci i rozwijanie ich pasji jest ważne, więc ludzie zadają sobie już przed decyzją o dziecku pytanie, czy będzie ich na nie stać nie tylko teraz, ale i w przyszłości – wskazuje dr Nenko.
Nie bez znaczenia jest też możliwość pogodzenia życia rodzinnego z pracą zawodową. – Kobiety chcą pracować i realizować się zawodowo, dlatego ważne jest, czy po urlopie macierzyńskim będą mogły wrócić do pracy. W tym kontekście istotna jest też dostępność dobrych żłobków i przedszkoli, czyli placówek, którym możemy zaufać i zostawić w nich dziecko w czasie, kiedy jesteśmy w pracy – komentuje.
Zdarza się, że po urlopie macierzyńskim kobiety chcą do pracy wrócić na część etatu. – Nie każdy pracodawca się na to godzi, czyli brakuje elastyczności ze strony pracodawców – dodaje jeszcze dr Ilona Nenko.
Podział obowiązków
Ważne jest też to, jak wygląda podział obowiązków między parą, która myśli o dziecku.
– Badania pokazują, że to kobiety wykonują zdecydowanie więcej tak zwanej nieodpłatnej pracy związanej z opieką nad dzieckiem i obowiązkami domowymi. Można powiedzieć, że kobiety pracują na dwóch etatach: w pracy i w domu.
– Niezwykle ważne jest to, aby podejść do obowiązków domowych po partnersku i dzielić się zadaniami. W rodzinach, w których mężczyźni zaangażowali się w opiekę nad dziećmi, łatwiej zapadają decyzje o kolejnym dziecku – podsumowuje ten wątek dr Ilona Nenko.
Czy Polacy nie lubią dzieci?
Czy jest jakiś związek między korzystaniem z miejsc „child free” a niechęcią do dzieci? Czy Polacy nie lubią dzieci? Nasza rozmówczyni wskazuje, że nie zna badań na ten temat, ale jest to ciekawe zagadnienie.
– Prawdą jest natomiast to, że kobiety w żadnej innej roli społecznej nie czują się tak często oceniane jak w roli matki. Nawet postronne osoby nie wahają się zwracać nam uwagi – i nie mówię o sytuacjach, które naprawdę wymagają interwencji, a o przysłowiowej „czapeczce”, o którą obcy ludzie upominają się, kiedy dziecko wychodzi na zewnątrz. To takie pokazywanie, że matka zrobiła coś źle – mówi dr Nenko.
I zaznacza, że są na pewno w naszym społeczeństwie osoby, które dzieci nie lubią. – Pytanie tylko w jaki sposób prezentują to światu. Trochę wracając do tego dnia bez dzieci w Aquaparku – tu też podnoszone było to, jak wydarzenie było komunikowane (znak zakazu, a w nim płaczące niemowlę. Tuż pod tabliczka z napisem „Dzieciom wstęp wzbroniony” – przyp. red.). Warto o tym pamiętać, żeby nikogo nie obrażać.
Piotr spytany, jakie jest jego podejście do dzieci, odpowiada: – To, że korzystam z miejsc „child free” nie znaczy, że nie lubię dzieci. Sam w przyszłości chciałbym mieć potomstwo.
– Nawet jak ktoś jest rodzicem i uwielbia dzieci może chcieć pójść w miejsce, które jest ciche, spokojne i nie chce mieć kontaktu z dziećmi. Pytanie, czy to szansa i opcja, czy wykluczanie pewnej grupy dlatego, że jest taka a nie inna. Nikt nie lubi czuć się wykluczany – podsumowuje dr Ilona Nenko.