Świat widziany oczami młodzieży a ten, który widzą ich rodzice, to dwie różne planety. Dorastające dzieci mają często poglądy i przekonania zupełnie inne niż ich rodzice na niemal każdy temat – od ekologii po seks. Dlaczego te planety są tak bardzo od siebie odległe i czy ich mieszkańcy mają szansę się do siebie zbliżyć?
Wpływa na to kilka czynników, np. demografia. Mediany wieku rodzenia pierwszego dziecka wyznaczają granicę lat, którą połowa kobiet rodzących w danej zbiorowości już przekroczyła, a druga – jeszcze nie osiągnęła. Przed 1980 r. według GUS wynosiła około 22 lat. 30 lat później – już około 29. Zatem średnia różnica wieku między rodzicami a dziećmi (około 30 lat) to dziś znacznie więcej niż dotychczasowe zwyczajowe 20 lat – definiujące jedno pokolenie. Ostatecznie pokolenia nie definiuje się jedynie przez czas, jaki upływa od narodzin rodziców do narodzin dzieci. To część populacji wyróżniona ze względu na wspólne doświadczanie, historię, przekonania, obyczaje, język, wartości i sposób korzystania z technologii. Przez 30 lat, czyli od czasu, gdy rodzice dzisiejszych nastolatków sami byli nastolatkami, doświadczyliśmy niespotykanego wcześniej przyspieszenia zmian demograficznych, technologicznych, gospodarczych i społecznych.
Rozjazd światów
Polskie realia wskutek przemian po 1989 r. to wręcz przewrót obyczajowy: stylu życia, pracy, spędzania wolnego czasu. Rodzice dzisiejszych nastolatków przeżyli dzieciństwo w komunie, a w dorosłość wchodzili w latach wczesnego kapitalizmu. Dzisiejsze nastolatki nie znają świata bez internetu i smartfonów, a komunistyczne artefakty stanowią dla nich historyczne ciekawostki.
Pokolenie Z definiuje się okresem 15-17-letnim, co w stosunku do pokolenia demograficznego (30 lat różnicy) sprawia, że różnice światopoglądowe między rodzicami a ich nastoletnimi dziećmi często są tak wielkie, jak niegdyś między dziećmi a dziadkami. My, dorośli, także uczymy się technologii i rozwijamy nowe umiejętności. Jednak trudno nam zmodyfikować silnie ukształtowane wartości i przekonania, które oznaczałyby konieczność nauczenia się życia na nowo.
W filmie edukacyjnym dla rodziców „Ta rozmowa” na kanale YouTube Młode Głowy Fundacji Unaweza 19-letnia Maja opowiada o tym, że nigdy nie rozmawiała ze swoją matką o menstruacji. Trudno sobie wyobrazić, że takie sytuacje wciąż mają miejsce. Rozmowy rodziców z dziećmi o seksie nadal są rzadkie i koncentrują się na zakazach, ascezie, zabezpieczeniach. W książce „Moje kochane nastoletnie dziecko” przedstawiono 16-latkę, która w czasie, gdy „zalicza” swój pierwszy raz – a dzieje się to w trójkącie z dwiema przyjaciółkami – w ogóle nie rozmawiała jeszcze z rodzicami o seksie.
Foto: Materiały wydawcy
30 lat temu dominującym modelem było tradycyjne wychowanie katolickie, a w nim przekonanie, że należy wstrzymywać się z seksem do ślubu. Wśród dzisiejszej młodzieży wzbudza to śmiech. Podobnie nieprawdziwa okazuje się metafora „nadgryzionego jabłka, którego nikt nie będzie chciał”, mająca silne znamiona przedmiotowego traktowania kobiet. Uzasadnianie na lekcjach religii wstrzymywania się z seksem „wolą Bożą” i „grzechem” zderza się na przerwach z przechwałkami młodzieży, która uważa, że „sensowne doświadczenie seksualne” nastolatka to takie, w którym liczba zaliczonych partnerów seksualnych przewyższa wiek.
Wiedzę o seksie dzieci czerpią przede wszystkim z pornografii. Według badań Nask średnia wieku pierwszego kontaktu dziecka z pornografią wynosi 11 lat. Jednocześnie około 60 proc. nastolatków twierdzi, że ich rodzice ani nigdy nie rozmawiali z nimi o pornografii, ani w żaden sposób nie kontrolują dostępu do niej. Co czwarty 16-latek i co piąty 12-latek przyznają się do codziennego oglądania filmów pornograficznych. Jednocześnie większość rodziców uważa, że nie dotyczy to ich dziecka.
Książki, jak „Twoje ciałopozytywne dojrzewanie” (dla młodszych dzieci) czy „#sexedpl” (dla młodzieży), bardzo szybko doczekały się rozszerzenia o specjalne przewodniki dla rodziców. Poradniki okazały się konieczne, bo po lekturze tych książek dzieci poruszały z rodzicami tematy, na które ci nie potrafili rozmawiać. To wartościowe lektury.
Lepiej nie wiedzieć?
30 lat temu normalnością była heteronormatywność. Wszystko spoza było „zboczeniem” i przedmiotem niewybrednych żartów. Nie istniało pojęcie LGBT. „Wsparcie rodziców w poszukiwaniu siebie – z perspektywy osoby niebinarnej” – to krótki filmik edukacyjny Yumi Jaworskiego, 18-latka, zajmującego się szeroko pojętym aktywizmem na rzecz praw człowieka i LGBT+. Dostępny jest na platformie społeczności rodziców dorastających dzieci i nastolatków http://www.parenteen.pl.
Yumi wyjaśnia rodzicom pojęcia: LGBTQ+, niebinarność, transpłciowość, queerowość, spektrum płciowe, deadname czy agender. Przywołuje wiele danych i badań. Yumi (określający się zaimkami on/jego) tłumaczy także rodzicom, dlaczego używanie właściwych zaimków w komunikacji z osobami queerowymi jest tak dla nich ważne. Yumi zorganizował w zeszłym roku w warszawskim Liceum im. Jacka Kuronia szkolenia LGBT dla rodziców. Nastolatki szkoliły rodziców w terminologii i wynikach badań. Prezentowały swoją perspektywę i przekonania.
Określanie LGBT mianem zboczenia, choroby czy ideologii wydaje się młodym ludziom kuriozalne. Różnicę międzypokoleniową w tym zakresie opisują dwa zdania. Rodzice: „LGBT+ – jak o tym w ogóle rozmawiać?”. Dzieci: „LGBT – o czym tu w ogóle rozmawiać?”.
Podczas szkolenia „Lepiej nie wiedzieć” dwójka 18-letnich uczniów wyjaśnia rodzicom, jak za 10 zł dzieci podrabiają dowód osobisty. Na ekranie smartfona będzie wyglądać identycznie jak ten z aplikacji mObywatel. W rzeczywistości – jak tłumaczą – kupowanie alkoholu przed 18. rokiem życia nie wymaga zachodu i ponoszenia kosztów. Często dowód osobisty nie jest sprawdzany, a w razie potrzeby przy każdej Żabce znajdzie się jakiś dorosły chętny kupić dzieciom alkohol w zamian za piwo.
Podczas tego samego szkolenia rodzice oglądają ogłoszenia (na Telegramie) sprzedaży substancji niewiadomego pochodzenia, reklamowanych jako mefedron, amfetamina, ketamina, grzybki, MDMA, czy leków dostępnych legalnie jedynie na receptę. Prowadzący szkolenie młodzi ludzie wyjaśniają, że niskie ceny oznaczają, iż są to podrobione substancje. Oferta skierowana jest do dzieci, gdyż większość dorosłych nie ryzykuje w ten sposób.
Przez ostatnie trzy dekady całkowicie zmienił się obraz narkomana. Przedtem był to leżący w zakamarkach dworca wychudzony człowiek ze strzykawką w ręku. Dziś zażywanie jest w popkulturze młodzieży wplecione w obraz radosnego, bogatego świata. Biorą raperzy, idole, influencerzy, pozytywni bohaterowie filmów dla młodzieży. Effy Stonem, bohaterka serialu „Skins”, jest narkomanką. Jednak ten młodzieżowy serial przedstawia zażywanie narkotyków lepiej niż większość innych fikcyjnych seriali telewizyjnych. Atmosferę otaczającą rekreacyjne zażywanie narkotyków oddaje niezwykle pozytywnie. Angażujące emocjonalnie sceny pokazują narkotyki imprezowe w bardzo efektownym, pociągającym świetle. „Na każdej imprezie młodzieży szkół ponadpodstawowych znajdzie się ktoś, kto ma zioło i jara, a także ktoś, kto diluje” – tłumaczą nastoletni szkoleniowcy.
Odwrócony mentoring
To jedynie fragmenty różnic na mapach świata, rysowanych przez młodzież i rodziców. Dorastające dzieci mają często głęboką i zupełnie inną – niż ich rodzice – wiedzę także na temat ekologii, odżywiania, społeczeństwa obywatelskiego czy psychoedukacji. Głównie – w dziedzinie technologii.
Emilia Gawryluk, która specjalizuje się w doradztwie firm w obszarze zarządzania wiekiem, o wchodzącym na rynek pracy Gen Z mówi: „Miejmy na siebie uważność. Cokolwiek byśmy zrobili, i tak spotkamy się w rodzinach, w mediach społecznościowych, w firmach. Nie ma co się obrażać, krytykować, próbować zmieniać drugiej strony. Musimy się wzajemnie zrozumieć. Potrzebujemy młodego pokolenia, by lepiej zrozumieć dzisiejszy świat. Ono potrzebuje nas, bo nie ma doświadczeń i kompetencji w wielu obszarach, np. w zakresie budowania relacji offline”.
Biznes myśli pragmatycznie. Realizuje więc programy typu reverse-mentoring. Polegają na odwróceniu ról: młody pracownik występuje w roli mentora, a doświadczony – ucznia. Są też szkolenia komunikacji czy budowania relacji, prowadzone przez 20-latków i nastoletnich dorosłych. Uczestniczą w nich doświadczeni menedżerowie i prezesi. I nie chodzi tu tylko o modele myślowe czy znaczenie poszczególnych słów, ale także takie praktyczne niuanse, jak kończenie wiadomości tekstowych kropką, które wśród młodych odbierane jest negatywnie, uważane za tzw. kropkę nienawiści.
Realizowane przez Yumi Jaworskiego czy Janka Nizińskiego szkolenia dla rodziców bazują właśnie na założeniu reverse-mentorigu. To, o czym mówi Emilia Gawryluk w kontekście relacji zawodowych, odnosi się także do relacji rodzinnych: „Gdy zaczynamy ze sobą rozmawiać, zamiast mówić, jak ma być – mamy tylko słuchać, dopytywać, czy dobrze zrozumieliśmy, wyjaśniać sobie nasze stanowiska. Możemy na tym tylko skorzystać. Ważne, byśmy nie zgubili się wzajemnie w tym świecie”.
Jeśli pozostaniemy przy tym, że relacja rodzicielska to układ uczeń-mistrz, nasze światy rozejdą się jeszcze bardziej. A relacje z już dorosłymi dziećmi ulegną erozji, zerwaniu. W najlepszym razie stracą swoją autentyczność i głębię na rzecz kurtuazyjnych kontaktów. Będziemy spotykać się raz w roku, by odgrywać pozory rodzinności, przysłaniające nieznośnie ciężką energię oddalających się od siebie planet. Usadzonych na chwilkę przy wigilijnym stole.
Aleksander Drzewiecki — współzałożyciel platformy wsparcia i edukacji rodziców dorastających dzieci i nastolatków parenteen.pl, przedsiębiorca społeczny, edukator, przewodniczący rady Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, tata dwójki nastoletnich dzieci