11 listopada Elon Musk – świeżo upieczony doradca Donalda Trumpa, który ma współkierować w jego administracji nowym bytem o nazwie „Departament Efektywności Rządu” – miał spotkać się z Amirem Saeidem Irawanim, ambasadorem Iranu przy ONZ – informował „New York Times”. Jak powiedziało gazecie dwóch anonimowych irańskich urzędników, rozmowy miały trwać ponad godzinę i dotyczyć sposobów złagodzenia napięć między Waszyngtonem a Teheranem.
Informacje, którym Teheran „kategorycznie” zaprzeczył, wskazują, że inicjatorem rozmów był sam dyrektor Tesli, ale to dyplomata wybrał ich miejsce (które nie zostało ujawnione). W dodatku odbyły się one dzień przed mianowaniem miliardera jednym z szefów nowo utworzonego departamentu, co oznacza, że Musk przystąpił do nich – w gruncie rzeczy – jeszcze jako „osoba prywatna”.
Według „NYT” strona irańska miała odebrać inicjatywę Muska jako „pozytywny” sygnał. Co więcej, podczas domniemanego spotkania strona irańska miała zasugerować założycielowi SpaceX, aby Waszyngton zniósł sankcje nałożone na Teheran, a także złożyć mu propozycję przeniesienia części swoich fabryk… do Iranu.
– Tego typu doniesienia za każdym razem wywołują w Teheranie mniejszą lub większą burzę polityczną – mówi w rozmowie z Interią Marcin Krzyżanowski, orientalista z Uniwersytetu Jagiellońskiego i były konsul RP w Kabulu. Jak podkreśla, w przypadku domniemanego spotkania Muska z irańskim dyplomatą doniesienia te zostały bardzo stanowczo i szybko zdementowane przez stronę irańską, co nie znaczy jednak, że faktycznie do niego nie doszło.
Z informacji mediów wynika, że 11 listopada Musk nie po raz pierwszy objawił się w roli dyplomaty – możliwe jednak, że w tym wypadku różnicą było to, że sam się w niej obsadził. Donald Trump, szykując się do rozwiązania konfliktów w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie, korzysta bowiem z pomocy Muska, który wspiera go w rozmowach z zagranicznymi urzędnikami.
Na początku listopada Musk miał pojawić się „gościnnie” podczas rozmowy Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Jak podkreśla brytyjski „The Guardian”, w styczniu – po zaprzysiężeniu republikanina na prezydenta USA – właściciel serwisu X (dawnego Twittera) będzie już nie tylko najbogatszym człowiekiem na świecie, ale i „najbardziej wpływowym cywilem w kraju”.
Według Marcina Krzyżanowskiego Musk, pomimo wielkiej roli, jaką ma w przyszłej administracji, póki co jest osobą prywatną. Taki stan rzeczy, z jednej strony potencjalnie znacząco ułatwia Irańczykom kontakty z nim, a z drugiej – powoduje, że ich waga jest dużo mniejsza. – Aczkolwiek, biorąc pod uwagę istnienie czegoś takiego jak „track II diplomacy„, czyli dyplomacji zakulisowej, to takie działania mogą – ale nie muszą – przyczynić się do odprężenia pomiędzy obydwoma państwami. Uważam to jednak za mało prawdopodobne – dodaje.
Trudne relacje USA z Iranem. Co Teheran zarzuca Trumpowi?
Relacje Donalda Trumpa z Islamską Republiką Iranu do łatwych nie należą. Podczas pierwszej kadencji w Białym Domu republikanin podjął decyzję o wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z zawartego w 2015 roku (za kadencji Baracka Obamy) porozumienia nuklearnego z Iranem. Ponadto, podczas swojej prezydentury, lider ruchu MAGA przywrócił surowe sankcje gospodarcze na Teheran i wydał zgodę na zamach w Bagdadzie w styczniu 2020 r. Zginął w nim wówczas irański generał Kasim Sulejmani, dowódca elitarnej jednostki Al-Kuds należącej do Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej.
W odpowiedzi na działania Donalda Trumpa najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei, wprowadził zakaz wszelkich negocjacji z amerykańską administracją, a irańscy politycy zapowiadali pomszczenie zabójstwa Sulejmaniego.
W listopadzie resort sprawiedliwości USA ujawnił, że w tygodniu poprzedzającym wybory FBI udaremniło irański zamach na kandydata republikanów. Jak wynika z informacji resortu, we wrześniu niewymieniony z nazwiska funkcjonariusz irańskiej Gwardii Rewolucyjnej zlecił niejakiemu Farhadowi Szaheriemu śledzenie, a następnie zabicie kandydata Partii Republikańskiej na prezydenta. Zleceniodawca, który był przekonany, że Trump przegra wybory, oświadczył, że jeżeli nie uda się zrealizować „zamówienia” przed wyborami, należy zrobić to później, kiedy ochrona (przegranego) kandydata będzie mniej szczelna.
– Przez to, że stosunki Iranu i Stanów Zjednoczonych są tak wrogie od ponad 45 lat, czyli od czasu wybuchu Rewolucji Islamskiej w Iranie, to wybór nawet tak oryginalnego kandydata na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych nie zmieni zbyt wiele – ocenia Marcin Krzyżanowski. – Po tym, jak prezydentem został Joe Biden, który przez swojego przeciwnika był ukazywany jako „zbyt miękki” względem Iranu, ale tak naprawdę nie wycofał się z polityki maksymalnej presji wprowadzonej przez Donalda Trumpa – zauważa orientalista.
– Trudno mi sobie wyobrazić w najbliższym roku jakąś przełomową umowę na miarę JCPOA (ang. Joint Comprehensive Plan of Action; porozumienie nuklearne z Iranem). Aczkolwiek, to co, może być pewną szansą – niewielką, ale jednak – to nieobliczalność i transakcyjna osobowość prezydenta elekta – przyznaje.
Bliski Wschód. Czy Donald Trump spróbuje rozwiązać jeszcze jeden konflikt?
Być może Donald Trump – poza obietnicami o zakończeniu wojny w Ukrainie w 24 godziny – będzie chciał zapisać się w historii również jako ten, który zaprowadzi pokój na Bliskim Wschodzie. Według Marcina Krzyżanowskiego punktem wyjścia mogły by tu być Porozumienia Abrahamowe, zawarte pomiędzy Izraelem, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Stanami Zjednoczonymi w 2020 roku. Uważa się je za pierwszą normalizację stosunków Tel Awiwu z państwami arabskimi od czasu traktatu pokojowego między Jordanią a Izraelem w 1994 roku.
– Ale żeby mogły zostać poszerzone, w jakiś sposób muszą wiązać się z rozwiązaniem problemu Teheranu, z którym relacje bardzo ociepliły sobie państwa arabskie z regionu. Mimo wszystko jednak cele polityki Stanów Zjednoczonych i Iranu są ze sobą na tyle sprzeczne, że powtórzenie takiej umowy nuklearnej wydaje mi się bardzo wątpliwe – podkreśla orientalista.
– Irańczycy w pewnym stopniu pokazali, że są w stanie radzić sobie z – wprowadzonymi w 2018 r., czyli sześć lat temu – amerykańskimi sankcjami. Gospodarka Iranu pomimo tego, że bardzo mocno kuleje, to jako tako sobie radzi. Kraj nie bankrutuje, więc w pewnych bardziej radykalnych kręgach irańskiej polityki panuje przekonanie, że właściwie Iran w tym konflikcie jeżeli nie wygrywa – to co najmniej remisuje. W związku z tym cena każdego ustępstwa Teheranu znacząco wzrosła, w porównaniu z czasami JCPOA – wskazuje.
Kolejnym aspektem jest nieufne nastawienie Irańczyków do Stanów Zjednoczonych, w szczególności do Donalda Trumpa.
– Porozumienie nuklearne z Iranem, jakkolwiek go nie oceniać, było przez wszystkie strony przestrzegane. Nie było formalnych podstaw, do tego, żeby je zrywać. Prezydent Trump po prostu się z niego wycofał, bo uznał to za słuszne, lekceważąc tym samym zarówno dobry obyczaj, jak i do pewnego stopnia zobowiązania długoterminowe Stanów Zjednoczonych. Gdyby Amerykanie – zwłaszcza za prezydentury Trumpa – zdecydowali się na negocjacje z Iranem, musieliby rzucić na stół jakiś bardzo smakowity kąsek – podkreśla Marcin Krzyżanowski.
Zmiana na linii USA-Iran mało prawdopodobna. Nominacje mówią same za siebie
Ponadto, od czasów JCPOA w geopolitycznej układance pojawiły się dwie nowe okoliczności w postaci pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę i wojen Izraela z Hamasem w Strefie Gazy oraz – wspieranym przez Iran – Hezbollahem w Libanie.
– Dla Iranu jest to akurat korzystne, bo im więcej uwagi Stanów Zjednoczonych jest rozproszonej w innych regionach świata, tym mniej sił i środków Waszyngton może poświęcić na powstrzymywanie irańskich wpływów w regionie. Z drugiej strony nieprzejednana wrogość Iranu wobec Izraela powoduje, że – z racji więzów sojuszniczych Tel Awiwu i Waszyngtonu – Izrael będzie coraz mocniej naciskał na to, żeby w jakiś sposób „załatwić” problem Iranu raz na zawsze. Dla nikogo nie jest chyba wątpliwe, że póki istnieje Islamska Republika Iranu, póty istnienie Izraela będzie mocno zagrożone – przypomina były konsul.
– Jeżeli chodzi o samą politykę Donalda Trumpa wobec Iranu, obserwując jaką politykę nominacyjną prowadzi, można założyć, że będzie to administracja w dużej mierze proizraelska, uważająca, że ten konflikt na Bliskim Wschodzie powinien się zakończyć zwycięstwem Izraela i do tego ta administracja będzie dążyć. W poprzedniej kadencji obserwowaliśmy wycofanie się Trumpa z JCPOA i próbę wymuszenia na Iranie bardziej korzystnej – z perspektywy Waszyngtonu – umowy dotyczącej zbrojeń nuklearnych. Wydaje się, że tym, czego można spodziewać się po tej nowej administracji jest powrót do polityki maksymalnej presji na Iran. To by sugerowała nominacja Marca Rubio na sekretarza stanu i Michaela Waltza na doradcę do spraw bezpieczeństwa narodowego – podkreśla Andrzej Kohut, amerykanista i analityk w Zespole Bezpieczeństwa i Obronności Ośrodka Studiów Wschodnich.
Elon Musk w gąszczu interesów
Jeśli w tej mozaice wrogości, sprzecznych wartości i interesów doniesienia o spotkaniu Elona Muska z irańskim ambasadorem są prawdziwe, może to oznaczać, że miliarder zamierza głębiej zaangażować się w dyplomację i załatwiać tymi kanałami państwowe bądź nawet prywatne interesy.
– O ile w przeszłości permanentnie mieliśmy do czynienia z miliarderami usiłującymi lobbować, wpływać na polityków w każdym kraju, to wydaje mi się, że w ciągu ostatnich 20 lat, nie było aż tak jaskrawego przypadku, żeby osoba tak charyzmatyczna i zarazem kontrowersyjna tak mocno i otwarcie zaangażowała się nie tylko w kampanię wyborczą, ale bezpośrednie działania administracji rządowej – ocenia Marcin Krzyżanowski.
– Myślę, że to, co przede wszystkim jest istotne to wpływ Elona Muska na politykę Donalda Trumpa w ogóle. Jego zaangażowanie w ostatnią kampanię wyborczą i zacieśnienie więzi z Trumpem spowodowało to, że on w tym momencie uczestniczy w obradach najściślejszego kręgu ludzi wokół Trumpa, wpływa na politykę nominacyjną – stwierdza Andrzej Kohut.
Zdaniem amerykanisty wpływ Elona Muska będzie dawać o sobie znać w bardzo różnych obszarach. – Warto natomiast pamiętać, że w obszarze polityki zagranicznej niektóre interesy Elona Muska mogą stać w sprzeczności z tym, co Donald Trump wcześniej deklarował. Trump zapowiadał dosyć twardą linię wobec Pekinu, kolejną odsłonę de facto wojny handlowej, podniesienie ceł – podczas gdy zaostrzenie konfliktu gospodarczego z Chinami może negatywnie odbić się na interesach Elona Muska – zauważa.
Możliwe, że Elon Musk będzie chciał więc zmienić niektóre aspekty polityki Donalda Trumpa, tak, aby lepiej odpowiadały jego własnej działalności. Nie ma jednak wątpliwości, że mariaż wielkich pieniędzy i polityki w wydaniu duetu Musk-Trump będzie miał bezprecedensowy wpływ na funkcjonowanie nowej amerykańskiej administracji i całego kraju.