Stres naprawdę przyspiesza znikanie pigmentu z cebulek włosowych. Naukowcy przekonują jednak, że ten proces przynajmniej częściowo jest odwracalny. I to wcale nie dzięki farbom do włosów.
Ja przez ciebie osiwieję! – woła wściekła matka na krnąbrnego nastolatka. – Zobacz, ile siwych włosów mam przez tych klientów – żali się pracownik telemarketingu. Historia też jest pełna takich przypadków – legenda głosi, że Maria Antonina osiwiała przez jedną noc, kiedy została uwięziona przez rewolucjonistów w czasie Rewolucji Francuskiej. Ale czy rzeczywiście stan naszych nerwów może mieć wpływ na kolor włosów? Niedawne badania pokazują, że tak faktycznie jest i w dodatku odkrywają mechanizm, jaki stoi za tymi zmianami.
Niszczycielska noradrenalina
Fenomenowi temu przyjrzeli się naukowcy z Harvard University, używając jako modeli myszy. Ustalili, że mysie włosy również blakną wskutek stresu, i drogą eliminacji kolejnych czynników doszli do wniosku, że odpowiadają za to nerwy układu współczulnego – czyli tego, który odpowiada za autonomiczne reakcje organizmu, na przykład reakcję „uciekaj lub walcz” w czasie niebezpieczeństwa. Te nerwy oplatają też mieszki włosowe – to dzięki nim w stanie przerażenia czujemy, że „włosy stają nam dęba na głowie”.
Okazuje się jednak, że to nie jedyne ich działanie. Kiedy organizm jest zestresowany, nerwy te wydzielają hormon noradrenalinę, która niszczy komórki macierzyste, z których powstają komórki wytwarzające pigment. – Po zaledwie kilku dniach wszystkie komórki macierzyste regenerujące pigment zostały utracone. Po ich zniknięciu nie można już regenerować pigmentu. Szkody są trwałe – mówiła tuż po ogłoszeniu tych wyników prof. Ya-Chieh Hsu, autorka badania.
Wyluzuj!
Na szczęście ludzie rzadko doświadczają aż tak silnego stresu, który powodowałby całkowitą utratę pigmentu w kilka dni. Zazwyczaj proces ten jest mocno rozłożony w czasie, niemniej jednak każdy z nas pod wpływem stresu siwieje szybciej, niż gdyby tego napięcia nie doświadczał. I to jest paradoksalnie dobra wiadomość – jak bowiem twierdzą naukowcy z Columbia University Medical Centre pod kierownictwem dr. Martina Picarda, proces ten można do pewnego stopnia powstrzymać. Badacze w swoim eksperymencie pobrali pojedyncze włosy od 14 różnych osób, tych, które jeszcze nie zaczęły siwieć oraz takich, które miały coraz więcej siwych włosów. Przyjrzeli się uważnie pod mikroskopem każdemu włosowi i zauważyli, że siwienie wcale nie przebiega równomiernie – czyli nie jest tak, że włosy do pewnego momentu mają normalny kolor, a potem są coraz bardziej siwe. Przeciwnie, na włosach widać fragmenty bardziej siwe, które potem znowu nabierają koloru.
Naukowcy poprosili uczestników badania, aby zastanowili się, czy w ich życiu działo się coś stresującego, kiedy siwienie było najbardziej intensywne. Badani rzeczywiście potwierdzili, że działy się rzeczy, które wywoływały w nich szczególnie silne napięcie. Potem jednak te stresujące wydarzenia przemijały i włosy wracały do normalnego pigmentu!
Siwy jest piękny
Okazuje się więc, że stres nie tylko funduje naszym głowom siwiznę, ale proces ten jest w naturalny sposób odwracalny. Jednak nie zawsze – naukowcy ustalili, że jeżeli stresujące wydarzenie miało miejsce w czasie, kiedy dana osoba siwiała już od dawna, efekt odwrócenia nie występował. Wtedy najwyraźniej wszystkie komórki macierzyste pigmentowe uległy już zniszczeniu.
Największą szansę na powrót do normalnego koloru włosów mają więc osoby młode, które zauważają u siebie przedwczesne (np. wcześniejsze niż u rodziców czy dziadków) siwienie i są w stresującym momencie życia. Obniżenie poziomu stresu może jeszcze choć na jakiś czas przywrócić naturalny blond czy brąz włosów. A nawet jeżeli to się nie uda czy jest na to za późno – to pamiętajmy, że siwe włosy też są piękne. I bardzo ostatnio modne.