Stalker, który czuje się porzucony i chce odzyskać drugą osobę, pisze miłe rzeczy, przywołuje wspomnienia, wysyła prezenty. Ale jednocześnie zachowuje się agresywnie, obraża, nęka, nachodzi ofiarę. Mężczyzna, który chce obrazić kobietę, będzie często nawiązywał do jej prowadzenia seksualnego, pisząc: „ty kur**, ty szmato” – mówi dr Dagmara Woźniakowska-Fajst, kryminolożka, która zajmuje się badaniem zjawiska stalkingu.
NEWSWEEK: Czy większość stalkerów to mężczyźni?
Dr Dagmara Woźniakowska-Fajst*: Znakomita większość. Najczęściej to mężczyźni nękający partnerki, które ich zostawiły. Co fascynujące, faceci są tak skonstruowani albo tak socjalizowani, że znacznie gorzej radzą sobie z porzuceniem. Zwykle stalking zaczyna się w momencie, gdy partnerka odchodzi, chociaż w wielu przypadkach jest to kontynuacja przemocy, która była w związku. Po zerwaniu przemoc eskaluje. Ale są też tacy stalkerzy, nazywam ich zagrożonymi, którzy już w związku tak bardzo boją się opuszczenia, że zaczynają śledzić i kontrolować swoją partnerkę. Według moich badań kobiety stanowią aż 82 proc. ofiar uporczywego nękania.
W reportażu „Odór” Janusz Schwertner z Onetu opisał, jak Paweł Siennicki, znajomy premiera Morawieckiego i wiceszef dużej spółki z nadania PiS, szantażuje nagimi zdjęciami matkę własnego dziecka, grozi jej bliskim i zapowiada, że zabije aktora Andrzeja Chyrę.
Czy działa to także w drugą stronę i kobiety nękają swoich byłych partnerów?
— Kobiety łatwiej godzą się z porzuceniem. Co ciekawe, najczęściej niekoniecznie nękają byłego partnera, lecz, jeśli już, to jego nową partnerkę. Poza tym częściej mają zatargi na tle sąsiedzkim, przyjacielskim, towarzyskim.
Ofiarami przemocy emocjonalnej, w tym molestowania seksualnego, mobbingu i stalkingu, są głównie kobiety. Czy sprzyja temu kultura, w której żyjemy?
— Mnóstwo kultur sprzyja przemocy emocjonalnej, w tym stalkingowi. To są kultury, gdzie jest mniejsza egalitarność obu płci. Niestety, społeczeństwo, i to nie tylko w Polsce, bardzo mocno wspiera stalkera.
Wspiera?
— Przekaz kulturowy jest taki, że mężczyzna ma zdobywać kobietę, a kobieta ma być uwodzona. I im bardziej patriarchalne społeczeństwo, tym ten przekaz jest wyraźniejszy. To jest bardzo mocno powiązane z rolą kobiety, bo najlepiej, żeby była pasywna i się opierała. Jeśli kobieta zbyt chętnie zgadza się na spotkanie, bliskość, seks, to znaczy, że jest łatwa. Szanująca się kobieta nie może sobie na to pozwolić, musi stawiać opór. Podczas gdy facet wie, że kobieta stawia opór, ale niekoniecznie robi to naprawdę. Niestety, w tej konwencji wychowywano całe pokolenia.
Dlatego tłukę do głowy studentom i studentkom, że komunikacja między płciami jest odpowiedzialnością zarówno dziewcząt, jak i chłopców. Chłopcy muszą zrozumieć, że jeżeli dziewczyna mówi, że czegoś nie chce, to muszą przyjąć to do wiadomości i nie naciskać. Dziewczyny także muszą nauczyć się jasno i stanowczo komunikować swoje potrzeby, ale także nie bawić się w głupie gierki odrzucając zaloty i jednocześnie mając nadzieję, że ich opór zostanie przełamany. Życie to nie komedia romantyczna.
Wiele zachowań, po które sięgają stalkerzy, na przykład wystawanie na ulicy, czy wysyłanie listów, nie jest nielegalnych. Kiedy można więc mówić o stalkingu?
— Granica jest tam, gdzie druga osoba mówi, że sobie tego kontaktu nie życzy. Zresztą to dotyczy każdej innej sytuacji życiowej. Nie da się inaczej zdefiniować stalkingu niż przez subiektywne odczucia ofiary. Bo jeżeli wyobrazimy sobie kochającą się parę, to zachowania takie jak: zalewanie sms-ami, wysyłanie romantycznych listów, rysowanie obrazków, czekanie przed pracą, są wyrazem przywiązania i miłości pozytywnie odbieranym przez drugą osobę. Na tym polega miłość. Ale jeżeli druga osoba tych działań sobie nie życzy, to mamy do czynienia ze stalkingiem.
Po jakie jeszcze metody sięgają stalkerzy?
— Często stalking dzieje się za pomocą narzędzi elektronicznych: to pisanie smsów, pisanie przez komunikatory, zaczepianie na Facebooku, zakładanie fałszywych profili, wydzwanianie. To też śledzenie w realnym życiu – wystawanie pod domem, szkołą, pracą, wypytywanie wśród znajomych. Muszę przyznać, że stalkerzy są niesłychanie pomysłowi, jeśli chodzi o sposoby nawiązania kontaktu, potrafią na przykład tworzyć napisy na murach. Zdarza się, że wykorzystują też osoby trzecie, które chcą pomóc w dobrej wierze…
Ale jednocześnie ułatwiają działanie stalkerowi?
— Znajomi udostępniają numer telefonu albo zdradzają sprawcy, w jakim lokalu i kiedy jego ofiara będzie świętowała urodziny. Inny przypadek: mężczyzna rozstaje się z kobietą i namawia szwagra, żeby ją śledził. I ten szwagier robi to, bo chce pomóc, chce, żeby się zeszli. Uważa, że działa w dobrej sprawie.
Przeanalizowała pani 281 akt spraw uporczywego nękania, gdzie zapadł wyrok skazujący. Sprawcy mają cechy wspólne?
— Z moich badań wynika, że najwięcej stalkerów miało wykształcenie zawodowe (31,6 proc.), gimnazjalne bądź niższe (29,5 proc.) oraz średnie (29,5 proc.). Często to osoby, które nie pracują, albo mają wiele czasu wolnego. Pewien pan pracował w Holandii. Kiedy wracał do Polski, przez kilka miesięcy uporczywie nękał jedną panią. Po jakimś czasie znowu wyjeżdżał do pracy, a ona miała święty spokój. Jeśli chodzi o wiek sprawców, to jest zbliżony do wieku sprawców przemocy domowej, w moich badaniach średnia wieku stalkerów to 35 lat. Najmłodsza sprawczyni miała 16 lat, najstarszy sprawca – 70. Ponadto sporo stalkerów ma problemy z alkoholem. Wysyłają obraźliwe wiadomości, będąc pod wpływem, a rano trzeźwieją i piszą miłe rzeczy.
Rozumiem ofiary i im współczuję, ale kiedy czytałam akta, naprawdę widziałam również ogromne cierpienie sprawców. To osoby zagubione, zrozpaczone tym, co im się przytrafiło. Powinny to wszystko terapeutycznie przepracować. Ale, niestety, wciąż w wielu kręgach terapia nie jest sposobem rozwiązywania takich problemów.
Co stalker chce osiągnąć?
— Zależy od typu. Na przykład stalker porzucony chce odzyskać drugą osobę, ale z drugiej strony nie robi tego w sposób efektywny. Pisze miłe rzeczy, przywołuje wspomnienia, wysyła prezenty. Ale jednocześnie zachowuje się agresywnie, obraża, nęka, nachodzi ofiarę. Zawsze powtarzam, że polski mężczyzna, który chce obrazić kobietę, będzie nawiązywał do jej prowadzenia seksualnego: „Ty kur**, ty szma**”. Jak można myśleć, że pisząc takie rzeczy, uda się kogoś odzyskać?
A co ma w głowie ktoś, kto nęka osobę publiczną, z którą być może nie miał nawet żadnego kontaktu?
— To tzw. „poszukiwacze bliskości”. Osoby, które są samotnikami i marzą o tym, żeby mieć przyjaciela, przyjaciółkę, partnera, lub partnerkę. Chcą mieć poczucie, że są dla kogoś ważni. I nawet jeżeli nie nawiązują z celebrytą głębokiego kontaktu, mogą opowiadać, że mają znanego znajomego, czerpać z tego pozytywne emocje. Natomiast czasami te kontakty nawiązują, na przykład przychodzą na spotkania autorskie pisarza, a potem tygodniami żyją tym, co ten pisarz na spotkaniu im odpowiedział. To jedyny typ stalkera, gdzie przeważają kobiety. Te osoby są bardzo wytrwałe, potrafią latami trwać w relacjach, które nie istnieją.
Czy poza celebrytami są zawody bardziej narażone na uporczywe nękanie?
— Tak, głównie osoby, które mają wyższą pozycję, a osoby, z którymi pracują, pozostają w pewnej zależności lub podległości. Aktor, ksiądz, nauczycielka, lekarka. Te osoby częściej niż inni stają się ofiarami „poszukiwaczy bliskości”.
Przyznam, że dużym zdziwieniem był dla mnie stalking w relacjach sąsiedzkich.
— Kiedy powstał przepis o uporczywym nękaniu, okazało się, że nadaje się także do reagowania na konflikty sąsiedzkie. Takie konflikty mają dwojaki charakter. Po pierwsze, często to osoby spokrewnione, które wzajemnie zwalczają się w jednym domu.
Przykład?
— Dom dziedziczony przez kobietę i jej wuja, mieszkają wspólnie, ale wuj tej kobiety i jej rodziny nie znosi. Robi straszne rzeczy, wyzywa ją, grozi, niszczy jej przedmioty, odłącza prąd i ogrzewanie, zachowuje się niegrzecznie w stosunku do osób odwiedzających siostrzenicę i jej rodzinę. Albo inna historia, która ciągnęła się latami: dwie siostry dziedziczą działkę po rodzicach, z tym że jedna ma prawo do wybudowania domu, a druga domku letniskowego. I ta druga, napędzana żalem, zaczyna dręczyć siostrę. Ta sprawa, zanim trafiła do sądu, trwała 10 lat. Sprawczyni wyzywała siostrę i jej rodzinę i w różny sposób uprzykrzała im życie, na przykład wypuszczając na wspólne podwórko agresywne psy, które biegały bez żadnego zabezpieczenia i nadzoru, uniemożliwiając korzystanie z podwórza rodzinie, przede wszystkim dzieciom, siostry.
Natomiast druga grupa konfliktów sąsiedzkich to te związane z uciążliwymi sąsiadami, którzy ze znajomymi piją, palą na klatce schodowej, krzyczą, zaśmiecają.
Jak to? Takie zachowania uciążliwych sąsiadów także podpadają pod stalking?
— Te zachowania pasują do przepisu o uporczywym nękaniu i niemało tego typu spraw jest dzięki temu rozstrzyganych. Jest to uporczywe zachowanie w sposób, który narusza czyjąś prywatność. Był przypadek pana, który robił sąsiadom straszne rzeczy, łącznie z tym, że obsmarował drzwi kałem, ale też nieustannie ich obrażał, groził im, dokuczał, puszczał głośno muzykę, uderzał pięściami w drzwi mieszkania sąsiadów. Sęk w tym, że to była osoba chora psychiczne. Uważam, że w takich przypadkach prawo karne nie powinno być instrumentem rozstrzygania problemów. No ale jak nic innego nie działa, to ludzie idą na policję i wówczas wchodzi prawo karne.
Który z analizowanych przypadków najbardziej panią poruszył?
— Rzadko można dotrzeć do akt spraw, w których stalking kończy się zabójstwem. Przy czym to nie jest tak, że to się nie zdarza. Takie akta po prostu trudno znaleźć, bo gdy dojdzie do zabójstwa lub usiłowania zabójstwa, to sprawy na ogół prowadzone są właśnie w tym kierunku. To, że sprawca wcześniej stosował techniki stalkingowe, zwykle rozmywa się w głównym wątku sprawy.
W swoich badaniach natrafiłam na jeden taki przypadek. Pan był osobą wykształconą, na wysokim stanowisku. Po rozstaniu nękał żonę i swojego syna, mocno uprzykrzał im życie, a na koniec podpalił dom, w którym mieszkali. W domu była żona, syn i teściowa. Na szczęście pożar udało się w porę ugasić, a pan siedzi za usiłowanie zabójstwa.
Ponadto wśród stalkerów dużo jest przypadków osób, które mają zaburzenia osobowości albo są chore psychicznie. To trudni sprawcy, bo nie łatwo ich przestraszyć. O ile część osób po rozstaniu wpada w rodzaj manii, która jest łatwa do zatrzymania, jeżeli ofiara podejmuje stanowcze działania, o tyle osoby z chorobami i zaburzeniami psychicznymi trudno zatrzymać, bo są napędzane swoim stanem psychicznym. Dobrze by było, gdyby sądy zdawały sobie sprawę, że uciążliwi stalkerzy to są osoby, które powinny mieć wsparcie terapeutyczne.
Co jest największym problemem w sprawach o stalking?
— Kiedy ludzie zgłaszają sprawę policji, często natykają się na durne komentarze: „co ja pani poradzę, jak on tak kocha!”. Ofiary są spławiane. Badałam sprawę urzędniczki, którą przez kilka lat nękał jej były chłopak. Sprawę kilka razy zgłaszała na policję. Ale przez to, że nie został zatrzymany, to ośmielał się coraz bardziej. Zaczął ją nie tylko nachodzić w domu, ale też przychodzić do urzędu, w którym pracowała. Dopiero kiedy porozmawiała ze swoim szefem, burmistrzem, ten wykonał telefon do komendanta policji i zajęto się sprawą. To jest gigantyczny problem systemowy.
Można powiedzieć, że stalking to znak naszych czasów.
— Dzisiaj wydaje się, że przypadki stalkingu są częstsze, bo za sprawą elektronicznych narzędzi stalkerzy mają większą łatwość nękania swoich ofiar. Z drugiej zaś strony, jest większa wrażliwość i mniejsze przyzwolenie na tego typu zachowania. Natomiast przypadki uporczywego nękania w społeczeństwie były zawsze. W 1838 r. Jean-Étienne Dominique Esquirol, francuski psychiatra, opisał przypadek 36-latka, który zakochał się w aktorce. Śledził ją, wystawał pod domem i teatrem, nie reagował na stanowczą odmowę utrzymywania kontaktu. Każde jej spojrzenie, gest uznawał za wyraz miłości.
Internet upowszechnił zjawisko uporczywego nękania?
— Niewątpliwie. Szczególnie łatwo jest dotrzeć do osób, które działają publicznie np. dziennikarz, wykładowca akademicki. Inną kwestią jest, kogo dopuszczamy do informacji na nasz temat. A niektórzy mają tendencję do dzielenia się w mediach społecznościowych każdym aspektem swojego życia i sami się podkładają. Byłam zadziwiona, jak wiele osób nie zabezpiecza profili na Facebooku przed nieznajomymi albo bezmyślnie przyjmuje kogoś do znajomych. Bo załóżmy, że ktoś już wie, że ma stalkera i taką osobę blokuje. Wtedy stalker zakłada nowy profil i wysyła zaproszenie do znajomych. Proszę sobie wyobrazić, że ludzie takie zaproszenia przyjmują!
Kolejny aspekt to tzw. internet rzeczy, który jest znakomitym narzędziem stalkingowym. Coraz częściej korzystamy z przedmiotów, które łączą się z siecią i przetwarzają informacje. Np. lodówki wyposażone w kamery. Jeśli jestem na zakupach, mogę otworzyć aplikację i dzięki kamerze sprawdzić, czy w domu mam na przykład majonez. Są szczoteczki do zębów z aplikacjami, które monitorują czy poprawnie czyścimy zęby. A jeżeli właśnie myję zęby, to oznacza, że prawdopodobnie jestem w domu. Takich urządzeń jest mnóstwo.
Nawet takie dane w rękach prześladowcy mogą być niebezpieczne?
— Wystarczy umiejętność pobrania tych danych i stalker może naprawdę wiele dowiedzieć się o życiu i zwyczajach swojej ofiary. A później to wykorzystać.
Foto: Materiały własne
*Dagmara Woźniakowska-Fajst — doktorka habilitowana nauk prawnych, kryminolożka. Kierowniczka Katedry Kryminologii i Polityki Kryminalnej Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW oraz adiunktka w Zakładzie Kryminologii Instytutu Nauk Prawnych PAN. Członkini Europejskiego Towarzystwa Kryminologicznego i Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. Prezeska Zarządu Polskiego Towarzystwa Kryminologicznego. Interesuje się wiktymologią, problematyką nękania na tle emocjonalnym, zachowaniami dewiacyjnymi nieletnich i kobiet, medialnym prezentowaniem przestępczości, przestępczością cudzoziemców oraz polityką wymiaru sprawiedliwości. Autorka publikacji „Stalking i inne formy przemocy emocjonalnej. Studium kryminologiczne”.
W reportażu „Odór” Janusz Schwertner z Onetu opisał, jak Paweł Siennicki, znajomy premiera Morawieckiego i wiceszef dużej spółki z nadania PiS, szantażuje nagimi zdjęciami matkę własnego dziecka, grozi jej bliskim i zapowiada, że zabije aktora Andrzeja Chyrę.
Przeczytaj też:
- Monika Janowska: gdybym nie napisała tego posta, mogłoby mnie już nie być
- Straszewicz: gdy stalker grozi nam samobójstwem, trzeba zadbać też o samego siebie
- Koszmar stalkingu w Polsce. Ponad 4,5 tys. zgłoszeń w 2022 r.