Miała 11 lat, gdy wysłała mu zdjęcie swoich piersi. Zrobiła to, bo obiecał, że jak je dostanie, to się odczepi. Kłamał.
Zazwyczaj rozmawiali, gdy Natalia była poza domem – wracała ze szkoły albo szła z psem na spacer. Czasem, gdy napuszczała wody do wanny i była pewna, że przez ten szum domownicy nic nie usłyszą. Za każdym razem, gdy na ekranie wyświetlał się jego numer, czuła ścisk w żołądku. Wiedziała, że zaraz się zacznie: będzie musiała jęczeć, opowiadać, jak wyobraża sobie ich seks i powtarzać jego imię.
– Miałam wtedy 11 lat, dziś mam 25 i chociaż tyle czasu minęło, gdy słyszę „Kamil”, to się wzdrygam. Nie mogłabym się związać z kimś o tym imieniu, bo cały czas przypominałoby mi o tym, co przeżyłam – mówi.
To, że otworzyłam się przed mamą, mnie uratowało. Nie wiem, czy byłabym dziś na świecie, gdybym musiała znosić ten stres przez kolejne miesiące
Natalia poznała Kamila w internetowej grze, w której toczy się między sobą bitwy w świecie fantasy i rozmawia na czatach. Dziewczyna czuła, że ona i inni gracze tworzą zgraną paczkę znajomych. Kamil był wyjątkowy – rozmawiali nie tylko o grze, ale też o rodzicach, o tym, co się działo w szkole. Twierdził, że jest w jej wieku, wysłał jej nawet zdjęcie młodego chłopca, przekonując, że to on. Natalia odwdzięczyła się swoją fotką z wakacji – chciała, żeby Kamil wiedział, jak wygląda.
To grzech
Kilka dni później odesłał jej tę fotografię – przerobioną tak, że wyglądała, jakby była naga. Zaraz potem zadzwonił. Zagroził, że jeśli nie będzie robić tego, czego on chce, to puści to zdjęcie do internetu. Natalia była przerażona – jak miałaby się z tego wytłumaczyć rodzicom? Dlatego zgodziła się na rozmowy o seksie, a potem także na wysyłanie swoich intymnych zdjęć.
Szybko zrozumiała, że Kamil jest starszy, niż mówił. Zdradził go głos i zdjęcia, które jej wysyłał – chociaż przezornie nigdy nie pokazywał na nich twarzy, tylko nagie ciało, to Natalia domyśliła się, że ma jakieś 18 albo 19 lat.
Nie tylko nakłaniał ją do czynności seksualnych, ale też straszył. Wychodziła za szkoły i dostawała telefon, że ją widzi. Zaczęła bać się wychodzenia na dwór. A jednocześnie nie miała pojęcia, co z tym wszystkim zrobić. Myślała, że to jej wina – w końcu wysłała mu zdjęcie. A potem kolejne, bo sądziła, że się odczepi, jak obiecywał. Wmówiła sobie, że to jej własna głupota doprowadziła do tej sytuacji.
– Nie mówiłam nikomu. Nie chciałam martwić mamy, a ze starszą o dziewięć lat siostrą miałyśmy słabą relację. Z kolei dziadkowie, którzy z nami mieszkali, byli bardzo religijni. Z pogardą mówili o dziewczynach, które pokazują nieco więcej ciała, bo to grzech. Przed znajomymi też wstydziłam się przyznać – mówi.
Dwa lata koszmaru
W końcu zaczęła myśleć, że jedyne rozwiązanie to umrzeć. Zniknąć i pozbyć się kłopotu. Bała się jednak, więc wybrała inny sposób odrobinę ulgi: zaczęła się ciąć. Rodzice byli przekonani, że to wyraz młodzieńczego buntu. Podobnie jak zmiany nastroju, płaczliwość i zmęczenie. – Przy tym cały czas się dobrze uczyłam, więc uznali, że nie ma powodu do zmartwień – mówi dziewczyna.
Dodaje, że kiedy babcia znalazła u niej żyletki, rzuciła tylko: „Co ty głupia jesteś, że takie rzeczy robisz?”. – Nie przyszło jej do głowy dowiedzieć się, czemu to robię. Zamknęłam się więc w sobie jeszcze bardziej – wyjaśnia.
Jej koszmar trwał dwa lata, były tygodnie, gdy rozmawiała z Kamilem codziennie. Wszystko się skończyło, gdy pewnego wieczoru zadzwonił, gdy nocowała u przyjaciółki. Napisała mu, że nie może rozmawiać, więc on – jak zwykle – zaczął ją szantażować rozesłaniem zdjęć. Z bezsilności opowiedziała o wszystkim koleżance. Ta – jako że jej głos brzmiał dojrzalej – wymyśliła, że następnego dnia zadzwoni do Kamila i udając ciotkę Natalii, postraszy go policją. Zadziałało. Pojawiła się ulga, chociaż jeszcze długo miało jej brakować poczucia bezpieczeństwa.
Znaleźć ofiarę
To, czego doświadczyła Natalia, to szantaż z użyciem intymnych materiałów (tzw. sextortion). Z danych instytutu NASK wynika, że na taki rodzaj przemocy narażonych jest coraz więcej dzieci i nastolatków. Jest to związane ze zmianą, jaką przeszedł internet, który jest teraz na etapie tzw. Sieci 3.0, a więc opierającej się na mediach społecznościowych i interakcjach między użytkownikami. Przestępcom łatwiej dzięki temu znaleźć ofiary.
Kierowniczka Działu Profilaktyki Cyberzagrożeń NASK Anna Rywczyńska wyjaśnia: – Kiedyś osoby ze skłonnościami pedofilskimi lub chcące wyciągnąć od nastolatka zdjęcia w celu uzyskania nielegalnych korzyści finansowych spędzały tygodnie lub miesiące, tworząc relację z ofiarą. Dopiero wtedy dochodziło do próby wymuszenia materiałów seksualnych i szantażu. Teraz przestępcy często idą w masowość, bo m.in. dzięki grupom na popularnych komunikatorach, tworzonym przez dzieci, mają od razu namiar na setki potencjalnych ofiar.
Ekspertka wyjaśnia, że przestępcy mogą pisać kolejno do wszystkich osób z takiej grupy. To często prosta wiadomość jak „cześć” lub „co u ciebie”. Jeśli któreś dziecko odpowie, to istnieje duże ryzyko, że przestępca szybko przejdzie do tematów seksualnych. Gdy się nie uda, to próbuje z kolejnym dzieckiem.
Rywczyńska zaznacza, że w samej obecności nastolatków w sieci nie ma nic złego – kontakt z rówieśnikami z całego świata może pomagać w szlifowaniu angielskiego i rozwijaniu pasji. Istotne jest jednak, by rodzice orientowali się, co dziecko robi w cyfrowym świecie. – Dorośli powinni zdobywać wiedzę na temat internetu, żeby nie byli oderwani od rzeczywistości swoich dzieci i umieli ocenić zagrożenia. Jednocześnie powinni tworzyć przestrzeń do rozmowy, tak by dziecko nie bało się powiedzieć, kiedy dzieje się coś niepokojącego. Wiele z nich i tak ma poczucie winy już tylko z tego powodu, że odpisało na zaczepkę – podkreśla.
Dodaje, że lepiej też – jeśli to możliwe – nie dawać swobodnego dostępu do internetu dzieciom do 13. roku życia. Im dzieci młodsze, tym mają mniejszą zdolność oceny ryzyka, mogą łatwiej ulegać manipulacji, nie są w stanie zadbać o bezpieczeństwo swoich danych. Można umówić się z rodzicami z klasy, że wszyscy uczniowie będą mieć pozwolenie na Instagrama czy TikToka dopiero w tym wieku, zgodnie z obowiązującymi regulaminami. Wtedy dziecko nie będzie miało poczucia, że jest wykluczone z grupy, będzie też otrzymywało spójny przekaz ze strony dorosłych. W przypadku małych dzieci istotne jest też zakładanie blokad rodzicielskich na strony pornograficzne lub zawierające inne szkodliwe treści.
Z badań NASK wynika, że treści pornograficzne z elementami przemocy widziało 30 proc. 16-latków i 19 proc. 12— i 14-latków. Prawie co piąty (18,5 proc.) z ankietowanych miał mniej niż 10 lat, kiedy po raz pierwszy się z nimi zetknął. 20,4 proc. 12— i 14-latków było namawianych do wysyłania swoich nagich zdjęć i sextingu. Wśród starszych nastolatków podobne prośby otrzymało 41,5 proc.
Miłość na całe życie
Kasia miała 14 lat, gdy pierwszy raz weszła w związek. Jej dwa lata starszy chłopak zaledwie dwa miesiące po tym, gdy zaczęli ze sobą chodzić, zaczął ją namawiać na seks. Dziewczyna nie czuła się gotowa. – Piotrek mówił mi, że sprawiam mu przykrość, chyba go nie kocham, jeśli nie chcę tego robić – opowiada. Miała wyrzuty sumienia, więc kiedy zaproponował „łagodniejszą wersję seksu”, czyli sexting, uległa. Wysyłała mu kilkanaście nagich zdjęć tygodniowo.
– Poprosiłam tylko, by usuwał te zdjęcia zaraz po tym, jak je ode mnie otrzyma. Sama też kasowałam je ze swojego telefonu. To było zaraz po tej głośnej aferze, kiedy ktoś wykradł nagie zdjęcia topowych aktorek i wrzucił je do sieci. Wiedziałam, że trzeba być ostrożnym – tłumaczy dziewczyna.
Niedługo potem chłopak zaczął ją namawiać do oglądania filmów pornograficznych. Wysyłał jej linki i oczekiwał, że Kasia zda mu potem relację z tego, co zobaczyła. Nie chciała tego robić, ale on groził, że inaczej z nią zerwie. – Zgodziłam się, bo byłam w Piotrku zakochana. Wydawało mi się, że to miłość na całe życie, bo poza tymi złymi momentami był czuły, poświęcał mi dużo uwagi, słuchał opowieści o moich problemach – wyjaśnia.
Po każdym podobnym filmie płakała. Chłopak wynajdywał takie, w których było dużo przemocy, poniżania. Rósł w niej lęk, że jeśli w końcu zgodzi się na stosunek, to będzie właśnie tak wyglądał.
Przebita opona
Po półtora roku związku zmieniła szkołę – poszła do liceum, miała nowych znajomych, oddaliła się od Piotrka. I powiedziała mu, że chce zakończyć relację. Jednak on zagroził, że roześle jej nagie zdjęcia, bo chociaż obiecał, to wcale ich nie usunął. Kasi wszystkiego się odechciało. Ekscytacja związana z nową szkołą wyparowała.
– Zaczęłam przesypiać większość czasu. Byłam jak przebita opona, powoli uchodziło ze mnie powietrze i chęć do życia – mówi. W końcu jej mama zauważyła, że coś się zmieniło. Pewnego wieczora przyszła do pokoju córki i zapytała, co się dzieje. Wtedy Kasia uwolniła cały potok emocji. Gdy zaczęła mówić, nie mogła przestać. – Mama trafiła na dobry moment, bo było mi już wszystko jedno, nie miałam nawet siły się wstydzić. Gdyby zapytała kilka dni wcześniej lub później, być może nic bym jej nie powiedziała – podkreśla dziewczyna.
Jej matka zadzwoniła do rodziców Piotrka ze skargą. Chociaż początkowo bronili syna, mówiąc, że „on by w życiu czegoś takiego nie zrobił”, to kiedy matka Kasi przeczytała im wiadomości od niego, zmiękli. Dopilnowali, by chłopak usunął zdjęcia i więcej nie kontaktował się z dziewczyną.
– To, że otworzyłam się przed mamą, mnie uratowało. Nie wiem, czy byłabym dziś na świecie, gdybym musiała znosić ten stres przez kolejne miesiące – stwierdza Kasia.
Zachować czujność
Dzielenie się takimi problemami – o podłożu seksualnym – z rodzicami należy do rzadkości. – O ile dziecko w ogóle zgłasza się po pomoc, to zazwyczaj dopiero wtedy, kiedy jest bardzo źle. Z treściami seksualnymi wiąże się bowiem bardzo dużo wstydu, lęku. Trudno jest przetworzyć psychicznie, że wysłało się komuś swoje nagie zdjęcia – wyjaśnia psycholożka Marta Wojtas, współpracująca z Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę.
Podkreśla, że to, co mogą zrobić dorośli, to uważnie obserwować swoje dziecko: – Warto zwrócić uwagę, czy nie jest bardziej napięte, płaczliwe, czy nie ma trudności z koncentracją i uczeniem się. Tym bardziej że trudności emocjonalne mogą prowadzić do myśli i prób samobójczych. Nie ma jednak jednego schematu zachowania po takim doświadczeniu, dlatego dobrze zachować czujność.
Wojtas zaleca, by dać dziecku do zrozumienia, że cokolwiek się wydarzyło, nie zostanie przez dorosłych ocenione. To pomoże mu się otworzyć. Szybka reakcja jest też o tyle ważna, że skutki sextingu czy styczności z pornografią w młodym wieku mogą pozostać z człowiekiem na lata. Tworzy on nierealistyczne wyobrażenie seksu, gorzej postrzega własne ciało, częściej uprzedmiatawia partnera.
– Osoby, które w młodym wieku doświadczyły traumy na tle seksualnym, w życiu dorosłym częściej wchodzą w toksyczne związku i mają wysoki poziom lęku. Często dopiero praca ze specjalistą pozwala im się pozbyć tych problemów – mówi Wojtas.
Nie moja wina
Doświadczenie z dzieciństwa sprawiło, że Kasia zupełnie się zablokowała w sprawie relacji. Od tego czasu, a minęło dziewięć lat, nie była z nikim w związku. Z kolei Natalia dalej boi się odbierać telefony z nieznanych numerów. Ma też problem z seksem.
Mówi: – Mam tak zaciśnięte mięśnie, że stosunek nie jest możliwy. Pracuję nad tym na psychoterapii, ale wiem, że jeszcze trochę przede mną. Dopiero trzy lata temu dopuściłam do siebie fakt, że to było molestowanie. W końcu zaczynam też wierzyć, że to wszystko stało się nie dlatego, że coś ze mną jest nie tak. Tylko dlatego, że takie rzeczy się po prostu dzieją.
[Gdzie szukać pomocy?]
www.cyberprofilaktyka.pl
www. dyżurnet.pl
116sos.pl – wsparcie dla osób dorosłych, w tym rodziców potrzebujących pomocy w trudnych sytuacjach wychowawczych
800 100 100 – telefon zaufania dla nauczycieli i rodziców
116 111 – telefon zaufania dla dzieci i młodzieży