Tylko ci się śniły takie rzeczy, że tata nie spał i ty też nie spałaś. Takie ci się śniły dziwadła.
Mama mówi, że dziś nie będzie przedszkola. Nogi ma całe poparzone, bo się oblała wrzątkiem. Znaczy on ją oblał. Podobno przypadkiem, ale przypadkiem to człowiek może wpaść pod tramwaj, a nie wylać na kogoś gar wrzątku. No więc dziś nie będzie przedszkola. Mamę bolą nogi, musiałaby wkładać sukienkę, ale wtedy wszyscy zobaczą i będzie wstyd.
– Ale dziś jest teatrzyk – nalega Zuzia. A ona w tym teatrzyku gra. I zaczyna płakać i prosić, i tak długo płacze i prosi, aż w końcu mama mówi dobra, k****, jak już tak ci strasznie zależy, to cię zaprowadzę, ale tylko na postój taksówek i wytłumaczę panu taksówkarzowi, gdzie ma cię zawieźć i że ma za tobą popatrzeć, dobrze? Jak będziesz szła, aż nie wejdziesz do przedszkola.
– I wytłumaczysz?
– I wytłumaczę.
– I odprowadzisz?
– Odprowadzę. I zapłacę, a pan taksówkarz będzie dla ciebie bardzo miły, bo taksówkarze to są bardzo mili panowie.
Mama odprowadza Zuzię na postój i całą drogę jest dla niej miła, mimo że ledwo chodzi. Potem jest teatrzyk i wszystko jest chyba miłe, ale Zu nie pamięta, bo z przedszkola odbiera ją Zj***** Małolat.
– Zobaczysz, k****, co ci zrobię – warczy w drodze do domu i całą radość trafia szlag. Jest strach i supeł w brzuchu. – Ale ci naj****. Jesteś poj*****!
Może to zwykła podłość Zj******* Małolata, a może wkurzenie, że wracając do domu z pierwszej zmiany, musiał jeszcze przejść przez przedszkole. A może wstyd. Że ludzie widzieli te nogi mamy, przypadkowo oblane wrzątkiem.
W domu Zuzia dostaje sowity wpie****.
Małolat miał dwadzieścia jeden lat, kiedy matka go poznała. Był klasycznym dresiarzem z zabiedzonego osiedla. Ojciec – stary alkus, wychowywał Małolata pasem, kablem, pięścią i czym tam jeszcze da się przyłożyć dzieciakowi. Małolat postanowił to przekazać kolejnemu pokoleniu.
Matka po rozstaniu z tatą była wtedy w drugiej młodości. Dzieci spały w jednym pokoju, a w drugim trwał melanż. Może tak robiła, bo chciała wierzyć, że nie wszystko stracone. Że jest jeszcze młodość, jest lepsze życie. Albo żeby nie myśleć, że nie ma. Przychodzili różni kolesie. Wiele osób tak robi, jak się z kimś rozstaną, że chcą to jakoś zagłuszyć innymi ludźmi. Tę samotność. I takie poczucie, że coś się skończyło i kto wie, czy coś przyjdzie nowego. Zuzia to nawet rozumie. Z jednej strony. A z drugiej to jak już masz czwórkę dzieci, to chyba możesz sobie odpuścić?
Zj***** Małolat przychodził najczęściej i w końcu został na dobre.
Zuzia nie pamięta nic z końcówki przedszkola i z całej podstawówki, ale słyszała od brata, że matka i Zj***** często wychodzili na melanż i zostawiali ich samym sobie na chacie. Aż w końcu matka zaszła w ciążę. I Zj******* już całkiem poj*****.
Być może, uważa Zuzia, stało się to, gdy spadła na niego informacja, że starsza od niego o sześć lat kobieta, która ma już gromadkę dzieci, urodzi jego dziecko. Może pomyślał wtedy, że gdzie moja młodość? Tyle jeszcze chciałem osiągnąć, tyle zobaczyć, zmienić, przeżyć, dokonać. Chciałem zdobyć świat, bo tak podobno myślą kolesie, kiedy na nich spadają różne życiowe informacje. „Chciałem zdobyć świat!”. „Sorry, masz czterdzieści lat. Siadaj”. Albo: „Czy mogłabyś usunąć to dziecko albo chociaż spaść ze schodów? Bo wiesz, świat miałem do zdobycia”. Albo: „Przepraszam, że cię zdradzałem przez cały związek, kochanie. Po prostu nagle do mnie dotarło, że chcę zdobyć świat, a monogamia mi w tym zaj******* przeszkadza”.
Nie no, żart. Małolat nie miał nic do zdobycia. Po prostu był zj*****.
Od tej pory o każdą, najmniejszą nawet katastrofę obwiniał Zuzię. Często pakował jej rzeczy do torby i kazał spi****** do babci.
Małolat: – Nie będziesz tu mieszkać!
Zuzia: (płacze).
Mama: (milczy).
Małolat: – Zaraz wam naj****!
Mama: – Zaraz wam Małolat naj****!
Zuzia: (płacze).
Enter: dziadek górnik.
Dziadek dobrze rozumie, że w życiu na wszystko są trzy rozwiązania: robota w kopalni, wódka i wpie****. Niestety, wszystkie się ze sobą łączą, ale jedna z nich pozwala wyciągnąć człowieka z domu. W ten sposób dziadek załatwił Małolatowi robotę w kopalni.
Małolat pracował na zmiany, czasem na noce. Kiedy wracał, matka podawała mu listę grzechów i Małolat łapał za kabel, za pas albo po prostu za włosy. Bił po głowie, po plecach, po nogach, ramionach, twarzach, wszystko jedno. Któregoś razu dzieciaki znalazły jego stare zdjęcia z ośrodka wychowawczego, bo on był w poprawczaku zamiast szkoły. „Ej, Dawid, fajnie było?”. I beka. A Dawid za kabel i wpie****. To musiała być jego słaba strona. „Ej, chudy dresiarzu z rodziny patologicznej tak samo, jak moja, wiem, co cię boli. Szach mat”.
To przez te domowe igrzyska śmierci Zuzia nie pamięta połowy dzieciństwa. Podstawówka to jedna wielka dziura. Żadnych wspomnień.
No dobra, jest jedno wspomnienie, ale jest takie zj*****, że Zu dopuszcza, że je sobie sama wymyśliła. Jedna taka sytuacja.
Pytanie za milion dolarów. Jak kochać kogoś, kto był zj*****? Jak ocalić pamięć o kimś, komu zdarzyło się być, nie bójmy się tego słowa, potworem? A jednocześnie kochał przecież. Był ojcem. Tatą. Zj****, ale tatą. Jak to sobie wszystko ułożyć, że ludzie mogą być jednocześnie w porządku i jak z horroru?
Trudno to rozwikłać. Jedną taką sytuację.
Może to przez tę psychoterapeutkę, może ona coś tam ruszyła w głowie Zuzi, jakiś mały klocek Lego, i zrobił się wyłom w wielkiej betonowej zaporze, za którą schowały się najniedobrzejsze wspomnienia.
– O k**** – mówi do siebie i wciąga długą kreskę mefedronu.
Dzwoni do mamy. Mama jest teraz w szczęśliwym związku z Łukaszem, który jest dobrym człowiekiem. Ocalił końcówkę dzieciństwa Zuzi i Zuzia zawsze będzie mu to pamiętała.
Mama nie odbiera.
Dzwoni do Łukasza.
– Dasz mi mamę?
– Poczekaj chwilę, gdzieś poszła. Poszukam jej.
– Dzwoniłam do niej, ale nie odebrała.
– Nie wzięła telefonu. W sklepie jesteśmy. Kupujemy nowego grilla, mama lata i wybiera. Wiesz co? Oddzwonię za chwilę.
– OK.
Sprawa Zj******* Małolata rozwiązała się sama. Pobił o jednego gościa za dużo i ten gość trafił do szpitala z krwiakiem mózgu. W wyniku czego Zj***** trafił do więzienia na dwa lata. Zuzia mieszkała wtedy u taty, bo już nie mogła tego znieść. Matka zadzwoniła i powiedziała: wróć do mnie, jego już nie będzie. Już nigdy nie wróci. A ja już nigdy nie będę sobie szukała faceta na siłę.
Po dwóch miesiącach wprowadził się Łukasz, a razem z Łukaszem wprowadziła się normalność.
Zuzia dzwoni drugi raz. Mama nie odbiera. Łukasz odbiera.
– Dasz mi mamę?
– Mama dalej wybiera tego grilla. Powiedziała, że oddzwoni.
– Daj mi mamę. Mamo?
– Zu, ja teraz nie mogę rozmawiać, grilla kupu…
– Nieważne, musisz mi, słyszysz, musisz mi powiedzieć jedną rzecz, bo mam jedną rzecz w głowie i nie wiem, czy ją sobie przypomniałam, bo jej nie pamiętałam, czy ją sobie wymyśliłam, a zaj***** bardzo muszę to teraz wiedzieć. Czy ojciec mi zrobił krzywdę, jak miałam sześć czy ileś lat i z nim spałam u babci?
– …
– Zrobił?
– Zuzieńko, my jesteśmy w sklepie, co ty mówisz, grilla wybieramy, to nie jest miejsce na takie rozmowy.
– Zrobił?
– Skąd ci… Słuchaj, zadzwonię do ciebie, jak będziemy w domu, dobrze?
– Zadzwonisz?
– Zadzwonię.
– Na pewno?
– Tak.
Pół godziny później Zu dzwoni jeszcze raz. Mama nie odbiera. Dzwoni do Łukasza.
– Słuchaj, wybraliśmy tego grilla, znaczy mama wybrała i go teraz rozkłada, oddzwoni.
Dzwoni do brata.
– Daj mi matkę.
– Ona grilla rozstawia.
– Daj mi matkę. Mamo?
– Córcia…
– Pamiętasz, jak się rozwodziliście i ty chciałaś staremu odebrać prawa, czy tam alimenty chciałaś, i było mówione, że jak miałam sześć lat i nocowałam u babci i z nim spałam w łóżku, to on mi coś zrobił?
– Co ty opo…
– Bo ja już nie wiem, czy to jest coś, co sobie przypomniałam, czy sobie to wymyśliłam, a jeśli sobie to wymyśliłam, to jestem już całkiem zj****, więc po prostu chcę wiedzieć. Bo mam takie wspomnienie albo wymyślenie, że śpię z ojcem w jednym łóżku u babci i pamiętam, że on coś robi, ale nie wiem co, i że ja uciekam z łóżka i on wstaje i ma takiego, no wiesz, k****, i ja potem płaczę, ciągle płaczę i idę spać do dziadków. Wymyśliłam to sobie?
– Zu, przestań.
– Wymyśliłam czy się stało?
– To nie jest dobry moment.
– Stało się?
– On był całkiem naj*****, jemu się coś pop*********.
– Stało się?
– Stało.
– Zuzieńka, idziemy na lody – mówi babcia. I idą na lody, i babcia jej kupuje wszystko, na co Zuzia ma ochotę, i na co nie ma też kupuje. I jest bardzo miła i sadza ją na ławeczce z tymi lodami, balonikami, jak takie modelowe dziecko z obrazka przedstawiającego szczęśliwe dzieciństwo. Bystry obserwator zauważy po oczach, że coś tu jest nie tak, że to jest nieodpowiednie dziecko do tego szczęśliwego obrazka, to przebieraniec jakiś, nie pasuje do szczęśliwej rodzi…
– Zuzieńko, zły sen miałaś – mówi babcia.
A Zuzia je lody i patrzy na babcię.
– Tylko ci się śniły takie rzeczy, że tata nie spał i ty też nie spałaś. Takie ci się śniły dziwadła.
A Zuzia nic nie mówi.
– I jak przybiegłaś do mnie się położyć to dlatego właśnie, że miałaś zły sen. A tata cały czas spał, rozumiesz? Cały czas spał.
I nie chciał ci wkładać rąk do majtek i nie chciał, żebyś mu zrobiła loda, Zuzieńko, zresztą ty jesteś taka malutka, że nawet nie wiesz, co to znaczy. Ale to już kto inny mówi. To szatan mówi. A Zuzia jest dopiero kilkuletnią dziewczynką i nie rozumie słów szatana.
Foto: Wydawnictwo Agora / Materiały prasowe
Książka reporterska Dawida Karpiuka „Dzieciaki” ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Agora.