Wspomniane na wstępie historie to tylko jedne z wielu, które w ostatnich tygodniach pojawiły się w amerykańskich mediach społecznościowych. Te trzy łączy to, że najpewniej są dziełem jednej rosyjskiej grupy Sztorm-1516, współpracującej z założoną przez już nieżyjącego Jewgienija Prigożina (były szef Grupy Wagnera) Rosyjską Fundacją Walki z Niesprawiedliwością (R-FBI).
– Bezsprzecznie Rosja stara się wpływać na amerykańską opinię publiczną w kontekście wyborów. Mówiąc wprost, Kreml stawia na Donalda Trumpa. Nie twierdzę, że jest on jakimś sojusznikiem Rosjan, ale ewidentnie widzą oni większą korzyść dla siebie w sytuacji, gdyby to on wrócił do Biaego Domu – mów dr Marek, założyciel Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa.
Postacie z pierwszych stron grające dla Kremla
Specjalista wskazuje dwie główne płaszczyzny wpływania przez Kreml na amerykańskich wyborców. Po pierwsze to użycie znanych prawicowych publicystów, a po drugie klasyczne farmy trolli, fałszywe wiadomości i zmanipulowane nagrania, oraz rosyjskie media anglojęzyczne.
– Najbardziej jaskrawy przykład to aktywność osób wprost kooperujących z Rosją. Takich jak Jackson Hinkle, Tucker Carlson, Douglas McGregor czy Scott Ritter. To są osoby, które mają w mediach społecznościowych milionowe zasięgi i systematycznie serwują narrację Kremla. Niektórzy wręcz odwiedzają Rosję i jak na przykład Hinkle, wprost wybielają rosyjskie zbrodnie w Ukrainie, czy jak Carlson dają głos Putinowi. Są to osoby z kręgu zwolenników Donalda Trumpa i to do jego wyborców ten przekaz głównie trafia – mów dr Marek.
Nie ma bezsprzecznych dowodów na finansowanie ich przez Rosję, czy aktywną współpracę z jej służbami. Jednak liczne powiązania, wizyty w Rosji, wychwalanie rosyjskiego reżimu i jego działań, deprecjonowanie Ukrainy i szerzej Zachodu, czynią z tych ludzi co najmniej tak zwanych „pożytecznych idiotów”. Tak w ZSRR i na zachodzie w czasach istnienia tegoż państwa potocznie określano zachodnich dziennikarzy i intelektualistów, którzy z pobudek ideologicznych wychwalali Kraj Rad i deprecjonowali swoje ojczyzny. „Idioci”, bo nie brali za to pienidzy od ZSRR.
Służby USA obecnie starają się ograniczyć wpływ tego rodzaju przekazu. Na początku września FBI postawiło zarzuty dwóm obywatelom Rosji, ogłosiło sankcje przeciwko dziesięciu osobom oraz firmom, a do tego przejęło 32 domeny internetowe. Głównym celem operacji okazała się założona w stanie Tennessee przez dwóch pracowników rosyjskiej telewizji RT firma Tenet Media. Rosja wpompowała w nią niemal 10 milionów dolarów, które wędrowały do sieci głównie amerykańskich twórców takich jak Dave Rubin, Benny Johnson czy Tim Pool. Czyli prezentujących raczej prawicowe treści, zbieżne pod wieloma względami z przekonaniami wyborców Trumpa. Według Departamentu Sprawiedliwości była to operacja podjęta z aprobatą Kremla, mająca na celu wzmocnić kandydata Partii Republikańskiej, kimkolwiek on by był.
Produkcja fejków ma się dobrze
– Do działalności agentów wpływu oraz osób z różnych powodów wspierających Kreml należy dodać oczywiście działania klasyczne, czyli farmy trolli i anglojęzyczne media służące przekazowi narracji Kremla – mówi o drugiej płaszczyźnie działań Rosjan dr Marek. W ostatnich tygodniach w amerykańskich mediach dużo napisano zwłaszcza o grupie Sztorm-1516 i R-FBI. Ta ostatnia została oryginalnie założona przez Prigożina, ale tak jak wszystkie wartościowe elementy jego imperium, została po jego śmierci przejęta przez innych zauszników Kremla. Działa nadal.
Według zespołu badaczy z uniwersytetu Clemson w Karolinie Południowej sieć zarządzana przez grupę Sztorm-1516 w ciągu roku stworzyła i szerzyła 54 różne fałszywe narracje. Przy czym nie chodzi tu o kilka postów trolli na jakiś temat, ale o złożone kampanie z użyciem zmanipulowanych nagrań, fałszywych wywiadów czy zdjęć. Na przykład historię o tym, jak to niby podczas oficjalnej wizyty w Zambii w 2023 roku Harris udała się na safari i zastrzeliła ściśle chronionego czarnego nosorożca, których żyje tylko około 30. Towarzyszył temu wywiad z rzekomym strażnikiem parku narodowego, który to potwierdzał i deklarował, iż informacja o polowaniu została stłumiona przez władze, a wszystkim świadkom nakazano milczenie. Harris owszem była w Zambii w 2023 roku, ale podczas całej wizyty nie była na żadnym safari, a jedynie w stolicy kraju, Lusace. Władze parku narodowego North Luangwa zaprzeczyły, aby widoczny na wideo mężczyzna był ich pracownikiem. Podobnie przygotowana była operacja mająca na celu przekonanie, że Harris potrąciła pieszą i uciekła z miejsca wypadku w San Francisco.
Zmanipulowane materiały miały też na celu Waltza, któremu zarzucono molestowanie swoich męskich uczniów, kiedy był nauczycielem i trenerem w szkole w Minnesocie w latach 1996-2006. Ofiarą miał być między innymi uczeń na wymianie z Kazachstanu. Organizujący wymianę Departament Stanu zaprzeczył, aby ktoś taki istniał, a jedno z nazwisk rzekomej ofiary okazało się być imieniem owszem ucznia ze szkoły Waltza, który jednak zaprzeczył, aby kiedykolwiek miał z nim zajęcia. Dowodów nie było, poza rzekomymi emailami i zmanipulowanymi cyfrowo nagraniami rozmowy z rzekomymi informatorami.
W kontekście samych wyborów pojawiły się już fałszywe nagrania mające przedstawiać na przykład grupę nielegalnych imigrantów z Haiti celowo sprowadzonych przez Demokratów celem seryjnego głosowania w ważnym stanie Georgia na podstawie sfałszowanych dokumentów, czy palenie kart wyborczych z głosami oddanymi na Trumpa. W obu przypadkach szybko ustalono, że to kłamstwa. Według specjalistów z uniwersytetu Clemson w wielu tego rodzaju przypadkach wszystko wskazuje na standardowe metody grupy Sztorm-1516, której narrację chętnie podchwytują raz za razem publicyści i influencerzy związani z amerykańską prawicą.
Analitycy wskazują przy tym na jedną osobę, jako szczególnie przydatną dla Rosjan. To John Mark Dougan, były policjant z Florydy, który zbiegł do Rosji w 2016 roku po postawieniu mu w USA zarzutów o wymuszenie i nielegalny podsłuch. Otrzymał azyl od Rosjan i aktualnie jest wiązany z siecią stron pseudoinformacyjnych, często noszących nazwy sugerujące, że są normalnymi amerykańskimi mediami. Na przykład „Chicago Times Herald”, która należała do lokalnej gazety, ukazującej się na przełomie XIX i XX wieku w Chicago, ale jeszcze przed I wojną światową zniknęła z rynku. Aktualnie czołową gazetą tego regionu jest „Chicago Tribune”. – Jeśli chodzi o działania w ramach grupy Sztorm-1516, to dostaje za nie pieniądze. Nie jest jednak żadnym geniuszem zła i koordynatorem, ale pionkiem. Pożytecznym idiotą – powiedział w rozmowie z CNN anonimowy „europejski pracownik służb wywiadowczych”. Dougan w rozmowie ze stacją temu zaprzeczył i zdecydowanie odrzucił wszelkie oskarżenia o współpracę z aparatem rosyjskiej dezinformacji.
Podpalić świat bez konkretnego zysku
– Ludzie zaangażowani w te całe sieci dezinformacji, robią to z różnych powodów. Niektórzy dla pieniędzy, inni z przyczyn ideologicznych. Całość jest bardzo scentralizowana i zarządzana z góry, choć czasem wkrada się tam chaos i brak spójności. Zdarzają się pionki, które podejmują inicjatywę i nie zawsze można powiedzieć, czy to działanie zespołowe, czy indywidualne – twierdzi ten sam rozmówca amerykańskiej telewizji. Podobnie uważają badacze z Uniwersytetu Clemsona, którzy w swoim raporcie wydanym w tym miesiącu stwierdzają, iż trudno jednoznacznie określić strukturę całej sieci dezinformacji skupionej wokół Sztorm-1516 i R-FBI, ale wyraźnie widać, że są jednym organizmem.
– Ich narracje miały największy efekt ze wszystkich rosyjskich kampanii dezinformacyjnych na przestrzeni ostatnich czterech lat. Czyli ktokolwiek za tym stoi, jest najpoważniejszym graczem, a z moich analiz wynika, że za zarówno Sztorm-1516 jak i R-FBI stoi ta sama osoba – uważa Patrick Warren z Uniwersytetu Clemsona. – Nie jestem przekonany, żeby te rosyjskie działania wpłynęły na wynik wyborów w USA. Myślę, że ich cel jest mniej ambitny. Myślę, że chcą po prostu przekonać świat, że mają zdolność do destabilizowania rzeczywistości. Chcą, aby o nich mówiono – uważa natomiast w rozmowie z CNN Colin Gerard, francuski badacz zajmujący się R-FBI.
– Działania Rosjan wymierzone w amerykańskich wyborców to poważne zagrożenie. Zwłaszcza to, że udało im się pozyskać do współpracy tak szeroko rozpoznawalne osoby – uważa dr Marek.
Link do całego raportu badaczy z uniwersytetu Clemson